Perspektywa Syriusza, narracja trzecioosobowa
Syriusz był zły. Nie, to mało powiedziane. On był wściekły.
Siedział w salonie na Grimmauld Place, cały spięty i nerwowy. Nie robił tego odkąd pisał ostatni egzamin w Hogwarcie, ale pogryzł już prawie wszystkie paznokcie. Nie obchodził go fakt, że ma na sobie ubrania poplamione krwią. Nawet to, że była to krew jego ukochanej. W tym momencie nie liczyło się nic, jedynie Abigail. A raczej to, czy ona przeżyje.
Pierwszą osobą, która zjawiła się w posiadłości Hoden była Hannah, co jeszcze bardziej pogorszyło całą sytuację. Kobieta widząc swoją przyjaciółkę, która była na skraju śmierci, niemal zemdlała.
Po krótkim ataku paniki i ogromnym szlochu, Black musiał zastosować na niej jeszcze większą terapię szokową. Zdarł sobie głos na panią Lupin, aż ta przypomniała sobie, że fakt, wie co nieco o uzdrawianiu, przynajmniej w przeciwieństwie do mężczyzny.
Niestety jej ręce i głos za bardzo się trzęsły, aby jakkolwiek pomóc.
Dosłownie sekundę później pojawił się Snape. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy Syriusza szczerze ucieszył jego widok.
— Odsunąć się — warknął czarodziej, z różdżką wyciągniętą wcześniej w pogotowiu.
Tuż za nim do budynku wszedł Dumbledore.
Severus przykucnął obok kobiety, mrucząc pod nosem jakieś zaklęcia. Momentalnie przestał, gdy spostrzegł rękojeść sztyletu, którym Hoden została dźgnięta. Black nigdy nie widział w jego oczach czegoś innego, niż obojętność, lecz teraz to się zmieniło. On był szczerze przestraszony.
Popatrzył na dyrektora Hogwartu, który również to zobaczył. Usta Mistrza Eliksirów były mocno zaciśnięte w idealnie prostą linię.
— Musimy teleportować się do Munga — powiedział poważnie.
Gdy udało mu się chociaż trochę zatamować krwawienie, wziął Abigail na ręce.
— Co? — zapytał Syriusz. W innych okolicznościach, od razu zabiłby Snape'a za chociażby dotknięcie Hoden. — Idę z wami.
Dwójka już zniknęła za drzwiami, a słychać było charakterystyczny dźwięk towarzyszący przy teleportacji.
Teraz czekał w mieszkaniu, mając ochotę zniszczyć wszystko, co się w nim znajdowało. Dumbledore nakazał mu wracać na Grimmauld Place.
Gdyby nie cholerny Glizdogon, po pierwsze nie musiałby spędzać dwunastu lat w Azkabanie, ale teraz mógłby pokazać się wśród ludzi! Co za tym idzie, mógłby być przy Abigail.
Jako jedyny nie zjawił się w Mungu i został bez jakichkolwiek informacji. Myśląc o tym wszystkim, wstał do barku, z którego wyjął butelkę Whisky i szklankę. Nalał ją do pełna, wypił za jednym razem i rzucił w drugi koniec pokoju.
Dopiero na drugi dzień, gdy o samym świcie w salonie stanęła Hannah, dowiedział się czegoś konkretnego.
— To jakaś paskudna czarna magia — powiedziała, z ciemnymi kręgami pod oczami. Musiała nie spać całą tą noc. Black jedynie złapał trzydzieści minut, może godzinę snu. — Nie wiedzą, co to za czar. Musieli wprowadzić ją w śpiączkę, teraz będą ją utrzymywać przy życiu i uzupełniać krew.
Mężczyzna zacisnął mocno dłonie w pięści i odetchnął głośno, próbując nie krzyczeć.
Następnie minęły kolejne godziny, dni, tygodnie. Z Syriuszem było coraz gorzej.
CZYTASZ
Wicked Game • Syriusz Black
FanfictieW Wielkiej Brytanii nadeszły mroczne czasy. Potężny czarnoksiężnik zbiera armię swoich popleczników, którzy zrobią wszystko, aby przywrócić na świecie porządek, ich porządek. Polegający na panowaniu czarodziei czystej krwi. Pośród tego wszystkiego...