...I po Świętach

108 4 0
                                    

- Za cholerę nie wiem, jak to zrobić.

Władek przygryzał końcówkę długopisu już od dobrego kwadransa. Studiował zapisaną stronę małego notatnika i nie zapowiadało się, by zdołał rozwiązać nurtujący go problem. Głowił się nad nim, próbował zrobić to tak, żeby i wilk był syty, i owca cała.

Jak na razie wilk był głodny, a owca, paradoksalnie, zeżarta.

Kiedy Władek marszczył brwi tak silnie, wiadomo było, że lepiej mu nie przeszkadzać. Tyle że Darek zaczął się nieco o niego martwić. Zejdzie mu jeszcze przed Świętami przez ten stres. Nie dość, że całej uczelni paliło się pod nogami z terminami badan, to jeszcze jego studenci obudzili się z ręką w nocniku z zaliczeniami. Często zostawał w pracy po godzinach, wiedząc, że w domu już by do pracy nie usiadł. Darka denerwował jego pracoholizm, jednak wolał zaciskać zęby przez te kilka dni, niż potem mieć na głowie go zestresowanego cały miesiąc.

Zamarł z łyżeczką kawy nad kubkiem, kiedy usłyszał burknięcie i dźwięk zrzuconego na podłogę notesu. Zerknął w stronę sofy, na której siedział jego partner. Nie wyglądał na zdenerwowanego, ale raczej na zrezygnowanego – jakby już nie miał pojęcia, jak wybrnąć z patowej sytuacji.

- Może jednak odpuścisz sobie kawę – rzekł Darek, rzucając okiem na pełną łyżeczkę. – A naleję ci czegoś z procentami? Przynajmniej trochę cię to rozluźni.

Władek spojrzał na mężczyznę tak, jak gdyby zaproponował mu coś wybitnie irracjonalnego. Jednak po chwili mierzenia go wzrokiem przytaknął i skulił się na sofie, wbijając wzrok w niebo za oknem. Darek zrezygnował z kawy i sięgnął po wino nad kuchenką. Przez krótki moment szamotał się z korkiem. Czuł na sobie wzrok partnera, mówiący „szybciej, bo oszaleję", i tę presję, jeśli w odpowiednim czasie nie otworzy tej cholernej butelki. Na szczęście po kilku sekundach kieliszek był już w dłoni Władka.

- Co tym razem? – Darek z własnym szkłem usiadł na kanapie i położył dłoń na kolanie starszego mężczyzny. – Granty, studenci czy Kajtek?

- Postanowiłem, że mimo iż Kajtek jest moim synem – odparł i wziął porządny łyk alkoholu. – To go zatłukę kiedyś za te jego durne pomysły. Ale dzisiaj co innego mi chodzi po głowie.

- Co masz w tym notesie, który poniewiera się po podłodze?

Władek, wręcz z obrzydzeniem, zerknął na notatnik i przyciągnął Darka do siebie tak, że ten oparł się plecami o jego tors.

- Wigilię – odparł nieco niewyraźnie, z brodą na ramieniu partnera. – A dokładniej jak ją spędzimy.

- Nie mieliśmy iść do twoich rodziców? – zdziwił się Darek.

- No tak i tego chciałbym się trzymać, ale...

- Ale? – Darek chwycił ręce Władka i oplótł się nimi w pasie. – Od razu cię uprzedzam, że wyjazd do moich rodziców nie wchodzi w grę, bo obaj tam oszalejemy.

- Wiem, wiem. Nie ma takiej opcji – starszy mężczyzna lekko przesuwał palcami po wierzchu dłoni Darka. – Tyle że chodzi mi o Beatę. Ona w tej chwili nie ma już nikogo bliskiego. A do ciotki nie pojedzie, za dumna jest na to.

- Chcesz ją zaprosić do swoich rodziców?

- Nie no, co ty – Władek westchnął i mruknął. – Po prostu chciałbym, żeby doba miała czterdzieści osiem godzin, a nie dwadzieścia cztery.

Obaj zamilkli na chwilę – Władek z rezygnacji, Darek natomiast sam zaczął zastanawiać się nad rozwiązaniem tego problemu. Te Święta chciał spędzić przede wszystkim z Władkiem, lecz wiedział, że nie ma mowy o kolacji we dwoje. Władek za bardzo przejmował się wszystkimi naokoło, by skupiać się tylko na Darku. Z tyłu głowy zawsze miał Sabinę, Kajtka, rodziców, Zuzię, Darka oczywiście, a teraz i Beatę. Chciał uszczęśliwić każdego, lecz fizycznie często to się nie udawało.

Kartki z kalendarzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz