Tego wieczoru specjalnie postanowiłam włożyć trochę więcej pracy w to, jak wyglądam. Myśląc o tym jak absurdalne jest moje zachowanie i fakt, że pierwszy raz w życiu faktycznie świętuję walentynki, rozczesałam i zaplotłam górną część moich włosów w dobieranego warkocza.
Ubrałam się w czarną, krótką spódniczkę i granatowy sweter, na którym odbijał się złoty wisiorek z pierwszą literą mojego imienia.
— Proszę, proszę — powiedziała Hannah, gdy weszła do naszego dormitorium. Zauważyłam na jej twarzy szeroki uśmiech, a w rękach duży bukiet czerwonych róż.
— Widzę, że pan Lupin wkupił się w twoje łaski po tych kartkach — mruknęłam, sięgając po kosmetyki. Zasiadłam przed lustrem i rozpoczęłam rytuał udawania, że wiem, co mam z nimi robić.
Brunetka wstawiła kwiaty do wazonu, który był zakopany gdzieś w jej szafie oraz wlała do niego wodę.
— Ja za to widzę, że panna Hoden zaraz zniszczy swój wygląd, kiedy w końcu wsadzi sobie tą maskarę do oka — westchnęła Moore i wzięła krzesło sprzed mojego lustra, a następnie usiadła naprzeciwko mnie i zabrała ode mnie tubkę z tuszem.
Dziewczyna pomogła mi się pomalować, przy okazji opowiadając o wydarzeniach z dzisiejszego dnia.
— Widziałam się z Lily — zaczęła. — Ta dziewczyna niedługo wykończy się z Jamesem, przysięgam.
W jej głosie słyszałam rozbawienie, dlatego jeszcze bardziej zaciekawiły mnie jej słowa.
— Ma gorzej ode mnie? — prychnęłam. — Biedna.
— Wyobraź sobie, że Potter zapłacił kilku dzieciakom z chóru, żeby zaśpiewały jej jakąś balladę — wyjaśniła. — Evans prawie zeszła na zawał, gdy ją zaskoczyli.
Zaczęłam się głośno śmiać, próbując sobie wyobrazić minę rudowłosej. Krukonka spojrzała na mnie i zlustrowała mój strój wzrokiem, a następnie uśmiechnęła się szeroko.
— Co? — zapytałam, lekko przestraszona. — Coś nie tak? To trochę za dużo?
Hannah pokręciła rozbawiona głową.
— Nie, po prostu to wciąż dziwne — odparła. — Widzieć, jak się dla niego odstrajasz.
— Wcale się nie odstroiłam! — krzyknęłam oburzona. Widząc, jej spojrzenie, przewróciłam oczami. — Dobrze, może trochę.
Popatrzyłam na zegarek i przeklęłam siarczyście pod nosem. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że lepiej już nie będzie. Wstałam z krzesła i wybiegłam z dormitorium rzucając za sobą, że jestem spóźniona.
Wyszłam przed pokój wspólny i o mało nie zderzyłam się z chłopakiem stojącym niedaleko wyjścia. Spojrzałam w górę i dostrzegłam Syriusza z szerokim uśmiechem na twarzy.
Zauważyłam, że on również nie pogardził od stania przez godzinę przed lustrem. Jego włosy były ładnie ułożone i rozczesane, co na pewno zrobił z grymasem na twarzy, w dodatku po długim czasie zadawania sobie pytania „Czy warto?". Miał na sobie czarną (a jakże) koszulę z podwiniętymi rękawami oraz tego samego koloru spodnie. Zauważyłam na jego prawym nadgarstku coś niespotykanego, czyli biżuterię.
Gryfon miał na sobie bransoletkę wykonaną z granatowych koralików na czarnym sznureczku. Nie skomentowałam tego, jedynie przeniosłam wzrok na coś innego, a mianowicie bukiet kwiatów, który trzymał.
Nie poszedł na łatwiznę i nie zdobył dla mnie oklepanych, czerwonych róż. Chłopak trzymał w ręce piękne, niebieskie niezapominajki. Mogłam się jedynie domyślać, że był to celowy wybór.
CZYTASZ
Wicked Game • Syriusz Black
FanfictionW Wielkiej Brytanii nadeszły mroczne czasy. Potężny czarnoksiężnik zbiera armię swoich popleczników, którzy zrobią wszystko, aby przywrócić na świecie porządek, ich porządek. Polegający na panowaniu czarodziei czystej krwi. Pośród tego wszystkiego...