Rozdział 5

8K 486 93
                                    

/No to witam jak zwykle :) Rozdział piąty wrzucony, co oznacza, że następne już będą pojawiać się co dwa dni.

Dziękuję za wszystkie gwiazdki i oczywiście pewnej wiernej czytelniczce dziękuję za komentarze, dodają mi skrzydeł i aż nie można się nie uśmiechnąć :)

Widzimy się we wtorek :)

~ Suzy Sawyer



Nadmiar emocji, które towarzyszyły mu przez wczorajsze wydarzenia, pozbawił go tej nocy koszmarów. Spał spokojnie, nareszcie mogąc wypocząć po trudach ostatnich tygodni. Zbudził się, gdy w lochach panował jeszcze półmrok. To oznaczało, że Mistrz Eliksirów jeszcze śpi, a dla Harry'ego dało szansę na spokojne przestudiowanie pomieszczenia, w którym się znajdował. Za pomocą różdżki rozpalił kominek znajdujący się dokładnie naprzeciw niego. Uniósł się z kanapy i złożył dokładnie koc i razem z poduszkami zaniósł go do szafy, przy której wciąż stała jego nierozpakowana torba podróżna. Miał w niej niewiele, dlatego też pościel ułożył w rogu, a ubrania złożył dokładnie w kostkę i posegregował, próbując jak najlepiej zagospodarować miejsce żeby nie wydawało się puste. Nie chciał przecież, by Snape żartował sobie z ilości ubrań, które przywiózł ze sobą.

Zaraz obok ubrań na nieco wyższej półce ułożył wszystkie swoje książki i magiczne przedmioty. Torbę złożył i wcisnął na samym dole. Rozejrzał się po pomieszczeniu i postanowił, że nie może tak stać oraz że profesor na pewno go zbeszta za marnowanie czasu i bezmyślne gapienie się. To byłoby typowe dla tego Nietoperza.

Złoty Chłopiec przywołał do siebie Zgredka, który był bardzo szczęśliwy, że Harry pojawił się w szkole. Chłopak musiał go uciszać, co skończyło się na to, że skrzat uderzył kilkukrotnie głową w ścianę. W końcu jednak uzyskał od niego miotłę i szmatki, by móc posprzątać nieco w kwaterach. Surowy wyraz twarzy Snape'a przywodził mu na myśl ten, którym obdarzał go wuj przez ostatnie lata, więc Harry nie chciał kusić losu. Poprosił również Zgredka o śniadanie dla siebie i Mistrza Eliksirów, a ten uradowany, że na coś się przyda, dosłownie zniknął mu z oczu.

Piętnastolatek stał przez chwilę i z przyzwyczajenia zaczął sprzątać bez pomocy magii. A było tego trochę. Na pierwszy rzut oka pomieszczenie było czyste, ale szybko jednak się okazało jak powierzchowne to jest. Mistrz Eliksirów nie mógł zostać nazwany bałaganiarzem, ale Harry wiedząc jak tajemniczy potrafi być profesor, szybko doszedł do wniosku, że ten nikogo tu nie wpuszcza. Nagle chłopak poczuł się nieswojo i obco w zimnym salonie Snape'a. Był jedną z nielicznych osób, które tu gościły, a sam profesor zapewne nie bywał tu często, będąc przytłoczonym obowiązkami. Harry zerknął na zegar ścienny i spostrzegł, że jest bardzo wczesna godzina.

Wrócił do sprzątania. Zamiótł ciemną, kamienną podłogę, oczyszczając duży, ciemnozielony dywan za pomocą magii. Płomień w kominku rozgrzał nieco pomieszczenie, przez co Harry'emu nie dokuczały już dreszcze. Dorzucił trochę drewna do ognia i opadł zmęczony na kanapę. Sprzątanie całego pomieszczenia zajęło mu sporo czasu, nawet jeśli pomagał sobie magią. W tym czasie przybył Zgredek ze śniadaniem i zabrał od Gryfona to, co wcześniej mu dostarczył. Chłopak ze smakiem pochłonął śniadanie. Przez ten czas zapomniał jakie pyszne posiłki są podawane w Hogwarcie. Oddał naczynia Stworkowi, który przyniósł Proroka Codziennego, a następnie usiadł na kanapie i... nie miał pojęcia co dalej ze sobą zrobić. Mógł w sumie znów zacząć studiować książkę należącą do Hermiony, ale mógł także napisać list do przyjaciół, dzieląc się z nimi, tym co wydarzyło się przez ostatnie godziny. Po chwili jednak zrezygnował, nie wiedząc, czy to będzie bezpieczne. Wiedział, że niemal niemożliwe jest to, by list dostał się w niepowołane ręce, ale jednak. Nie chciał ryzykować czyjegokolwiek zdrowia, ani życia.

W tym momencie jego przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi, z pomieszczenia wyłoniła się odziana w czerń sylwetka profesora Eliksirów.

-Dzień Dobry, panie Potter – mruknął jak zwykle lodowatym, ostrym głosem, mierząc chłopaka swoim drapieżnym wzrokiem. Harry wstał powoli i lekko skinął swojemu nauczycielowi, bądź co bądź, ten w każdej chwili mógł odebrać punkty Gryffindorowi. Nie ważne, że były wakacje. To nie liczyło się aż tak.

-Dzień Dobry, profesorze. Uhm... To śniadanie dla pana – mruknął zażenowany, nie będąc w stanie przetrwać tego ciężkiego wzroku rzucanego przez Mistrza Eliksirów.

Mruknął jedynie coś pod nosem i usiadł na czarnym, obitym miękkim materiałem, fotelu i przyciągnął do siebie talerz, obserwując go, jakby na sam widok jedzenia jego humor się pogorszył. Zmarszczka pomiędzy brwiami znów się pojawiła, gdy ten zaczął z niezwykłą gracją jeść. Chłopak stojący niedaleko kanapy lekko zadrżał i zajął fotel po drugiej stronie stolika.

-Mam dzisiaj dużo do zrobienia, Potter. Dlatego mam szczerą nadzieję, że twój niewielki móżdżek zarejestruje tą informację i nie odważysz się plątać pod moimi nogami jak jakiś szczeniak – mruknął czarnowłosy z odrazą i odgarnął z twarzy kosmyki włosów, które na nią opadły.

-Oczywiście, profesorze – chłopak wypowiedział to cicho, powstrzymując się od jakiegoś komentarza na temat tonu Snape'a. Ten mężczyzna sprawić mógł, że nawet ogień zamarznie pod wpływem jego wzroku. Harry nie był w stanie sobie wyobrazić, co będzie się działo przez resztę wakacji, bo doskonale wiedział, że w końcu nie wytrzyma i odpyskuje znienawidzonemu nauczycielowi. Najprawdopodobniej nie przeżyje do połowy sierpnia. Był niemal tego pewien.

-Od razu również chcę przedstawić Ci zasady, które będą tutaj panować. Jesteś na moim terenie, panie Potter i tutaj nikt nie będzie ci pobłażał i głaskał po głowie jak dzieciaka. Od jutra zaczniemy kurs przyspieszony Obrony Przed Czarną Magią. Co wieczór będziesz studiował podręczniki, które ode mnie dostaniesz, z treści których przepytywany będziesz każdego poranka zaraz po śniadaniu. Pobudka jest o ósmej, jeśli zarządzę, że wcześniej, nie masz wyjścia, musisz się podporządkować. Możesz jeść śniadanie beze mnie, ale zastrzegam Potter. Nie masz prawa opuścić moich kwater choćby nie wiem co. Chyba, że ja powiem, że masz wyjść. I najważniejsze. Nie waż się nawet wchodzić do mojej pracowni oraz sypialni, a jeśli dostrzegę, że coś z moich zasobów zginęło bez mojej wiedzy, od razu możesz być pewien, że nie żyjesz, Potter – jego głos z początku zimny i opanowany, zaczął bardziej przypominać lodowate ostrza lub syk rozwścieczonego węża. I Harry nie mógł się powstrzymać przed wyobrażeniem sobie Snape'a jako ogromnego, przerażającego węża, szykującego się do ataku. Potrząsnął głową i spojrzał wprost w czarne oczy, które zmrużyły się niebezpiecznie – Słuchasz mnie?! Pytam się, czy zrozumiałeś, Potter!

Ten krzyk go otrzeźwił na tyle, by wzdrygnąć się i przytaknąć głową, spinając przy tym wszystkie mięśnie.

-Uhm... tak, zrozumiałem profesorze – powiedziałem cicho i dopiero teraz dostrzegłem, że wściekły Snape aż pochylił się nad dzielącym nas stolikiem. Mężczyzna wyprostował się szybko i splótł ramiona na piersi.

-Lepiej dla ciebie byś zrozumiał. Nie omieszkam się ciebie uszkodzić, gdybyś złamał regulamin. Jeśli będziesz chciał wyjść masz zapytać o moje pozwolenie i po zamku masz poruszać się z tym – Mistrz Eliksirów wstał i podszedł do szafy stojącej na tyłach pomieszczenia. Stamtąd wyciągnął zwyczajne pióro. Przynajmniej myślał, że jest normalne, ale gdy tylko wyciągnął pergamin i drugie, identyczne pióro, chłopak zmarszczył brwi. Podał mu pergamin oraz pióro. Harry patrzył jak Snape przykłada pióro do pergaminu, które po chwili samo zaczyna poruszać się i pisać. Harry dostrzegł, że na jego kawałku pergaminu pojawia się napis. Wydał z siebie zduszone „Oh".

Właśnie w ten sposób masz się tym posługiwać. To jest proste nawet dla największego idioty.

Zaraz.

Idioty?

Chłopiec, który chciał kochać /SNARRY/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz