29.

4.8K 339 189
                                    

Po interwencji nauczycieli i kolejnych przesłuchiwaniach, mogłam wyjść z gabinetu dyrektora. Dormer został złapany, co było dla mnie po prostu czymś nie do uwierzenia.

Chciałabym w tym momencie zobaczyć miny jego rodziców.

— Abigail! — usłyszałam za sobą Syriusza, który starał się utrzymać normalny głos, mimo obrażeń, które na pewno go bolały.

Odwróciłam się i ujrzałam biegnącego chłopaka, którego twarz przybrała skrzywiony wyraz. Westchnęłam głośno i zatrzymała się, aby mógł spokojnie podejść.

— Miałeś zostać z Pomfrey — przypomniałam mu, lekko zdenerwowana. — Coś ty znowu wymyślił?

— Chciałem cię przeprosić — odparł ze skruchą. — Powinienem był cię posłuchać, zanim na niego naskoczyłem.

Prychnęłam cicho i stanęłam, krzyżując ręce w rmaionach.

— Powinieneś — mruknęłam. — To śmierciożerca, wiesz co mógłby ci zrobić? Masz szczęście, że wyłapałam moment, w którym wyciągał różdżkę.

— Co ja bym bez ciebie zrobił, tego typu gadka, tak? — zaśmiał się, a następnie syknął z bólu i złapał za skroń, która wciąż nie została uleczona. Podłużna rana ponownie zaczęła powoli krwawić.

— Syriusz, Pomfrey — powiedziałam twardo. — W tej chwili.

— W tych okolicznościach? Nie ma mowy, muszę cię odprowadzić.

— Nie jestem dzieckiem — odparłam urażona. — Potrafię sobie poradzić.

Brunet uniósł jedną brew, nie do końca pewny co do moich słów.

— Jasne. W takim razie co byś zrobiła, gdybym wcześniej nie zainterweniował?

— Najpewniej kopnęłabym tego buca w krocze i miałabym go z głowy.

Staliśmy przez moment w ciszy, oboje starając się nie zaśmiać na głos, jedynie wymieniając spojrzenia i szerokie uśmiechy.

— Nie do wiary, że prawie zginęliśmy, a ty już żartujesz. Brak ci którejś klepki? — zapytał, opierając się o ścianę.

— Klepki to zaraz tobie zabraknie, jeśli nie pójdziesz do pielęgniarki.

— Moja matka nie była zbyt dobra jeśli chodzi o opiekowanie się mną, ale uwierz mi, nie potrzebuję zastępczyni.

Otworzyłam szeroko buzię, niesamowicie zdziwiona i urażona. Pchnęłam chłopaka w ramię, na co ten zaniósł się chichotem.

— Jestem twoją dziewczyną, a nie matką! Mam prawo się o ciebie martwić, a ty jak zwykle zgrywasz nieustraszonego — mówiłam, ignorując jego zachowanie.

— Nie udaję, a taki jestem, moja droga. Jak mógłbym zachowywać się jak tchórz, chcąc bronić moją ukochaną?

Pokręciłam głową i westchnęłam głośno.

— Idę stąd, a ty idziesz do skrzydła szpitalnego — rzuciłam do niego, odwracając się. — Nie przyjmuję odmowy!

Nim się obejrzałam, gryfon był u mojego boku.

— Ja za to nie przyjmuję tak bolesnego odrzucenia.

Spojrzałam na niego i ujrzałam Syriusza wpatrującego się we mnie z szerokim uśmiechem, który ukazywał jego proste, śnieżnobiałe zęby. Domyśliłam się, że miało mnie to rozśmieszyć i udobruchać.

— Nie działają na mnie twoje sztuczki. Nie zauważyłeś? — zażartowałam z jego ego.

Zdziwiło mnie, gdy usłyszałam głośny, głęboki śmiech chłopaka. Wredny uśmieszek momentalnie zniknął z mojej twarzy.

Wicked Game • Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz