II. Rozdział 10

3.5K 279 88
                                    

Oderwałam się od mężczyzny i spojrzałam w jego jasne oczy, które wypełnione były teraz zdziwieniem i bólem.

— Ja... — powiedziałam, a on już wiedział, co zamierzałam zrobić.

— Wiem, przepraszam. Nie powinienem był.

— Nie, nie! — zaprzeczyłam szybko i przybliżyłam go do siebie, gdy zaczął się oddalać. — Ja po prostu... Przepraszam. Przepraszam za wszystko, co powiedziałam i zrobiłam.

Przez jego twarz przebiegł cień zwątpienia i niedowierzania, aż powrócił szczery uśmiech.

— Powiedz mi proszę, że nie jestem aż tak pijana i nie robię z siebie idiotki.

Syriusz zaśmiał się i oparł się o zagłówek kanapy.

— Robiłaś już z siebie większą idiotkę — odparł ze śmiechem.

Oburzona roześmiałam się na głos i uderzyłam go w ramię.

— Tak? — zapytałam. — Na przykład kiedy?

— Na przykład wtedy, gdy przyjęłaś ten pierścionek — powiedział, wskazując na moją dłoń.

Popatrzyłam na niego, przewracając oczami. Zdjęłam go z mojej ręki i odrzuciłam na stół. Niestety nie trafiłam i opadł z brzękiem na drewnianą podłogę.

— Już. Zadowolony? Poza tym wydaję mi się, że zachowałam się gorzej, gdy zgodziłam się na związek z tobą.

Widząc jego zdziwioną minę, wybuchłam głośnym śmiechem.

— No w takim razie, to ja zostawię panią w samotności — powiedział.

Gdy wstał z kanapy, pociągnęłam go za skrawek koszuli, przez co stracił równowagę i ponownie opadł na sofę, tym razem robiąc sobie mnie za poduszkę. Jęknęłam z bólu czując, jak jego łokieć wbił się w mój brzuch.

— I kto jest tutaj pod większym wpływem procentów? — prychnęłam.

Miałam jeszcze coś dopowiedzieć, krytykując jego wagę, lecz moje usta zostały zajęte tymi należącymi do Blacka.

X

Obserwowałam Francisa, który popijał powoli herbatę, czytając przy okazji Proroka Dziennego. Wciąż w głowie słyszałam tylko zdenerwowane „Dokończ to w końcu", lecz widocznie telepatia nie działa. Kiedy mężczyzna złapał mnie na tym, że mu się przyglądam, spojrzał na mnie z uśmiechem i odłożył gazetę.

— Jak poszło spotkanie z przyjacielem? — zapytał.

W głowie przeleciały mi wspomnienia z zeszłego wieczoru, gdy przez długi czas wymienialiśmy z Syriuszem pocałunki. Odwzajemniłam uśmiech Carltona.

— Pozytywnie — odparłam. — Trochę przeholowałam z ognistą, ale zdecydowanie pozytywnie.

Francis popatrzył na mnie uważnie, na co przewróciłam oczami.

— Spokojnie, nie wracam do tego.

Lecz wracasz do niego, usłyszałam w głowie, przez co musiałam powstrzymać szeroki uśmiech.

Kolejne przebłyski, gdy wylądowaliśmy ze śmiechem na podłodze, zastanawiając się, czy nie obudziliśmy całego domu.

— Dzisiaj jest sylwester — zaczęłam rozmowę. — Weasleyowie i Lupinowie urządzają przyjęcie, jesteśmy zaproszeni.

— Nie jestem pewien, czy czuję się na to na siłach — powiedział.

W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka.

Wicked Game • Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz