Aż tak źle?

202 3 0
                                    

– Było ze mną aż tak źle?

– Siadaj, zaraz będzie obiad.

– Pytam się, czy...

– Zaparzę ci miętę, z kawą powinieneś jeszcze uwa...

– Darek, do kurwy nędzy, odpowiedz mi!

Władek trzasnął otwartą dłonią o blat wyspy kuchennej. Miał dość wiecznych wymówek, zmieniania tematu i unikania odpowiedzi. Od kilku tygodni próbował dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się w szpitalu, lecz Darek skutecznie omijał niewygodną dla niego sprawę.

Natomiast Władek nie potrafił żyć w ciągłej niewiedzy. Wszystko było według Darka nieistotne, nie było do czego wracać – najważniejsze było to, że Władek żył i odzyskał względną sprawność. Szlag go trafiał, gdy próbował wydusić coś z Darka, za każdym razem bez skutku. Był mu bezgranicznie wdzięczny za czuwanie przy nim całymi dniami i nocami. Nie wiedział, co zrobił, by zasłużyć na takiego człowieka w jego życiu. Ktoś się musiał ewidentnie pomylić i przydzielić mu nie tego faceta, co trzeba...

Jednak uważał, że należy mu się kilka słów wyjaśnienia. Karmiony niedomówieniami Władek nie był w stanie przejść z nimi do porządku dziennego. Uśmiechy, dotyk, słowa czy pocałunki Darka – niby wszystko wróciło do normy, a mimo to półprawda wisiała w powietrzu, nie chcąc się oddalić.

Julita z Józkiem wyjechali na weekend do Kopytkowa, zostawiając mężczyzn samych w mieszkaniu. Władek chciał wykorzystać ten moment na poważną rozmowę z Darkiem, lecz ten wymigiwał się od niej od rana. W końcu nie wytrzymał i puściły mu hamulce.

Darek podskoczył nieznacznie, słysząc uderzenie. Nie spodziewał się takiego gniewu po partnerze. Przestraszył się nie wściekłości, lecz reakcji jego organizmu, która mogła być różna – problemy z oddychaniem, wyczerpanie czy, nie daj Boże, zaburzenie akcji serca.

Młodszy mężczyzna z przejęciem podszedł do nastroszonego Władka i powiedział pojednawczym tonem:

– Władek, uspokój się, jesteś jeszcze...

– Jaki jestem? – warknął z pianą na ustach. – No! Jaki? Słaby, cherlawy? To chciałeś powiedzieć?!

Darek spuścił głowę i oparł ręce o blat, stojąc naprzeciwko partnera. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że za długo ciągnął tę farsę tylko po to, by...

No właśnie. Po co?

Po to, żeby samemu nie wracać myślami do chwil, w których egzystował w nieustającym przerażeniu o najdroższą mu osobę? Po to, by wyprzeć ze świadomości momenty, kiedy Władek dosłownie umierał mu na rękach? Przecież należały mu się wyjaśnienia, jakkolwiek bolesne by one nie były dla Darka.

– Przestań traktować mnie jak dziecko, jak jakiegoś idiotę, któremu nie warto nic tłumaczyć! – wysyczał Władek zaciskając pięści na krawędzi wyspy. – Czemu nie chcesz mi nic powiedzieć? Ja tego nie mogę zrozumieć... Dlaczego, do cholery, ukrywasz to przede mną, zbywasz mnie, gdy pytam cię, w jakim stanie byłem, i z jakiej racji w ogóle...

– Tak bardzo musisz to wiedzieć? – przerwał mu Darek, fuknąwszy przez zaciśnięte zęby. – Bo nie wiesz, przez co przeszedłem na tych oddziałach!

– Ale, Darek... – Władek wyprostował się i zaśmiał niewesoło, nie wierząc własnym uszom. – Skąd mam to wiedzieć, skoro od miesiąca nie poruszyliśmy tematu mojego pobytu w szpitalu? Ja mam pustkę w głowie, rozumiesz? Nie pamiętam absolutnie nic.

Starszy mężczyzna nieco ochłonął, widząc, że jego partner przeżywa to dużo bardziej, niż sobie to wyobrażał. Przeszedł do kuchni, aby nic ich nie dzieliło, i zaczął uspokajająco pocierać jego ramiona.

Kartki z kalendarzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz