Inspirowane życiem
Z salonu rozległ się głośny pomruk niezadowolenia, gdy zadźwięczał budzik. Mężczyzna przez chwilę szukał go po omacku, zanim w westchnieniem wyłączył nieznośne urządzenie. Wtorek. To nawet nie był środek tygodnia, a on już czuł się, jakby coś go przeżuło, a następnie wypluło gdzieś na Ursynowie.
Władek przetarł zaczerwienione oczy i z trudem podniósł się z sofy - wczoraj nie miał siły doczołgać się do łóżka, zresztą nie chciał w środku nocy budzić Darka. Wystarczy, że jeden z nich się nie wyśpi. Zakutał się ciasno w szlafrok i półprzytomny poczłapał do kuchni.
Darek kroił jakąś zieleninę, zdrowe koktajle stały już na stole. Władek sceptycznie (żeby nie powiedzieć - z obrzydzeniem) spojrzał na wzorowe śniadanie, którego nie powstydziłby się żaden sportowiec. Po dwóch godzinach snu marzył o mocnej, czarnej kawie, która nie tylko postawiłaby go na nogi, ale też sprawiłaby, że w Biomerze nie trafiłby go szlag.
Gdy w kuchni zaszurały znoszone kapcie, Darek obrócił się i uśmiechnął pod nosem:
- No dzień dobry.
- Hm... - Władek, podpierając się o stół, usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach.
- Położyłbyś się kiedyś o normalnej godzinie, co?
- Nie mogę... - wymamrotał i sięgnął po koktajl. - Z czego to?
- Grejpfrut, pomidor i jarmuż - odpowiedział i, widząc niewyraźną minę Władka, dodał z uśmiechem. - Pij, nie otrujesz się.
- No nie wiem - Władek odłożył szklankę na blat i sięgnął po czajnik. - Przepraszam Darek, dzisiaj sobie odpuszczę, naprawdę potrzebuję kawy.
- To może chociaż przeleję ci ten koktajl i weźmiesz go do pracy?
- Może - Władek wsypał do kubka dwie kopiaste łyżeczki kawy i zalał ją wrzątkiem. Kuchnia wypełniła się cudownym zapachem, a przeżycie dzisiejszego dnia stało się odrobinę realniejsze.
Z powrotem wrócił na swoje miejsce, celowo ignorując skrzywioną minę Darka. Mniej więcej co tydzień słyszał od niego, że kawa niszczy zdrowie i rozregulowuje zegar biologiczny, ale w tym momencie wolałby umrzeć niż pójść do pracy bez wspomagacza.
Dwa łyki kawy później jego żołądek był gotowy na przyjęcie czegoś więcej. Kromka chleba, masło - czyli tradycyjnie, żadnych udziwnień. Do tego twaróg z pokrojoną w kostki rzodkiewką...
W kostki... Rzodkiewką.
Władek zawisł z nożem w powietrzu nad miską z twarogiem, nie wierząc własnym oczom.
Jestem pierdoloną oazą spokoju i nic mnie nie zmąci, pomyślał.
Darek spojrzał na swojego partnera i cicho zapytał:
- Hej, co się dzieje?
To był impuls. Czekał na byle pretekst, wystarczyło jedno nieodpowiednie słowo. Władek poderwał głowę i ze wściekłością spojrzał na Darka:
- Przecież ci mówiłem, że w twarogu ma być rzodkiewka pokr...
- No to jest, więc o co ci chodzi? - przerwał mu Darek.
- Ale nie w słupki!
Władek nie dość, że wydarł się na Bogu ducha winnego Darka, to jeszcze przy tym zerwał się z krzesła, tym samym górując nad partnerem. Młodszy mężczyzna odruchowo się skulił, czując na sobie oskarżycielskie spojrzenie. Szybko jednak odzyskał rezon i również nie pozostał dłużny. Wstał i zaczął żywo gestykulować.
CZYTASZ
Kartki z kalendarza
FanfictionKrótkie fiki z jedynym słusznym pairingiem w polskich serialach w roli głównej - Władkiem i Darkiem. Tytuł inspirowany postem na FB, nie chcecie wiedzieć jakim. Obrazek z Internetu - daję Wam wolną rękę w interpretacji "kto jest kto". Wstyd jak stąd...