W piątek wieczorem nie mogłam usnąć. Zdenerwowana zapaliłam światło i spojrzałam na zegarek, który miałam na stoliku nocnym. Wskazywał on dziewiątą. Jak na mnie była to zdecydowanie wczesna godzina na sen, zwłaszcza w weekend. Ostatni tydzień był jednak ciężki i twierdziłam, że zasługuję na długie godziny odpoczynku.
Dzisiejszego dnia udałam się na szlaban trochę wcześniej, a z racji, że Syriusz został przydzielony do sprzątania w innej części zamku, Slughorn wysłał mnie do biblioteki. Tam poukładałam kilka książek na swoje miejsce i udałam się do dormitorium bez żadnego sprzeciwu ze strony bibliotekarki. Uważała, że i tak za dużo tam przebywam.
Oczywiście moje uszy dosięgły pomruki i szepty na temat wtorku, czyli trzeciego listopada. Nie tylko moje uszy nie mogły tego nie zauważyć, ale również oczy, którym został zaserwowany widok wspomnianego wcześniej chłopaka wchodzącego do Wielkiej Sali o ósmej rano w towarzystwie wianuszka gryfonów, którzy nieśli przed nim tort.
Skomentowałam to jedynie parsknięciem i agresywniejszym ugryzieniem kanapki, co moja przyjaciółka skwitowała śmiechem.
Ponownie nastał czas ciszy przed burzą.
Black jedynie denerwował mnie swoimi docinkami lub udawanymi próbami flirtu na szlabanie, nic poza tym. Po trzecim wieczorze spędzonym z nim w sali od eliksirów, sztukę ignorowania go opanowałam do mistrzostwa.
Rozejrzałam się po pokoju w półmroku. Strona Hannah była pusta, co mnie lekko przestraszyło. Tak dobrze im idzie spacer, że dalej nie wróciła? Westchnęłam pod nosem, być może po prostu nie znam się na randkach. Nie będę wszczynała niepotrzebnej paniki.
Przebrałam się szybko w normalniejsze ubrania od piżamy, czyli w szerokie, jasne dżinsy i grubą bordową bluzę oraz dżinsową kurtkę. Związałam swoje krótkie włosy w wysokiego kucyka tak, aby móc złapać wszystkie włosy i nałożyłam na nos okulary. Dla bezpieczeństwa schowałam do kieszeni bluzy różdżkę i wyszłam z sypialni najciszej jak tylko mogłam.
Udałam się do miejsca, które zawsze chociaż trochę pomagało mi w bezsennych nocach, czyli na Wieżę Astronomiczną. Nie wiem dlaczego, ale siedzenie pośród teleskopów i różnych innych, niepokojących przedmiotów, oglądając księżyc i gwiazdy uspokajało mnie, orzeźwiało umysł. Może dlatego, gdyż nikt tu zbyt często nie chodził i panowała tu kompletna cisza, przerywana głośnymi powiewami wiatru.
Doszłam do swojego celu unikając głównych korytarzy i schodów, aby nie wpaść na żadnego nauczyciela odbywającego nocny patrol.
W zamku o tej porze roku było naprawdę zimno, zwłaszcza w nocy. Jest dopiero początek listopada, a ja już zamarzam. Boję się pomyśleć o tym, co będzie w grudniu, czy styczniu. Zbeształam się w myślach za to, że nie ubrałam czegoś grubszego.
Wbiegłam ostatnimi schodami na górę i czułam, jak mój oddech jest przyspieszony. Muszę popracować nad swoją kondycją. Jednak coś mnie zatrzymało przed podejściem do balkonu. Czułam, że nie jestem tu sama.
Co się ostatnio dzieje z tym miejscem?Spędziłam w Hogwarcie sześć lat, a dopiero teraz zaczynają się tu robić schadzki. Świetnie, będę musiała znaleźć kolejne miejsce.
— Abigail?
Gdy to usłyszałam, zmroziło mnie. I nie było to przez podmuch zimnego wiatru.
Rozpoznałam ten głos, to była Hannah. Jednak jej ton nie był tak radosny i energiczny, jak zawsze. Szybko stworzyłam źródło światła zaklęciem Lumos i odnalazłam przyjaciółkę.
Dziewczyna siedziała pod ścianą, z daleka od otwartego wyjścia na balkon. Makijaż spływał jej po policzkach przez łzy, które musiały płynąć przez długi czas.
CZYTASZ
Wicked Game • Syriusz Black
FanfictionW Wielkiej Brytanii nadeszły mroczne czasy. Potężny czarnoksiężnik zbiera armię swoich popleczników, którzy zrobią wszystko, aby przywrócić na świecie porządek, ich porządek. Polegający na panowaniu czarodziei czystej krwi. Pośród tego wszystkiego...