9.

5.8K 422 268
                                    

Zaczęłam kierować się w stronę schodów z wieży, aby przejść do tej, na której znajdował się Lupin. Byłam wściekła.

— A ty gdzie się wybierasz? — zapytała mnie Hannah.

— Niedługo wrócę, trochę mi słabo w tym tłumie.

Małe kłamstwo nigdy nikomu nie zaszkodziło. Dziewczyna uwierzyła mi.

Opatuliłam się szczelniej kurtką, gdyż zerwał się silniejszy wiatr. Zbiegłam drewnianymi, trzeszczącymi schodkami, w środku bojąc się na nich o moje życie. Przeszłam przez duże, drewniane szczebelki, uważając na swoją głowę i licząc po kolei wieżyczki. Od tej, na której wcześniej byłam, gryfon stał na piątej z kolei.

Druga, kolory Slytherinu. Przeskoczyłam nad leżącym na ziemi drewnem. Trzecia, czwarta...

Ha! Piąta.

Odnalazłam schody i wspięłam się nimi na górę. Uczniowie widząc mnie, przepychającą się, w dodatku z kolorami innego domu, spoglądali na mnie złowrogo. Przepraszałam ich po kolei, aby nie wyjść na skończonego, niekulturalnego chama, aż znalazłam się przy barierkach za chłopakiem w długiej, brązowej kurtce i szaliku w bordowo — złote pasy.

Postukałam go palcem w ramię, a ten odwrócił się zdezorientowany. Gdy zorientował się, kto mu przeszkadza, na jego twarz wpłynął strach.

Matko, on wyglądał okropnie. Był biały niczym śnieg i widocznie bardzo zmęczony. Nie przypominał siebie.

— Abigail? — odezwał się pierwszy słabym głosem.

— Wiesz co, Lupin? Brzydzę się nie tylko tobą, ale całą waszą cholerną czwórką. Czy każdy z was pogrywa sobie z uczuciami dziewczyn? — odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.

— Posłuchaj, ja mogę ci to... — zaczął się tłumaczyć.

Nie czekałam na żadne wyjaśnienia, zagryzłam wargę i uniosłam rękę. Czułam się tak, jakby czas nagle zwolnił. Powieki gryfona rozszerzyły się w strachu czując, co zamierzam zrobić. Nim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, uderzyłam go z całej siły prosto w nos.

Chłopak pod wpływem uderzenia odskoczył do tyłu. Dopiero po chwili mógł na mnie spojrzeć, zaciskając nos, z którego kapały krople krwi.

Złapałam bruneta za kurtkę i zmusiła go, aby spojrzał mi w oczy.

— Uwierz mi, że jeśli jeszcze raz skrzywdzisz moją przyjaciółkę to będę celowała niżej, o wiele niżej — warknęłam cicho, aby tylko on mógł mnie usłyszeć. Niestety i tak zwróciliśmy już na siebie dużo uwagi. — Cała wasza zgraja jest siebie warta.

Puściłam materiał, który mocno zaciskałam w pięściach. Nie tracąc ani minuty więcej, odeszłam nie oglądając się za sobą.

x

Kilka godzin później,

Syriusz

Chłopak siedział na materacu swojego łóżka, tak samo jak reszta huncwotów. Mimo małej imprezy zorganizowanej w Pokoju Wspólnym, aby uczcić ich wygraną to żaden z nich nie był w stanie iść i się bawić.

Peter po prostu nie był towarzyską osobą, James cierpiał po bliskim spotkaniu z kaflem, Remus odchorowywał pełnię i randkę z pięścią Hoden, a Syriusz nie był w humorze na żadne harce. Kolejna kłótnia z Regulusem wystarczająco go zdenerwowała.

Poza tym, nie wierzył w to, do czego ta cholerna krukonka była zdolna. Fakt, mogła być zła i tak dalej, ale żeby od razu podnosić na niego rękę? Niedorzeczność.

Wicked Game • Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz