Nie puszczaj

448 5 3
                                    

Nie trzeba czytać tych notatek, ale nie wiem czy się połapiecie.

-- 1a, 2a, 3a – podrozdziały poświęcone pairingowi Władek/Maciek

-- 1b, 2b, 3b – podrozdziały poświęcone pairingowi Władek/Darek

Odcinki:

-- Do podrozdziału 2a – odc. 1151 (wybudzenie się Maćka po atakach malarii, którą złapał w Kongo) oraz odc. 1160 (wprowadzenie się Maćka do Władka po pobycie w szpitalu)

-- Do podrozdziału 3a – odc. 1295 (parapetówka w nowym apartamencie Maćka, na którą nieoczekiwanie przychodzi Kris i Władek dowiaduje się o zdradzie)

-- Do podrozdziału 3b – odc. 1852 (parapetówka w nowym mieszkanku Darka i Władka, gdzie Władek zarzuca jakimś żenującym sucharem na temat Radeckiego)

***

1a

- Gdzie bym nie stanął, to i tak zawiewa. W Krakowie to na każdym kroku masz jakąś bramę, gdzie można się schować, a tutaj jak tylko wyjdziesz, to od razu prawie że halny.

- No to... Czekaj. O, teraz spróbuj.

Maciek pochylił się nad ułożonymi w koszyczek dłońmi przyjaciela, który stał jak najbliżej się dało, by wiatr nie zdmuchnął nikłego płomienia. Zapalniczka jak na złość przez dłuższą chwilę nie chciała współpracować, co w ich stanie było co najmniej niewskazane. Obaj lekko się kiwali, ale to kolega Maćka w końcu przestał trzymać względny pion i przydzwonił czołem o kilka milimetrów od jego nosa.

- O Boże, przepraszam...

Maciek zaśmiał się i przytrzymał się poły ciepłej kurtki przyjaciela. W przeciwnym razie by się wywalił, a biorąc pod uwagę ilości wypitego alkoholu, raczej by już nie wstał. Rozmasował obolałe miejsce i ponownie spróbował zapalić papierosa. Tym razem udało mu się to za pierwszym razem.

Zaciągnął się dymem i odchylił głowę do tyłu, przymknąwszy oczy. Było zimno jak szlag, a oni szlajali się po Polach Mokotowskich o trzeciej w nocy. Wiał mroźny, nieprzyjemny wiatr. Na pewno było na minusie, choć śniegu w Warszawie jeszcze tej zimy nikt nie widział.

Słowem, pogoda była parszywa, a mimo to Maciek za wszelką cenę nie chciał wracać do wynajmowanego pokoju.

A przynajmniej nie sam.

- Władek... – zaczął zachrypniętym od krzyku, alkoholu i mrozu głosem, wpatrując się w zachmurzone niebo. – Od marca zwalnia się u mnie jedynka. Czynsz mały, opłaty od osoby to jakaś stówka. I lokalizacja fajna, bo ze dwadzieścia minut piechotą od polibudy. Co ty na to?

***

Co on na to?

Z jednej strony już by się pakował i czekał pod drzwiami nowej miejscówki jak wierny pies. Natomiast z drugiej nie było takiej opcji, bo Władek by się psychicznie wymordował, gdyby za ścianą spał obiekt jego zainteresowań, a on nie miałby prawa go tknąć.

Nie było mowy o wspólnym zamieszkaniu z Maćkiem. Nie w tej cholernej strefie przyjaźni, z której, jak mu się wydawało, nie było wyjścia. Nie chciał dla swoich własnych, pseudo-romantycznych pobudek niszczyć tej znajomości.

A wspólne zamieszkanie byłoby pierwszym krokiem do katastrofy.

Władek zaśmiał się niezręcznie i spuścił wzrok na dłoń, która wciąż kurczowo trzymała się jego starej, ocieplanej jeansowej kurtki. Pociągnął delikatnie do siebie jej poły, chcąc dać do zrozumienia Maćkowi, żeby nie przesadzał z tą bliskością. Jednak efekt był zgoła inny od zamierzonego, ponieważ Maciek zamiast puścić gruby materiał, przesunął się bliżej. Dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów i to tylko dlatego, że w ustach wciąż miał resztki papierosa, którego końcówka mogła przypalić skórę Władka.

Kartki z kalendarzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz