Dawno, dawno temu... (2/2)

98 4 0
                                    

- Wujeeeek! Wujek, bajka!

Władek westchnął ciężko i wywrócił oczami. Było tak blisko, już się młodemu powieki zamykały. Myślał, że udało mu się spacyfikować Grzesia, jednak ten z jakiegoś powodu nagle się rozbudził. Najgorsze było to, że w tym momencie on odszedł w odstawkę i liczył się tylko Darek, czego zupełnie mu nie zazdrościł. Pobudka o szóstej rano po bojach z nieznośnym dzieckiem nie napawała go optymizmem. A jak na razie o odpoczynku nie było mowy.

Starszy mężczyzna cieszył się, że jego partner złapał tak dobry kontakt z Grzesiem, ale jednocześnie nieco go to niepokoiło. Wiedział, że będzie przeżywał rozłąkę z chłopcem i niełatwo mu przyjdzie powtórne zaakceptowanie rzeczywistości bez chłopca. Jego natomiast to rozstanie nie ruszy tak bardzo, był tego świadom.

To działało w obie strony. Grześ uwielbiał Darka, wręcz szalał za nim. Natomiast Władek był dla niego fajnym, ale niezbyt pobłażliwym wujkiem, przez co dziecięca sympatia wobec niego nie była tak wywindowana do góry. To nie on dawał mu żelki, nie on pozwalał bawić się klockami do późna, ani grać w piłkę w mieszkaniu.

Dlatego bajki wujka Darka musiały być o niebo lepsze, prawda?

Trzeba się było o tym przekonać koniecznie dzisiaj o 23.

- Wujeeeeeek!!!

Zrezygnowany Darek wychynął zza drzwi łazienki. Marzył jedynie o pójściu spać, ale coś czuł, że będzie to kolejna, nieprzespana noc. A młody jeszcze mu kazał bajki opowiadać, no bez przesady...

- Darek, błagam cię – rzekł Władek, obracając w palcach pluszowego misia. – Opowiedz mu jakąś popierdółkę i chodź się położyć, bo ja oszaleję...

- A-ale – Darek podszedł do szeroko uśmiechniętego dziecka i wykończonego mężczyzny. – Mi to z bajkami tak średnio po drodze...

- Cokolwiek mu opowiedz – mruknął Władek i oparł ciężką od zmęczenia głowę o zagłówek sofy. – O dupie Maryni nawet. Nie wiem, przypomnij sobie co ci mama opowiadała czy coś.

Darek spojrzał na partnera, który był na najlepszej drodze do zaśnięcia, w przeciwieństwie do Grzesia. Bajki... Boże kochany, kiedy to było? Wróciły wspomnienia, jednak, co dziwne, niekoniecznie przyjemne. Najpierw była mama, głaszcząca go po miękkich blond włosach. Półmrok w jego pokoju, żółta ściana, na której namalowane były pszczoły. Słychać było też piękną, wrażliwą opowieść o ich opiekunce. Ale pojawił się też wściekły ojciec, który najpierw huknął na żonę, a potem ryknął na syna...

Nie teraz, stary. Nie. Teraz. Najpierw bajka, a potem "przyjemności" w postaci wspomnień.

Darek uklęknął przy chłopcu i, przeczesując palcami kręcone kosmyki, rozpoczął swoją opowieść.

- W pewnej zielonej krainie, na zboczu góry żyły sobie dwie kobiety – stara, pomarszczona jak skórka pomarańczy matka i jej kochająca dorosła córka Ari. Ari od lat opiekowała się chorą mamą. Karmiła ją własnoręcznie wypiekanym chlebem i miodem jej przyjaciółek pszczół, które chroniła w skałach przed gorącymi promieniami słońca.

Władek przekręcił się na kanapie, by mieć lepszy widok na Darka. Z niekłamanym zaciekawieniem przysłuchiwał się nieznanej mu historii. Chwilami nie mógł uwierzyć, że jego partner był jedynakiem i posiadał niewielkie kuzynostwo. Miał tak dobry kontakt z Grzesiem, że mało kto podejrzewałby, że do ojcostwa bardzo mu daleko.

Można by było pomyśleć, że jest wspaniałym tatą.

- Pewnego dnia w okolice domu Ari i jej matki przyjechała obca rodzina – Darek musnął czoło zasypiającego malca, odgarniając mu z twarzy niesforne kosmyki. – Byli głośni, mieli inne zwyczaje, mówili w innym języku. Na wozach przywieźli drewniane ule, z których było słychać dziwne brzęczenie, niemal złowieszcze. Ari zaniepokoiła się. Czyżby nowe pszczoły chciały się pozbyć moich, pomyślała.

Kartki z kalendarzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz