34| Urodziny

905 91 24
                                    

Marinette już od piątkowego popołudnia chodziła zdenerwowana. Przecież osiemnaste urodziny ma się raz w życiu i chciała dopilnować, by wszystko było idealnie. Léon natomiast ubłagał rodziców, by wyjechali na cały weekend, co zrobili niechętnie, mając w pamięci ostatnie urodziny swoich dzieci.

Siłą kompromisu doszli do tego, że przyjęcie urządzą nad basenem. Było już na tyle ciepło, że bez przeszkód można było już korzystać z tej atrakcji. Chłopak już od piątkowego wieczoru zaczął wszystko przygotowywać, a, jako że na tych wszystkich bezsensownych rzeczach typu przekąski, czy napoje się nie znał, poprosił o pomoc Marinette. Dziewczyna dwoiła się i troiła, by wszystko było zgodnie z jej wyliczeniami i starała się, jak tylko mogła, by wszystko było idealnie przyrządzone. Jej dusza perfekcjonistki nie mogłaby znieść tego, że coś odstaje od reszty.

🔻🔺🔻

- Tak, mamo, postaram się, żebyś tym razem nie musiała odbierać go z komisariatu. - westchnęła do telefonu, siedząc na brzegu łóżka, w dłoniach miętoląc górną część stroju kąpielowego, którego jeszcze na siebie nie założyła.

- Marinette? - usłyszała głos blondyna, na co cała się spięła.

Wszystko przez to, że jej rodzicielka nieświadomie wybrała sobie najgorszy moment, by porozmawiać z córką, jaki tylko mogła; kobieta zadzwoniła, gdy dziewczyna nie miała na sobie kompletnego stroju i tak zostało przez całe połączenie. Szybko zakończając rozmowę, rzuciła telefonem gdzieś na łóżko, jakby to była sztabka rozgrzanego do białości metalu i cała czerwona, patrzyła ze strachem w nieziemsko zielone oczy swojego lubego. Musiało minąć kilka sekund, by dotarło do niej, że stoi przed miłością swojego życia w połowie naga. Szybko zakryła swoje wdzięki przedramionami i nie mogąc wydusić z siebie ani słowa, uporczywie wpatrując się gdzieś w kąt pokoju. Nie trzeba było słów, by można było stwierdzić, że najzwyczajniej w świecie się go wstydzi. Nogi, jak i całe ciało odmawiały jej jednak posłuszeństwa i nijak nie mogła choćby drgnąć. Czując na sobie wzrok blondyna, zaróżowiła się jeszcze bardziej, a serce zaczęło wybijać niespokojny rytm.

Adrien również nie mógł drgnąć, starał się całą swoją uwagę skupić na jej twarzy, ale że był tylko młodym mężczyzną z burzą szalejących hormonów, nie mógł się powstrzymać, by zerknąć tam i ówdzie. Westchnął ciężko i podszedł do niej. Zaszczyciła go ekstremalnie nieśmiałym spojrzeniem, dopiero gdy wręczał jej pokaźny bukiet jej ulubionych tulipanów, przy okazji życząc wszystkiego najlepszego. Podziękowała jedynie delikatnym uśmiechem.

- Są piękne, dziękuję. - wyszeptała w końcu.

- Mam coś jeszcze dla ciebie, ale może najpierw się ubierz, poczekam na dole. - zaproponował.

Chłopak odwrócił się i zamierzał wyjść z pokoju swojej dziewczyny, ale uniemożliwił mu to delikatny uścisk dłoni.

- Adrien, poczekaj. - poprosiła. Zwrócił na nią pytający wzrok. - Bo ja ostatnio dużo myślałam. O mnie, o tobie, o nas. I ja cię bardzo kocham.

- Ja też cię bardzo kocham, Księżniczko. - pocałował ją delikatnie w usta.

- Booo, ja bym chciała spróbować, Adrien. - zaczerwieniła się.

- Co takiego? - nie nadążał za jej tokiem myślenia.

- Kochać się. - wyszeptała.

🔻🔺🔻

Impreza urodzinowa powoli się rozkręcała. Muzyka głośno dudniła z rozstawionych w ogrodzie głośników, dając się we znaki większości sąsiadów. Młodzież zgromadzona na posesji tańczyła, śmiała się, wygłupiała i korzystała z basenu. W tej ostatniej grupie była dwójka rywalizujących ze sobą od niepamiętnych czasów nastolatków. Kim i Alix już od początku przyjęcia szukali sobie konkurencji do sprawdzenia swoich sił. To ściganie się, to nurkowanie, czy coraz to nowsze wyzwania nie stanowiły już dla nich odpowiedniej rozrywki, dlatego teraz postanowili sprawdzić się w pływaniu.

- Taka decha, jak ty nie stanowi dla mnie żadnej konkurencji. - zaśmiał się chłopak.

- Zamiast łba masz boje, więc przynajmniej utonięcie ci nie grozi. - zarechotała dziewczyna.

- Ty mała! - podtopił ją i ruszył przodem do wyścigu.

Alix jednak szybko go dogoniła i cała ta rywalizacja szybko zamieniła się w najzwyklejszą bójkę, w której to oczywiście dziewczyna była górą.

- Marinette! - Alya doskoczyła do przyjaciółki, gdy tylko ta zjawiła się w ogrodzie. - Gdzieś ty się podziewała? - przytuliła ją mocno.

- Idę pogadać z chłopakami. - wyszeptał jej do ucha blondyn, gdy tylko przyjaciółka pozwoliła jej swobodnie oddychać. Marinette tylko przytaknęła niemo i patrzyła nadal rozemocjowana na plecy odchodzącego chłopaka.

Szatynka pociągnęła dziewczynę do grupki przyjaciółek tańczących razem.

- Widziałyście gdzieś może Léona? - zagaiła blondynka.

Obie dziewczyny pokiwały przecząco w milczeniu głowami. Chwilę później oczy Marinette złapały wzrok zielonych tęczówek Adriena. Chłopak posłał jej uroczy uśmiech, na co zarumieniła się ogniście na myśl, jakie miłe chwile przeżyła z blondynem tamtego dnia. Adrien z początku sam nie wiedział, co ma o tym myśleć, bo przecież nie byli do tego przygotowani, ale kiedy Marinette oznajmiła mu, że o wszystko zadbała, dał się ponieść chwili, niczego nie żałując. Tak samo, jak ona.

Od tych wszystkich kłębiących się myśli oderwał wszystkich dźwięk fajerwerków odpalanych z dachu domu. W pierwszej chwili ciemnowłosa wystraszyła się nie na żarty, myśląc, że to jakiś kolejny atak na miasto. Odetchnęła głęboko, gdy okazało się, że z gęstego dymu na szczycie budynku wydobywa się sylwetka jej brata.

- On jest niemożliwy. - mruknęła, gdy poczuła ciepłe dłonie owijające jej ciało.

- Raz jeszcze wszystkiego najlepszego, Kropeczko. - Adrien pocałował ją w policzek.

Ostatnią jej świadomą myślą tamtej nocy było to, by nikt nie wezwał policji.

Nowy Wróg ||Miraculous||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz