18| Kiedy prawda wyjdzie na jaw

1.5K 136 53
                                    

Chłopak w swoim zielonym, bohaterskim uniformie przecisnął się przez okno do pokoju swojej dziewczyny. Przez skorupę na plecach miał nieco utrudnione zadanie, jednak jakoś zdołał się przedostać do środka.

- Wybacz, biegałem przez pół miasta za jakimś dziwnym bachorem. - tłumaczył się.

- Wal się. - burknęła, przechodząc obok niego. - Czekałam dwie godziny.

Dziewczyna była ubrana w swoją ulubioną koszulę nocną i wycierała swoje krótkie, dopiero co pomalowane, kruczoczarne włosy ciemnym ręcznikiem, który po chwili rozwiesiła na grzejniku, by wysechł. Sama położyła się na łóżku i zakopała w ciepłej pierzynie.

- Viv, daj spokój, wiesz, że to mój obowiązek. - zbliżył się do niej.

- Przez który mnie ciągle olewasz. - odwróciła się do niego plecami. - A ja chciałam ci coś powiedzieć.

- Tak się bawić nie będziemy. - mruknął pod nosem. - Wayzz, zdejmuj skorupę.

Zielonkawe światło rozświetliło ciemną sypialnię, oznajmując przemianę z bohatera w zwykłego dwudziestolatka. Brunet zdjął swoją koszulkę i rzucił się na łóżko. Obrócił ją na plecy i usiadł okrakiem na jej biodrach, pochylając się nad nią. Jej zielone oczy patrzyły na niego z obojętnością, pod którą próbowała zamaskować wszystkie uczucia, jakimi darzyła jego osobę.

- Złaź ze mnie. - próbowała go z siebie zepchnąć, jednak bezskutecznie.

Stanisław przyszpilił jej nadgarstki do poduszki i pochylił się nad nią. Próbował ją pocałować, ale ona skutecznie unikała jego ust.

- Viv, powiedz mi, co się dzieje. - martwił się.

Dziewczyna spojrzała na niego i wahała się przez dłuższą chwilę. W sumie też nie wiedziała, jak ma mu to powiedzieć. Niepokój narastał, a gęstą atmosferę można było kroić nożem.

- Jestem w ciąży. - palnęła prosto z mostu.

Mina chłopaka zrzedła. Poluźnił uścisk na nadgarstkach i zszedł z niej. Usiadł na skraju łóżka, przeczesując włosy, wypuścił z płuc przetrzymywane tam powietrze. Zapadła cisza, która zdawała się trwać wieki. Nie wiedział, jak ma zareagować.

- Przecież pigułki i gumki. Co ja, ty. Jak? - nie potrafił się wysłowić. Dziewczyna, widząc jego reakcję, zaczęła cicho szlochać. Niebieskooki się uspokoił i mocno ją przytulił. - Hej, nie płacz. - głaskał ją po plecach, żeby się uspokoiła. - Jest dobrze, tak? Przecież cię nie zostawię. Damy sobie radę.

🔻🔺🔻

Chłopak w pomarańczowym przebraniu lisa leżał na dachu i zastanawiał się nad bezsensem swojego życia. Jego głupie i kochliwe serce obrało sobie nowy cel, którym była Pszczoła. Spędzanie nocy na patrolach sprawiło, że bardzo się do siebie zbliżyli. W sumie to nie bardzo mieli wyjście. Biedronka patrolowała miasto z Kotem, a Paw z Ważką, a Żółw wolał być sam. Tak więc właśnie zostali we dwójkę.

Sam nie wiedział, dlaczego teraz to właśnie w niej się zakochał. Tyle razy poniósł w tej dziedzinie porażki, że próbował stłamsić to uczucie, zanim wpadłby w nie po same, lisie uszy. Niestety nie dał rady tego zrobić. Teraz siedział na dachu i rozmyślał czy warto jej o tym mówić i pogłębiać tę relację.

Kiedy już miał wracać do domu, gdzieś w górze zobaczył żółty rozbłysk i usłyszał dziewczęcy pisk.

🔻🔺🔻

Blondynka leciała w stronę swojego domu, ile tylko miała sił w swoich magicznych, owadzich skrzydłach. Musiała się pospieszyć, bo na jej bransoletce już tylko jeden koralik był koloru czarnego, co oznaczało, że do przemiany została jej niespełna minuta. Chciała wrócić do domu, nakarmić Pollen i udać się na patrol z Lisem.

Sama w to nie wierzyła, ale chłopak z dnia na dzień stawał się dla niej coraz ważniejszy. Bała się w cokolwiek angażować, ale to było trudniejsze, niż myślała.

Przeliczyła się jednak co do ilości czasu, jaki jej pozostał. Usłyszała kilka krótkich, ostrzegawczych piknięć, wiedziała, że jest już za późno. Nocne niebo przeciął jasny rozbłysk światła, świadczący o zdjęciu przemiany.

Żegnaj świecie, pomyślała.

Z każdym metrem bliżej bruku myślała tylko o tym, jaką okropną osobą była przez większość swojego życia. Teraz kiedy jej życie miało dobiec do końca, chciała jedynie wszystkich przeprosić i błagać na kolanach o wybaczenie. A szczególnie jedną osobę.

Będąc już niemal mokrą plamą, poczuła gwałtowne szarpnięcie, ale nie poczuła bólu. Kiedy otworzyła, mocno zaciśnięte powieki, zauważyła, że stoi na równych nogach w jakiejś ciemnej uliczce, a bohater, który ją uratował, zesztywniał. Blondynka obserwowała jego napiętą w jakimś dziwnym grymasie twarz. Wiedziała jedno: to nie jej się spodziewał.

Przemiana Nathaniëla również minęła. Czerwonowłosy odwrócił się na pięcie i odszedł bez słowa. Nawet Trixx darował sobie jakiekolwiek uszczypliwości, których nigdy nie skąpił swojemu podopiecznemu.

Blondynka stała i patrzyła, jak jej wybawiciel odchodzi. Nie była w stanie zareagować w żaden sposób. Zatroskane kwami wzleciało na wysokość jej niebieskich oczu.

- Wszystko dobrze, Chloé? - zapytało.

- Nie wiem. - odparła.

Nowy Wróg ||Miraculous||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz