/Witam, witam! :) Wrzucam rozdział i lecę się uczyć dalej, całe szczęście że w środę mam już wolne.
No i właśnie - kolejny rozdział dostaniecie ode mnie w środę! :)
~ Suzy Sawyer
Harry nie miał żadnych snów, które by go nękały. Gdy tylko się obudził, poczuł jak bardzo potrzebował takiego spokojnego wypoczynku. Wszystkie mięśnie były przyjemnie rozluźnione, a nawet ból z ran, które wciąż były ukryte pod wyjątkowo dobrze działającym zaklęciu, nie doskwierał mu aż tak bardzo.
Podniósł się powoli ze swojego posłania i spojrzał na rozrzucone książki, po czym do jego umysłu napłynęło wiele bolesnych wspomnień z wydarzeń, mających miejsce zanim zasnął. Voldemort musiał wykorzystać ich połączenie po raz kolejne, posyłając do jego umysłu okrutne obrazy.
Gryfon jak przez mgłę pamiętał postać, która go podniosła, a następnie wlała mu do gardła jakiś płyn. To musiał być Eliksir Bezsennego Snu, dlatego spał tak dobrze i pozwolił sobie na dłuższy wypoczynek niż zazwyczaj. Chłopak zastanawiał się, kto mu pomógł uporać się z wizjami Czarnego Pana, ale jedyną osobą, która była w stanie zareagować tak szybko, był Severus Snape. Harry wzdrygnął się lekko, chociaż ten mężczyzna nie przerażał go, jak innych uczniów. Potter mógłby go nawet lubić, gdyby nie jego cynizm i zupełnie nieuzasadniona nienawiść w stronę Złotego Chłopca oraz jego przyjaciół. Ale to teraz nie było ważne. Obecnie musiał mentalnie przygotować się na kpiący wyraz twarzy, albo co gorsza - grymas wściekłości, którym obdarzy go Mistrze Eliksirów, gdy tylko dojdzie do konfrontacji.
Westchnął dość głośno i pochylił się by zebrać książki z podłogi i poukładać je na stoliku. Od razu poczuł niewielkie zawroty głowy, więc usiadł ponownie na kanapę i lekko nachylił się, by swobodnie móc oddychać. Pomasował przy tym swoje skronie i poprawił swoje okulary. Na całe szczęście nie zostały zgniecione podczas wypoczynku, bo inaczej musiałby rzucić Reparo, a niestety obecnie czuł, jakby nie mógł wykonać nawet najprostszego zaklęcia.
Kompletną ciszę, przerywaną jedynie przez spokojny oddech Złotego Chłopca przerwał głos mężczyzny, który właśnie bezszelestnie wyszedł z pracowni.
-No proszę, pan Potter nareszcie się obudził. Cóż za zaszczyt – mruknął z przekąsem Snape, krzywiąc się, jakby ktoś właśnie powiedział, że jest najgorszym Mistrzem Eliksirów w historii. Harry jak na zawołanie poderwał głowę do góry, patrząc na swojego nauczyciela.
-Obudziłem się, owszem i na całe szczęście wstałem prawą nogą, nie to, co Pan – Gryfon wyczuł świetny moment na zakpienie z profesora, za co został obdarzony zdenerwowanym warknięciem.
-Wiedzę, że żart się wyostrzył, panie Potter. Jeśli tak służy panu przebywanie w umyśle Voldemorta, muszę przy następnym wezwaniu powiadomić go o tym – wysyczał zawistnie, mrużąc przy tym niebezpiecznie oczy. Zauważył drgnięcie ciała młodego czarodzieja i dotarło do niego, że powiedział coś niezwykle niewłaściwego. Szybko jednak zdusił w sobie to palące uczucie, które czuł ostatnio, gdy nazwał matkę Pottera szlamą. Harry był synem Jamesa i przeżył jedynie przypadkiem. To Lily miała wtedy przeżyć, nie ten dzieciak. Snape odgonił od siebie niewygodne wspomnienia, które mogły w tej sytuacji zadziałać w dziwny sposób na jego działania, a nie mógł sobie na to pozwolić.
Czekał cierpliwie na kontratak od chłopaka, ale ten uparcie milczał, zaciskając wargi i zwijając dłonie w pięści. Wzrok wbił w podłogę, nie chcąc spojrzeć na nauczyciela, tylko po to, by przypadkiem również nie powiedzieć kilku słów za dużo, jak to zrobił Severus przed chwilą.
-Musisz mi odpowiedzieć na kilka pytań, panie Potter. Potem udamy się do Dyrektora, któremu grzecznie opowiesz to, co powiesz mi w tym momencie – Snape usiadł na swoim ulubionym fotelu, odwrócony bokiem do Złotego Chłopca, tak, że ten mógł zobaczyć jedynie jego prawy profil.
Chłopak nawet się nie ruszył, czekając na pytania, które niewątpliwie miały zaraz paść. I nie przeliczył się.
- Co dokładnie widziałeś? - zapytał mężczyzna, przywołując do siebie karafkę wypełnioną bursztynowym płynem. Zaraz za nią przywołał szklankę i Harry już wiedział co jest w naczyniu. Wielokrotnie widział jak wuj Vernon pijał taki płyn wieczorami. Czasem ciotka krzyczała na niego zapłakana, gdy wypił za dużo i próbował ją do czegoś nakłonić. Harry aż się wzdrygnął i jego umysł rozjaśnił się lekko, gdy przypomniał sobie, że tamtej nocy czuł od wuja specyficzny zapach, który spokojnie mógł nazwać nieprzyjemnym i drażniącym.
To mogłoby wyjaśniać, czemu Vernon był tak agresywny. Możliwe, zupełnie hipotetycznie zakładając, że problem wuja z alkoholem pogłębił się przez ostatni rok. Zniecierpliwione chrząknięcie przywołało Harry'ego do rzeczywistości. Chłopak zaczerwienił się, gdy zdał sobie sprawę, że od dłuższego czasu przypatruje się karafce i znając siebie miał przy tym głupią minę.
-Ah... To było takie ja zwykle – wypalił zanim zdążył ugryźć się w język, uświadamiając sobie, że przecież te sny miały pozostać jego tajemnicą.
-Takie jak zwykle? - powtórzył ostro Snape i odwrócił głowę, patrząc chłopakowi prosto w oczy – Chcesz mi powiedzieć, że masz tego typu wizje od dłuższego czasu, a żaden opiekun tego nie wie, nawet cholerny Zakon Feniksa? Widać niezwykłe poszanowanie Złotego Chłopca, który obrósł w piórka, do pracy innych, Potter. Lepiej się dobrze wytłumacz – wskazał przy tym na chłopaka oskarżycielsko ręką, którą trzymał szklankę wypełnioną w połowie alkoholem.
-To nie tak, że nie szanuję pracy innych! Po prostu... ja... - mamrotał pod nosem, próbując zebrać w spokoju myśli – Mam te wizje już odkąd Voldemort odrodził się na cmentarzu i zabił Cedrica. Na początku atakował tylko tym widokiem. Rozumie Pan jak to jest widzieć czyjąś śmierć niemal setki razy? Potem mój... Ojciec chrzestny zabity przez Bellatriks w Ministerstwie pod koniec zeszłego roku. I dzisiaj. To było zupełnie co innego, tamte wizje... one w jakiś sposób były zupełnie inne, łagodniejsze. One były tylko snami, które pokazywały różne sytuacje. Pewnie miały mnie doprowadzić do załamania – ostatnie zdanie wyszeptał cicho, siły go kompletnie opuściły podczas tych wyznań. Wiedział doskonale, że Mistrze Eliksirów nie pomoże mu się z tym uporać, jedynie nazwie go żałosnym i pójdzie dalej pracować w swoim gabinecie. Złoty Chłopiec nawet nie oczekiwał odpowiedzi, spuścił więc głowę i ponowił próbę zebrania podręczników. Tym razem wszystkie książki znalazły się zaraz obok niego na kanapie ułożone w schludny stos.
-To dlatego wstajesz tak wcześnie, co Potter? Nie zamawiałem pokojówki do swoich kwater i nie kazałem jej sprzątać, jednakże prawie jestem w stanie docenić ten gest. Nie myśl jednak, że nagle zacząłem cię tolerować. A teraz się ogarnij, idziemy do Dyrektora. Przejdziemy kominkiem jak tylko go o tym powiadomię.
Harry czuł się, jakby nie wypowiedział przed chwilą ani słowa. Był jednak wdzięczny Snape'owi, że nie drążył tematu dalej. Pozwolił sobie tylko na kpinę w jego kierunku, ale nie zrobił nic więcej. Nawet nie próbował go zranić swoimi słowami. To było w jakimś stopniu pocieszające.
CZYTASZ
Chłopiec, który chciał kochać /SNARRY/
FanfictionKażda istota na świecie potrzebuje miłości. Czasami zrobi wszystko, by choć przez chwile poczuć to ciepło rozlewające się po ciele, promieniujące z serca. Harry przekonany jest o tym, że miłość nie jest dla niego. Czuje, że nie zasłużył na coś tak...