Rozdział 4

8.3K 526 121
                                    

/Jest i czwarty.

Pewnie są osoby, których kompletnie nie zdziwi to, co się w tym rozdziale stało, ale musicie mi uwierzyć na słowo - nie mogłam się powstrzymać! :) Do zobaczenia jutro!

~ Suzy Sawyer





Harry jak zwykle odmówił słodkości znajdującej się w miseczce. Dumbledore wzruszył ramionami i wepchnął cukierka do ust, przez chwilę rozkoszując się jego smakiem.

-Dyrektorze... mógłby Pan powiedzieć mi... czemu zostałem sprowadzony do Hogwartu w środku lata? I czemu nie zostałem powiadomiony wcześniej o pańskich planach...? - chłopak patrzył w napięciu na starca, który pogłaskał swoją brodę i westchnął ciężko. Westchnienie to dało do zrozumienia Złotemu Chłopcu, jak bardzo dyrektor Hogwartu jest zmęczony, ile wysiłku kosztuje go utrzymanie swojej kondycji.

-Harry... jesteś już na tyle dojrzały, że nie powinienem owijać przy tobie w bawełnę. Powiemy ci czemu się tu znalazłeś podczas swojego wypoczynku z rodziną – siwowłosy potarł nasadę nosa i westchnął ponownie – Severusie, mam nadzieję, że nie będziesz bardzo zły na mnie, za to co zrobię, ale on i tak już wie. A więc, mój drogi chłopcze... Profesor Snape przekazał mi bardzo niepokojące informacje, na temat tego, że Śmierciożercy namierzyli cię w domu twojego wujostwa. Nie mogliśmy pozwolić, by dopadli cię, gdy jesteś zupełnie sam. Wybacz nam naszą nieostrożność, Harry. Zdecydowałem więc wszcząć pewne... środki – w tym miejscu Harry dostrzegł, że Dumbledore spojrzał znacząco na Snape'a stojącego wciąż przy drzwiach, na co ten prychnął rozdrażniony – Postanowiłem, że zapewnimy ci ochronę i ukryjemy w Hogwarcie. Ale nawet tutaj nie jesteśmy w stanie dać ci stuprocentowej ochrony przed siłami Sam-Wiesz-Kogo. Podczas wakacji w szkole znajduję się jedynie ja, Filch oraz profesor Snape. Nie damy radę utrzymywać tak silnej bariery jak wcześniej, gdy wszyscy nauczyciele są w szkole. Dlatego... - zrobił chwilę przerwy by upić łyk herbaty – Dlatego właśnie do ochrony ciebie przydzieliłem najbardziej zaufanego członka Zakonu Feniksa, kogoś, kto nie będzie nawet podejrzewany o kontakt z tobą – Harry zmarszczył brwi. O kim on do cholery mówi – Zapewne nie będziesz zbyt zadowolony, ale to jedyne wyjście, dlatego na czas wakacji, proszę cię o przeniesienie się do lochów, by Severus miał na ciebie przez cały czas oko. Kto wie, może się w końcu dogadacie? - Gryfon dostrzegł błysk rozbawienia w oku starca i niemal zakrztusił się śliną. On ze Snape'em? Całe cholerne wakacje?! To musiał być kolejny koszmar, pewnie wuj znów go zbił do nieprzytomności. Musiał coś zrobić. Uszczypnął się w przed ramię, ale gdy wydał z siebie cichy syk, upewnił się, że to jednak nie koszmar.

-Profesorze...Nie sądzę, że to dobry pomysł... Po prostu może... mógłbym zostać w swoim dormitorium? - zapytał cicho, mając nadzieję, że dyrektor to przemyśli, ale widząc jego wzrok wiedział już, że nic nie wskóra i wszystko zostało postanowione. Westchnął cierpiętniczo i uderzył czołem o biurko dyrektora.

-Rozchmurz się chłopcze! Jestem niemal pewien, że znajdziecie wspólny język i jakoś się dogadacie. Gdyby tak nie było... cóż, musicie sobie poradzić, chłopcy! - klasnął w dłonie – Przy okazji, profesor wróci do lekcji Oklumencji oraz podczas wakacji nauczy cię nieco przydatnych rzeczy, byś był w stanie się bronić. Jeżeli będziesz chciał się przejść, proszę byś nie oddalał się od Severusa na zbyt dużą odległość, a jeśli będziesz potrzebował wybrać się do Hogsmeade, myślę, że profesor się zgodzi – Harry słysząc prychnięcie za swoimi plecami, wiedział, że nie ma co liczyć na jakiekolwiek wycieczki do miasta. Doprowadziło go to, do jeszcze bardziej paskudnego humoru, który starał się zamaskować. - A co do twojego pytania to, hmm... wysyłaliśmy wiele listów, żaden nie dotarł? No cóż... Jeśli masz jakieś pytania od teraz kieruj je do profesora Snape'a. Muszę wrócić do swoich obowiązków, a ty zapewne jesteś zmęczony, w końcu zostałeś wyciągnięty z łóżka w środku nocy. Życzę miłej nocy, moi drodzy.

Siedział tak nie będąc w stanie uwierzyć w słowa, które przed chwilą wypowiedział dyrektor. Przecież Snape go zamorduje! I to zapewne w o wiele bardziej bolesny sposób, niżby zrobił to Voldemort. Harry czuł jakby wpadł z deszczu pod rynnę. On ze Snape'em. To się nie skończy dobrze i nie wiedział, który z nich zginie pierwszy.

-Potter! Wracaj na ziemię, ja również mam ochotę w końcu udać się na spoczynek. Nie utrudniaj mi chociaż zajęcia. - nienawiść w głosie nauczyciela przywołała go z powrotem. Wstał pospiesznie i pożegnał dyrektora. Snape ruszył się dopiero z miejsca, gdy obrzucił Harry'ego lodowatym spojrzeniem i wymaszerował z gabinetu, znów powiewając swoją szatą. Tak, on zdecydowanie jak na razie był górą i podkreślał to za każdym razem, gdy Harry tylko na niego zerknął.

Między nimi była ciężka cisza, która zagęściła jedynie atmosferę, przyprawiając chłopaka o ciarki.

-Twoje rzeczy zostały przeniesione do lochów – podkreślił ostatnie słowo, jakby zaznaczając, że będą na jego terenie. Kolejny punkt dla niego, pomyślał Harry wzdychając ciężko. Po jakimś czasie weszli na niższe poziomy szkoły, zbliżając się nieubłaganie do ciemnych i chłodnych lochów. Wokół nich panował coraz większy chłód, na który starszy nie zwrócił kompletnie uwagi. Za to Harry zaczął drżeć. Ból już był nie do zniesienia i marzył jedynie o wygodnym łóżku i wtedy do niego dotarło. Gdzie on ma spać? To się okaże...

W końcu po kilku minutach znaleźli się przed ciężkimi drzwiami prywatnego gabinetu Snape'a, który łączył się z komnatami również należącymi do Mistrza Eliksirów. Teraz odwaga opuściła chłopaka do samego końca, ale on starał się to za wszelką cenę ukryć. Snape wkroczył do gabinetu pierwszy, zamykając drzwi za Harry'm i rzucając na drzwi jakieś zaklęcie, nieznane Gryfonowi, choć podejrzewał, że to zaklęcie zamykające. Znając profesora musiało być to silne zaklęcie.

-Nie gap się jak ciele w malowane wrota, Potter i chodź wreszcie na Merlina! - surowy głos po raz kolejny tej nocy przywołał go do porządku, podbiegł do nauczyciela trzymającego drzwi prowadzące do jego prywatnych kwater. Przełknął ślinę niepewnie stawiając pierwsze kroki w pomieszczeniu i dostrzegł pewien fakt. Na kanapie leżał koc i dwie niewielkie poduszki. Świetnie, pomyślał Harry wiedząc już podskórnie, że to jego łóżko na najbliższe półtorej miesiąca. Dostrzegł niewielką szafę, a przy niej torbę z jego rzeczami.

-Tu będziesz spać przez najbliższy czas. Tam jest łazienka – wskazał drzwi po prawej stronie, a następnie przesunął dłoń nieco bardziej w lewo – Tam jest moja sypialnia i kategorycznie zabraniam Ci choćby wsunąć swój nos przez jej drzwi, Potter. Jeśli to zrobisz, najprawdopodobniej stracisz nos. Żegnam – warknął mężczyzna i zniknął za drzwiami sypialni. Harry westchnął i wyciągnął z torby piżamę, zmęczony notując by rano się rozpakować. Wziął szybki prysznic i zmienił opatrunki, po to by zaraz znów rzucić na siebie zaklęcie maskujące, które na szczęście utrzymywało się podczas snu. Harry powłóczył do salonu i położył się na kanapie. Było dość chłodno, ale musiał wytrzymać. Zamknął oczy, w duchu jednak ciesząc się, że nie zostanie do następnego lata ani razu dotknięty przez Dursleyów. Z taką myślą odpłynął.

Chłopiec, który chciał kochać /SNARRY/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz