Rozdział 31

3.9K 301 53
                                    

/No i mamy 31, ktoś się cieszy, że wleciał tak szybko?

Czekam na wasze komentarze... bo mam nadzieję, że końcówka rozdziału wami wstrząśnie. Dlatego, kto przeczyta, niech zostawi po sobie słowa, które pojawiły się w jego głowie, po skończeniu czytania.

~Suzy Sawyer/




Każdy człowiek czasami zapomina coś głupiego, czego dokonał w przeszłości. Czasem wspomnienia na ten temat atakują w najmniej odpowiednim momencie. Leżysz w łóżku i rozmyślasz nad całym minionym dniem i nagle do twojej głowy wkrada się nieproszona myśl o jakimś wydarzeniu, które mogło się zdarzyć dawno temu, ale dopiero teraz zaczęło cię prześladować.

Harry leżał już w łóżku po kolejnym wyczerpującym dniu spędzonym z Mistrzem Eliksirów. Radził sobie coraz lepiej z zaklęciami, a Voldemort ostatnimi czasy milczał i z jednej strony mógł sobie to uświadomić z ulgą, ale z drugiej strony obawiał się zamknąć oczy, bo wiedział, że atak może nadejść w każdej chwili i to podwojony. Bał się również poprosić Snape'a o eliksir, który by mu pomógł, bo najzwyczajniej ten by go nie znalazł i od razu wiedział, kto jest winny temu ubytkowi. A naprawdę Złoty Chłopiec obawiał się przerwania tej cienkiej nici porozumienia, którą utkali przez ten czas. Dlatego, by w nocy łatwiej było mu zapaść w sen, używał swojego urodzinowego prezentu od Severusa i wsłuchiwał się w uspokajający głos mamy, który nucił kołysanki wprost do jego ucha. Tak było mu łatwiej. Podkulał wtedy nogi i obejmował się ramionami, by choć trochę uciszyć w sobie te wszystkie lęki.

Do tej pory to działało. Samotność odchodziła i pozwalała mu zapaść w sen. Nocami albo nic mu się nie śniło, albo były to sny tak przyjemne, że nieraz ciężko było mu unieść powieki, gdy Mistrz Eliksirów budził go z rana głośnym pukaniem. Zauważył, że od kilku dni ma aż za dużą potrzebę snu. Potrafił położyć się już o godzinie siódmej i zasypiać, mimo że Severus zaczął go budzić na treningi znacznie później. Ale myślał, że przyczyna tego zmęczenia jest prosta do wydedukowania - był wyczerpany, nieraz kilkugodzinnymi, ćwiczeniami.

Podczas tych tygodni naprawdę nauczył się wielu przydatnych rzeczy, ale Snape zabronił mu zbliżania się do wszelkich czarnomagicznych zaklęć, ucinając za każdym razem temat, gdy Harry próbował dociec dlaczego. Obrzucał go jedynie chłodnym spojrzeniem, zupełnie pozbawionym emocji i rzucał:

-Bo ja tak powiedziałem, Potter. I ty masz się usłuchać, bo inaczej pożałujesz i pozwolę sobie zrobić z ciebie królika doświadczalnego.

No i zazwyczaj po tego typu wymianie zdań, wstawał i kazał Harry'emu czytać kolejne rozdziały skomplikowanych rozpraw na temat przydatności białej magii w walce defensywnej oraz ofensywnej:

-Żeby atakować, musisz umieć się także bronić, bo najprawdopodobniej nikt na polu bitwy nie będzie dbał o twoje bezpieczeństwo. Każdy będzie patrzył na siebie. Każdy będzie chciał przetrwać – mówił, podając mu kolejne publikacje i zajmując swoje zwyczajowe miejsce na fotelu, gdzie nalewał kolejną szklankę tego bursztynowego płynu, który za każdym razem przerażał Złotego Chłopca, przywołując wspomnienie pijanego wuja, ale milczał za każdym razem, bo nawet gdy Snape pił, nigdy go nie zaatakował. Był spokojny i czasem pytał Harry'ego czy chce herbaty.

Za każdym razem w takich chwilach odmawiał.

Harry przekręcił się na drugi bok, słuchając przyjemnego głosu matki i zasnął niczym dziecko.

Następnego wieczoru również siedział naprzeciw kominka i czytał o magii ofensywnej, która odpowiednio użyta może zapewnić również ochronę. Czasem zapisywał zaklęcia, które wydawały mu się najbardziej przydatne. Mistrz Eliksirów siedział naprzeciw i również czytał, sącząc powoli szklankę Ognistej. W końcu chłopak poczuł zmęczenie, jego powieki zaczęły się kleić, przeciągnął się lekko i zasłonił usta, gdy ziewnął.

-Powinieneś położyć się spać. Jutro nie będziemy trenować, gdyż muszę przygotować eliksiry dla Skrzydła Szpitalnego, dlatego też jak tylko wstaniesz masz przeczytać rozdział o naturalnych odtrutkach, a potem wrócić do magii ofensywnej. I radzę ci się przyłożyć. Nie zamierzam tolerować lenistwa, Potter.

Harry jedynie pokiwał głową i wstał, przeciągając się. Wziął szybki prysznic i ubrany w piżamę położył się do łóżka. Czuł już tak obezwładniające jego mięśnie zmęczenie, że nie był w stanie nawet sięgnąć po pudełko, które pomagało mu zasnąć odkąd tylko je otrzymał. Po prostu zamknął oczy, jego ciało stawało się coraz cięższe, nawet nie mógł rzucić na pokój zaklęcia wyciszającego, które rzucał co noc, by zapewnić Snape'owi spokój, a sobie więcej prywatności. W pewnym momencie opanowała go panika, której źródła nie mógł odnaleźć, ponieważ jego zmysły były wystarczająco stępione, przez ogarniające go wyczerpanie.

Spadał w dół i czuł, że zaraz boleśnie uderzy o ziemię, a każda kość w jego ciele roztrzaska się przez siłę uderzenia. Panika ogarnęła jego umysł, a gdzieś z daleka usłyszał śmiech. A raczej tragiczną imitację śmiechu, którą słyszał w swojej głowie nieraz. Voldemort. Zadowolony i torturujący jego umysł.

Przestał spadać zaledwie kilka centymetrów, przed nieuchronnie zbliżającą się ziemią.

-...bezbronny... głupi... podatny... - docierały do niego strzępki słów wysyczane przez miliony głosów, przebijające się przez ten śmiech. Harry musiał zasłonić swoje uszy, by zagłuszyć wbijający się jak sztylety, urywany syk.

-Stop – jęknął, pragnąc, by głosy umilkły. Słuchanie ich było dla niego torturą. Ale one nie cichły, co więcej zdawały się zbliżać do niego. Wrzasnął. Chciał by zapadła cisza.

I nagle wszystko ucichło. Zapanował spokój i Harry jedynie mógł odetchnąć z ulgą i postawić nogi na ziemi. I wtedy otoczył go gęsty mrok i ponownie usłyszał śmiech. Nie miał wątpliwości już, że wie co się właśnie działo. Kolejny atak na jego umysł pogrążony we śnie.

-Oh Haaaryy – wysyczał nagle głos, a z mroku wynurzyła się znajoma sylwetka Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Był bardzo zadowolony i to przerażało Harry'ego jeszcze bardziej. Zadowolony Voldemort nie zwiastował mu szczęśliwego zakończenia. Mroczna postać przechadzała się wokół niego, zataczając coraz mniejsze koła i sukcesywnie się zbliżając. Gryfon miał wrażenie jakby jego gardło zostało ściśnięte przez lodowate dłonie, ale Czarny Pan wciąż był zbyt daleko, by go dosięgnąć – Tym razem nikt cię nie uratuje. Ten durny starzec jakimś cudem dał ci dostęp do jednego z bardziej uzależniających eliksirów nasennych. Będę musiał nagrodzić odpowiednio mojego wiernego sługę za to, jak świetne mikstury przyrządza. Dzięki niemu i twojej głupocie właśnie zamknąłeś swój umysł w niekończącym się koszmarze. Wiedziałeś o tym, że Eliksir Bezsennego Snu wypity w zbyt dużej dawce, powoli męczy twoje ciało i zmusza je do coraz głębszego i dłuższego snu, aż... zasypia na zawsze?

Harry zamarł słysząc te słowa. Zignorował kompletnie wzmiankę o swoim profesorze i skupił się tylko na informacji o eliksirze, który zażył przecież tak dawno. Nie powinien mieć go już nawet w swoim organizmie i Voldemort...dlatego nie atakował? Czekał aż nadejdzie ostatnie stadium? By zaatakować i z triumfem ogłosić, że...

-To twój koniec, Harry Potterze.

/Kto pamiętał o zażytym przez Harry'ego eliksirze?/

Chłopiec, który chciał kochać /SNARRY/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz