Rajski ogród

189 3 2
                                    

Podrozdział 1. rozgrywa się w czasach, gdy Darek jeszcze pomieszkiwał w jednorodzinnym domu Władka.

Podrozdziały 2.-5. - w ich wspólnym apartamencie.

Podrozidział 6. - w ich małym, ale przytulnym M2.

***

1.

Darek obudził się bladym świtem. Zanim jednak doszedł do siebie, minęło kilka minut. Roma wyjechała na zdjęcia do Francji, więc zaszył się u Władka na niecałe dwa tygodnie. Wspólne śniadania, kolacje (obiady, z powodu pracy, jadali oddzielnie), wieczory spędzone na rozmowach i noce - częściej całkowicie przespane niż wypełnione namiętnością. Wokół niego nie kręciła się kobieta, która na siłę próbowała zrobić z niego hetero. Nikt mu nie jęczał nad uchem, nie robił awantur o rzucone byle jak ciuchy na fotel, ani o niepozmywane szklanki po koktajlach.

W domu Władka panował błogi spokój, mimo tego, że obaj musieli się zajmować codziennymi, nie zawsze przyjemnymi sprawami - pracą, praniem, sprzeczkami o pierwszeństwo w łazience, oglądaniem durnych reality shows do późna czy gotowaniem (to akurat przypadło Darkowi, który czuł się w kuchni zdecydowanie lepiej od starszego mężczyzny).

Tak chciał żyć. Bez ukrywania przed całym światem swojej orientacji. W końcu on też miał prawo do normalnej egzystencji!

Przetarł zaspane oczy i mruknął coś niezrozumiałego. Zerknął na lewo, będąc pewnym, że po drugiej stronie materaca znajdzie śpiącego w najlepsze Władka. 

Jednak jego miejsce było puste. Darek przejechał dłonią po prześcieradle, które okazało się chłodne. Gdyby poszedł jedynie do toalety czy napić się wody, to przecież zaraz by wrócił do sypialni. 

Odczekał jeszcze pięć minut, kręcąc się z boku na bok, ale Władek wciąż się nie pojawiał. Zaniepokoił się nieco jego nieobecnością, więc z ciężkim westchnięciem usiadł na skraju materaca i przejechał dłońmi po twarzy.

Matko kochana, było wpół do siódmej. W sobotę! Kto normalny zwleka się o tej godzinie z łóżka?

Spojrzał pod nogi, gdzie na podłodze walały się jego ubrania. Wczoraj wrócił do Władka po treningu tak zmęczony, że zasnął przed telewizorem, a gdy starszy mężczyzna w końcu zdołał go dobudzić i zawlec na piętro, Darek zrzucał z siebie ciuchy gdzie popadło.

A teraz trzeba było znaleźć chociaż spodnie. No, może jeszcze koszulkę. Na więcej w takim stanie niedospania nie liczył.

Spodnie znalazł, z koszulką już sobie nie poradził. Założył to, co miał, i niemalże z zamkniętymi oczami zszedł na dół. Tyle że ani w kuchni, ani w łazience nie zastał Władka. Przeszedł do salonu, ale tam też wiało pustką. Rozejrzał się jeszcze dla pewności po pomieszczeniu i kiedy już chciał z niego wychodzić, kątem oka zauważył ruch w ogrodzie.

Co za chory psychol! Żeby wstawać o tak nieludzkiej godzinie i latać za suchymi liśćmi z grabiami?

Już chciał wychodzić przez taras, ale przypomniał sobie, że jego strój jest nieco wybrakowany. Dał sobie spokój z koszulką, ale przeszedł do przedpokoju, skąd zgarnął swój płaszcz i założył buty, nawet ich nie wiążąc. Wyszedł do ogrodu i od razu powiało chłodem. Owinął się szczelnie płaszczem, ale i tak miał odsłoniętą całą szyję. Co temu idiocie strzeliło do głowy, żeby...

- Kurwa!

Darek momentalnie się obudził, gdy nastąpił sobie na sznurówkę i prawie wyrżnął o pień drzewa. Gdyby się go nie przytrzymał, mogłoby się to skończyć krwawym strupem zamiast twarzy. 

Kartki z kalendarzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz