Po interwencji nauczycieli i kolejnych przesłuchiwaniach, mogłam wyjść z gabinetu dyrektora. Dormer został złapany, co było dla mnie po prostu czymś nie do uwierzenia.
Chciałabym w tym momencie zobaczyć miny jego rodziców.
— Abigail! — usłyszałam za sobą Syriusza, który starał się utrzymać normalny głos, mimo obrażeń, które na pewno go bolały.
Odwróciłam się i ujrzałam biegnącego chłopaka, którego twarz przybrała skrzywiony wyraz. Westchnęłam głośno i zatrzymała się, aby mógł spokojnie podejść.
— Miałeś zostać z Pomfrey — przypomniałam mu, lekko zdenerwowana. — Coś ty znowu wymyślił?
— Chciałem cię przeprosić — odparł ze skruchą. — Powinienem był cię posłuchać, zanim na niego naskoczyłem.
Prychnęłam cicho i stanęłam, krzyżując ręce w rmaionach.
— Powinieneś — mruknęłam. — To śmierciożerca, wiesz co mógłby ci zrobić? Masz szczęście, że wyłapałam moment, w którym wyciągał różdżkę.
— Co ja bym bez ciebie zrobił, tego typu gadka, tak? — zaśmiał się, a następnie syknął z bólu i złapał za skroń, która wciąż nie została uleczona. Podłużna rana ponownie zaczęła powoli krwawić.
— Syriusz, Pomfrey — powiedziałam twardo. — W tej chwili.
— W tych okolicznościach? Nie ma mowy, muszę cię odprowadzić.
— Nie jestem dzieckiem — odparłam urażona. — Potrafię sobie poradzić.
Brunet uniósł jedną brew, nie do końca pewny co do moich słów.
— Jasne. W takim razie co byś zrobiła, gdybym wcześniej nie zainterweniował?
— Najpewniej kopnęłabym tego buca w krocze i miałabym go z głowy.
Staliśmy przez moment w ciszy, oboje starając się nie zaśmiać na głos, jedynie wymieniając spojrzenia i szerokie uśmiechy.
— Nie do wiary, że prawie zginęliśmy, a ty już żartujesz. Brak ci którejś klepki? — zapytał, opierając się o ścianę.
— Klepki to zaraz tobie zabraknie, jeśli nie pójdziesz do pielęgniarki.
— Moja matka nie była zbyt dobra jeśli chodzi o opiekowanie się mną, ale uwierz mi, nie potrzebuję zastępczyni.
Otworzyłam szeroko buzię, niesamowicie zdziwiona i urażona. Pchnęłam chłopaka w ramię, na co ten zaniósł się chichotem.
— Jestem twoją dziewczyną, a nie matką! Mam prawo się o ciebie martwić, a ty jak zwykle zgrywasz nieustraszonego — mówiłam, ignorując jego zachowanie.
— Nie udaję, a taki jestem, moja droga. Jak mógłbym zachowywać się jak tchórz, chcąc bronić moją ukochaną?
Pokręciłam głową i westchnęłam głośno.
— Idę stąd, a ty idziesz do skrzydła szpitalnego — rzuciłam do niego, odwracając się. — Nie przyjmuję odmowy!
Nim się obejrzałam, gryfon był u mojego boku.
— Ja za to nie przyjmuję tak bolesnego odrzucenia.
Spojrzałam na niego i ujrzałam Syriusza wpatrującego się we mnie z szerokim uśmiechem, który ukazywał jego proste, śnieżnobiałe zęby. Domyśliłam się, że miało mnie to rozśmieszyć i udobruchać.
— Nie działają na mnie twoje sztuczki. Nie zauważyłeś? — zażartowałam z jego ego.
Zdziwiło mnie, gdy usłyszałam głośny, głęboki śmiech chłopaka. Wredny uśmieszek momentalnie zniknął z mojej twarzy.
CZYTASZ
Wicked Game • Syriusz Black
FanfictionW Wielkiej Brytanii nadeszły mroczne czasy. Potężny czarnoksiężnik zbiera armię swoich popleczników, którzy zrobią wszystko, aby przywrócić na świecie porządek, ich porządek. Polegający na panowaniu czarodziei czystej krwi. Pośród tego wszystkiego...