Wyszłam wściekła z mieszkania trzaskając drzwiami tak mocno, że prawie wyrwałam je z zawiasów. Zignorowałam niską temperaturę i ubrana w cienką sukienkę zaczęłam po prostu iść przed siebie, ściskając w ręce paczkę papierosów, którą udało mi się ukraść Syriuszowi. Otworzyłam ją i zauważyłam, że była prawie pełna, jedynie dwa z nich zostały wypalone.
Wyjęłam różdżkę i odpaliłam jednego z nich, przy okazji rzucając na siebie zaklęcie ogrzewające, żeby nie zamarznąć. Stukając głośno obcasami, skręciłam w uliczkę prowadzącą do pobliskiego parku. Zaciągnęłam się przy okazji tytoniem, który mimo wszelkich nadziei, nie pozwolił mi się uspokoić.
Warknęłam pod nosem, co za kompletny dupek! Kto mu podrzucił ten pomysł do cholery?! Tak, Abigail. Jemu dalej na tobie zależy, wciąż cię niezmiernie kocha i chce chronić zupełnie tak, jak kiedyś.
Gdyby tylko nie powstrzymało mnie kilka osób, z pewnością zabiłabym go w tamtym momencie gołymi rękami.
Jeżeli tak ma wyglądać moje życie z nim, muszę się jak najszybciej przeprowadzić. Cholera, będę nawet mieszkać w tym zimnym, znienawidzonym przeze mnie zamczysku. Jeśli Black dosłownie życzy sobie mojej śmierci i tego nie ukrywa, nie będę mieszkać z nim pod jednym dachem.
Opadłam wściekła na ławkę ukrytą między drzewami, ciesząc się, że jest już prawie północ. Dzięki temu było tutaj pusto. Przytrzymałam kolejnego papierosa w ustach i rozpuściłam włosy, które były wcześniej spięte w ciasnego koka. Rozczesałam je palcami i pozwoliłam opaść falami na ramiona, biust oraz plecy.
Oparłam się o oparcie i wydmuchiwałam dym z ust, patrząc na księżyc, który rozpoczął swoją wędrówkę do nowiu. Chował się chwilami za chmurami, które kompletnie zasłoniły gwiazdy.
Siedziałam z wyprostowanymi nogami i zdjętymi butami, które zaczęły mnie niezwykle upijać.
Kolejny papieros został odpalony przez moją różdżkę.
Spojrzałam w dół na moją wolną dłoń, mrużąc brwi. Uniosłam ją na wysokość oczu i zaczęłam wpatrywać się w pierścionek. Przez mrok, jaki tutaj panował, kamień wydawał się niemal czarny. Wszystko mnie teraz denerwowało, ale on najbardziej. Niemal czułam, jak pali moją skórę.
Przewróciłam oczami i ponownie włożyłam używkę między moje wargi, a następnie zaczęłam siłować się z pierścionkiem. Niestety moja ręka była mocno spuchnięta przez kontakt z pewną twarzą.
Gdy udało mi się go ściągnąć, odetchnęłam głośno i schowałam go głęboko do kieszeni, starając się zapomnieć o całym bożym świecie. Myśl o Francisie powinna być dla mnie teraz ratunkiem i ucieczką od rzeczywistości, jednak była czymś zupełnie przeciwnym.
— Abigail! — usłyszałam kobiecy głos wołający mnie oraz dostrzegłam światło z końca czyjejś różdżki. — Hoden!
Przez chwilę zaczęłam głowić się nad tym, kto to jest. Po chwili jednak przypomniałam sobie, to była Tonks.
— Abigail! — zawtórował jej zdenerwowany, męski głos. Nad tym, do kogo on należy nie musiałam się ani sekundę zastanawiać.
Wygaszonego papierosa rzuciłam na ziemię i przygniotłam butem, a następnie wyjęłam kolejnego. Tak, jakbym niczego nie słyszała.
Poczułam kropelkę deszczu spadającą na moją głowę, a następnie policzek. Zacisnęłam mocniej dłonie, tego mi jeszcze brakowało.
Usłyszałam kroki niebezpiecznie blisko mnie i odetchnęłam głęboko, moja kryjówka została znaleziona. Przed moimi oczami ujrzałam Blacka z kroplami krwi na koszuli, chociaż jego nos został już naprawiony za pomocą magii. Nim otworzył usta, aby coś powiedzieć, wyprzedziłam go.
CZYTASZ
Wicked Game • Syriusz Black
FanfictionW Wielkiej Brytanii nadeszły mroczne czasy. Potężny czarnoksiężnik zbiera armię swoich popleczników, którzy zrobią wszystko, aby przywrócić na świecie porządek, ich porządek. Polegający na panowaniu czarodziei czystej krwi. Pośród tego wszystkiego...