Noc Duchów, czyli najweselsze i najbardziej wyczekiwane dla czarodziejów wydarzenie w roku. Dla uczniów Hogwartu była to tym bardziej ekscytująca noc, gdyż oznaczała huczne świętowanie. Raz na kilka lat w zamku odbywał się bal przebierańców, aby urozmaicić ten radosny dzień.
W czasie mojej nauki nigdy się on nie odbył, dopiero teraz, w ostatniej klasie. Nauczyciele zakrywali fakt bitwy, jaka była prowadzona za murami zamku z czarnoksiężnikiem, którego imienia nie wolno było wymawiać. Czasy, jakie nas nastały były przerażające.
Jednak nie dzisiaj było o tym myśleć.
Przeszłyśmy z Pokoju Wspólnego długimi, ciemnymi korytarzami do Wielkiej Sali. Skrzaty postarały się nie tylko o dekoracje, ale również o światło, które było ciemniejsze niż zwykle, co dodawało zamkowi mroku.
Czułam, że się denerwuję. Nie lubię dużych zbiorowisk, jak to. Nie umiem tańczyć, nie mam z kim porozmawiać, a muzyka, która jest zazwyczaj puszczana na tego typu wydarzeniach przyprawia mnie o mdłości. Zdecydowanie wolałam mugolskiego rocka, za co byłam wiecznie krytykowana przez rodziców.
Większość uczniów znalazła się już na miejscu imprezy, jednak niektórzy tak samo spóźnialscy, jak my, biegli jak na zarwanie głowy.
Wkroczyłyśmy do największego, głównego pomieszczenia Hogwartu i aż oniemiałam z zachwytu. Wszędzie znajdowały się różnej wielkości dynie, w których wycięte były najróżniejsze wzory. Każda z nich miała w środku świeczkę.
Sklepienie ukazywało księżyc, który był w połowie swojej wędrówki do pełni.
Pod ścianami ustawione były stoliki przykryte długimi, czarnymi obrusami. Każdy taki stół mógł być zajęty przez maksymalnie sześć osób.
W środku znajdował się już tłum poprzebieranych osób. Jak zauważyłam, w kręgu płci pięknej najpopularniejszym kostiumem była wróżka, księżniczka bądź kot. Idealnie wpasowałam się w jedną z tych kategorii, chociaż wciąż nie mogłam zadecydować, czy udaję królewnę, czy magiczną istotę.
Hannah za to upodobniła się do samej Roweny Ravenclaw, zostawiając swoje włosy rozpuszczone, lekko falowane i ubierając długą, średniowieczną suknię w kolorze wieczornego nieba.
Zanim bal mógł się rozpocząć, dyrektor czekał, aż każdy znajdzie swoje miejsce, aby mógł wygłosić przemowę.
Stanęłam w kącie z Moore i słuchałam praktycznie tych samych słów, które profesor Dumbledore przekazywał nam co roku.
— Psst! – usłyszałam obok moją przyjaciółkę. Chciała zwrócić moją uwagę, starając się nie zakłócić ciszy. Spojrzałam w jej kierunku zdezorientowana, aż po chwili dostrzegłam, na co próbuje nieudolnie wskazać głową.
Niedaleko nas stała grupka huncwotów, licząca sobie czterech osobników płci męskiej. Momentalnie zagryzła szczękę, nie chcąc ukazać na twarzy nienawiści, jaką pałałam do jednego z nich.
Syriusz Black przerósł samego siebie. Jego włosy, zwykle pokręcone i niedbale zarzucone do tyłu były tym razem prostsze niż zwykle, a niektóre z kosmyków opadały mu na twarz w formie prostej grzywki. Jego strój składał się z białych, prostych spodni, obcisłej kamizelki tego samego koloru, która miała głęboki dekolt i krótkiej, żółtej marynarki w czarne pasy. Z daleka mogłam dostrzec, że szyję Blacka zdobi prosty, srebrny naszyjnik.
Nie musiałam się dłużej zastanawiać za kogo się przebrał, byłam rozeznana w mugolskich sprawach. Zdziwił mnie jednak fakt, że on, wychowany w tak ważnym i szanowanym rodzie czarodziei czystej krwi nie brzydził się tych rzeczy.
CZYTASZ
Wicked Game • Syriusz Black
Fiksi PenggemarW Wielkiej Brytanii nadeszły mroczne czasy. Potężny czarnoksiężnik zbiera armię swoich popleczników, którzy zrobią wszystko, aby przywrócić na świecie porządek, ich porządek. Polegający na panowaniu czarodziei czystej krwi. Pośród tego wszystkiego...