Druga połowa

195 4 0
                                    

Władek nerwowo przechadzał się po pokoju, obracając w palcach telefon. Cholera, wprawdzie po ich ostatnich spotkaniach tej relacji już nie można było określić mianem "sąsiedzkiej", ale wciąż chwilami miał wrażenie, że stąpa po grząskim gruncie. Widzieli się wczoraj rano na krótko (dla Władka było to ZA krótko), więc zadzwonienie do Darka następnego dnia wieczorem może nie będzie aż takim faux pas...

Ma rację?

Znów westchnął głośno i przejechał dłonią po włosach. O ileż byłoby to prostsze, gdyby Darek mógł otwarcie przyznać się do swojej homoseksualności. Zaoszczędziłoby to im obu stresu, wiedzieliby, w jakim kierunku idzie ich znajomość, a tak to nie wiadomo było, czy zapraszanie drugiej osoby nie podchodziło już pod natarczywość i obnoszenie się ze swoim życiem prywatnym.

Z drugiej strony, pomyślał Władek, Darek od początku jakoś nie bardzo bawił się w konwenanse. Prawie zawsze przychodził bez zapowiedzi, ale za to z butelką czerwonego wina, więc grzechem było nie wpuścić takiego gościa - nie dość, że przystojny i wysportowany, to jeszcze z cudownie schłodzonym, o idealnym smaku wytrawnym...

- No dobra - rzekł do siebie i wybrał numer "sąsiada". - Raz kozie śmierć.

Pierwszy sygnał. Drugi. Przy piątym Władek zwątpił i już chciał się rozłączyć, lecz naraz usłyszał jakiś szum, a potem znajomy głos.

- Cześć - choć Władek nie widział Darka, to wyczuł, że ten się szeroko uśmiecha. - Przepraszam, że się wcześniej nie odezwałem, ale miałem trening i...

- N-nie... W sensie... - starszy mężczyzna uśmiechał się niezręcznie, kiwając się to w przód, to w tył. Nagle wyartykułowanie zdania prostego wymagało jakiegoś szaleńczego samozaparcia. Przełknął ślinę, przejechał dłonią po karku i niepewnie kontynuował. - Nie chcę być namolny, ani nic...

- Szczerze mówiąc, to wolałbym, żebyś nachodził mnie dzień i noc, niż całkiem olał.

Starał się być wzorowym ojcem, ale w tym momencie wręcz ucieszył się, że Kajtka rozłożyło i musiał zostać w domu z Sabiną. Nawet nie chciał się widzieć w lustrze. Pewnie był czerwony po czubki uszu, a na twarzy miał przyklejony głupkowaty uśmiech. Jakby znowu miał te szesnaście lat i wzdychał po nocach do plakatu młodego Davida Bowiego...

Już dawno nie czuł takiego podekscytowania na myśl o innej osobie. Nie pamiętał, kiedy tak reagował na Maćka. Niepokoiło go trochę to, że nawet przed ich symbolicznym ślubem, tak się nie cieszył. A przy Darku byle spotkanie z nim było dla niego małym świętem.

- Halo? Władek, jesteś tam?

Dopiero po słowach piłkarza zorientował się, że już trochę się nie odzywał. Odchrząknął i już nieco pewniej odpowiedział:

- Tak, tak, przepraszam. Słuchaj, nie chcesz wpaść do mnie? Mogę zrobić carbonarę, mam jeszcze trochę wina. Kajtek miał dzisiaj przyjść, ale się pochorował, także wiesz... Będziemy... Yyy... No, sami.

- Jeżeli będziemy yyy... sami - Darek zaczął przedrzeźniać Władka, na co ten spalił jeszcze większego buraka - To chyba się skuszę...

- No to ja już leję nam wino - to mówiąc sięgnął do barku po butelkę alkoholu i dwa kieliszki.

- ...Ale za godzinę.

Władek zamarł. Był nieco zawiedziony. Miał nadzieję, że ten wieczór będzie trwał trochę dłużej. Co by nie mówić, stęsknił się nieco za Darkiem i chciał z nim spędzić jak najwięcej czasu. A ten mu wyjeżdża z tekstem, że za godzinę. No jak tak można?

- A to czemu?

Przez chwilę na linii zapanowała cisza. Darek westchnął ciężko i odrzekł:

- Chyba że mogę u ciebie obejrzeć drugą połowę meczu, to już biegnę.

Kartki z kalendarzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz