II. Rozdział 2

3.7K 266 155
                                    

Rok 1985

Po prostu nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie, ale nie wiedziałam, że to tak bardzo zaboli. Nie wiedziałam nawet, do kogo się udać. Wujostwo miało mnie dość i kazali sięgnąć po pomoc specjalistów. Mimo, że mam im to za złe rozumiem, czemu nie chcieli mieć ze mną kontaktu.

Jestem wrakiem człowieka, który szuka pocieszenia w butelce alkoholu.

Jak na marzec, pogoda była okropna. Od kilku dni bez przerwy padało, za to teraz rozpętała się ogromna burza. Teleportowałam się pod adres, który mimo upływu długiego czasu wciąż pamiętałam. Czułam, jak moje oczy pieką od płaczu, a makijaż spływa po moich policzkach. Przynajmniej teraz łzy wtopiły się w deszcz, który z mocnym uderzeniem odbijał się o moją twarz.

Zdjęłam przemoczone okulary i schowałam je do kieszeni kurtki, a następnie przełamałam się i otworzyłam ogromną bramę z pozłacaną literą „C". Przebiegłam przez podjazd, o mało nie wywracając się na śliskich kamieniach.

Wbiegłam po schodach prowadzących do ogromnego, staroświeckiego dworu i rzuciłam się na kołatkę do drzwi. Postukałam nią agresywnie w drzwi, aż te otworzyły się. Po drugiej stronie stał skrzat domowy, którego już kiedyś poznałam, Różka.

— Kto to, Różko? — usłyszałam za nią głos odbijający się echem.

— Pani Hoden, panie Francisie — oznajmiła skrzatka cichym głosem.

— Mara? — zdziwił się.

Chwilę później zobaczyłam go, nic a nic się nie zmienił. Domyśliłam się, że musiał przez dłuższy czas siedzieć w domu, gdyż nie miał na sobie marynarki oraz krawata, a jedynie białą koszulę z podwiniętymi rękawami, czarno — granatową kamizelkę w delikatne wzory oraz oczywiście proste, ciemne spodnie od garnituru.

Czarne, proste włosy z cienkim pasmem szarości, które najczęściej zaczesywał elegancko do tyłu były teraz w lekkim nieładzie, gdyż kilka kosmyków opadało na jego naznaczone zmarszczkami czoło.

Ta sama kwadratowa, ostro zarysowana szczęka, długi i lekko zakrzywiony nos oraz wąskie usta. Najbardziej przykuwającym elementem były jego oczy. Piwne, z ledwo dostrzegalnymi, ciemnozielonymi obwódkami dookoła źrenic.

Zdziwiłam się, gdyż zapamiętałam, że zawsze miał idealnie ogoloną twarz. Teraz widoczny był na niej kilkudniowy zarost.

Widząc mnie w takim stanie, całkowicie przemoczoną, ze zniszczonym makijażem i pogniecionymi ubraniami oraz mocno zaczerwienionymi oczami, westchnął głośno i wzruszył ramionami.

— Pomyślałam, że w końcu skorzystam z zaproszenia — wyjaśniłam załamującym się głosem, wciąż walcząc z płaczem.

Uśmiechnęłam się z bólem czując, jak po moim policzku spływa pojedyncza łza.

x

Skrzatka zaprowadziła mnie do jednej z wielu łazienek i podała czyste, złożone ubrania. Domyśliłam się, że mogły należeć do jego byłej żony. Strój składał się z niezwykle miękkiego, ciemnobrązowego swetra oraz czarnych spodni wykonanych z cienkiego materiału, który sięgał mi kilka centymetrów przed kostki.

Wytarłam mokre włosy sięgające mi do łopatek i zmyłam resztki tuszu z twarzy. Gdy stwierdziłam, że nie wyglądam już jak kompletne straszydło, wyszłam z pomieszczenia. W odmętach mojej pamięci wciąż tkwił plan tego domu, dlatego skierowałam się do głównego, największego salonu. Odetchnęłam głośno czując, jak w końcu się uspokajam.

Wicked Game • Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz