Czułam, jak rajstopy na moich gołych stopach przemiękają od śniegu, który znajdował się na ziemi. Na moją głowę spadało coraz więcej płatków, zaczynałam trząść się z zimna. Wiedziałam jednak, że nie mogę się zatrzymać.
Jestem wściekła. Czy tylko wściekła? Obrzydzona, smutna... zawiedziona. Na siebie, tak jak i na niego.
Zamroziło mnie, kiedy przypomniałam sobie co znajduje się na moich ramionach — marynarka Blacka. Nie zastanawiając się dłużej nad tym co powinnam zrobić, zrzuciłam ją z siebie i poszłam dalej, poszukując ratunku, ucieczki, miejsca, w którym mogłabym na spokojnie pomyśleć. Mijałam kolejne całujące się po kątach pary i poczułam, jak się spinam.
Nie wierzę, że on mógł to zrobić. Bez żadnych zahamowań, myśląc, że owinął mnie sobie wokół palca. Nic z tych rzeczy.
Mimo, że w środku czułam szybsze bicie serca, które nie było spowodowane moim biegiem i zdenerwowaniem, nie zamierzałam się poddawać i dać mu pomyśleć, że wygrał.
Dzień wcześniej
Na krótko przed ciszą nocną udałam się do biblioteki, ledwo mogąc utrzymać w rękach pięć tomów opasłych książek. Czułam, że zaczynają ześlizgiwać się z moich dłoni, dlatego zaczęłam panikować. Przeklęłam pod nosem i zatrzymałam się, pomagając sobie kolanem podnieść książki.
— Wiesz, że z drugiej perspektywy wygląda to komicznie?
Przerażona podskoczyłam i cały mój wysiłek poszedł na marne, gdyż wszystko wyleciało z moich rąk. Spojrzałam zawiedziona na porozrzucane na ziemi księgi, a następnie odwróciłam się do stojącej za mną osoby ze zdenerwowanym wyrazem twarzy.
— Czy ty się nie boisz śmierci? – zapytałam wściekła Blacka, który wydawał się świetnie bawić z mojej nieporadności.
— Jakoś od dwóch lat, czemu pytasz?
Prychnęłam na jego słowa i przyklęknęłam, aby zebrać książki. Chłopak kucnął tuż obok mnie i wziął mi sprzed nosa trzy z nich. Popatrzyłam na niego z uniesioną brwią.
— Co ty wyprawiasz?
— Czyżby to czas na zmianę szkieł? – zażartował ze mnie i mojej wady wzroku. Przewróciłam na to oczami, na co ten westchnął. – Nie będę zachowywał się jak skończony dupek, czasami pomagam ludziom. Wiem, dziwne zjawisko.
— Tak, zwłaszcza mi – bąknęłam pod nosem, czego na szczęście nie usłyszał.
Wskazałam Syriuszowi, aby szedł za mną do biblioteki.
Zauważyłam, że nie miał już na sobie mundurka, a czarny sweter i tego samego koloru dżinsy. Jak zwykle jego ciemnobrązowe włosy były nierozczesane i potargane. Kiedy chłopak zauważył, że mu się przyglądam, spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
— Naoglądałaś się? – zaśmiał się cicho.
— Tak i wciąż nie wierzę, że przy takiej twarzy lgnie do ciebie tyle dziewczyn – westchnęłam.
Gryfon prychnął, przewracając oczami.
— Może tu nie chodzi o wygląd, a pewne umiejętności? – zapytał, uśmiechając się zadziornie.
Pokręciłam głową na jego zachowanie, starając się ukryć zaczerwienione policzki. Do czego to doszło, że jego szczeniackie zachowanie wywołuje u mnie inne reakcje niż zdenerwowanie.
— Można się tego domyślić, zwłaszcza po poziomie IQ twoich niektórych ofiar.
— Ofiar? – zaśmiał się głośno.
CZYTASZ
Wicked Game • Syriusz Black
FanfictionW Wielkiej Brytanii nadeszły mroczne czasy. Potężny czarnoksiężnik zbiera armię swoich popleczników, którzy zrobią wszystko, aby przywrócić na świecie porządek, ich porządek. Polegający na panowaniu czarodziei czystej krwi. Pośród tego wszystkiego...