/Witajcie! Pisałam ten rozdział przez kilka ostatnich dni. Znów byłam chora i jakoś nie miałam siły, ale spięłam poślady i dokończyłam.
Najszybciej odpowiedział następujące osoby:
ALE, więcej osób podało prawidłową odpowiedź, dlatego gratuluję każdemu, kto postanowił wziąć udział w naszej zabawie haha, oczywiście pytanie na dziś znajduje się na dole, tym razem każdy, kto odpowie prawidłowo będzie uwzględniony ^^
~Suzy Sawyer/
Opuścili bariery dość szybko, Snape przez całą drogę milczał, rzucając Harry'emu ukradkowe spojrzenia co jakiś czas. Stary dyrektor czasami zagadywał obu, ale zazwyczaj odpowiadał mu jedynie szesnastolatek. Cała trójka zatrzymała się w końcu i mogli wreszcie wypróbować pomysł profesora.
-Jak możemy go uruchomić? - zapytał Harry, przyglądając się kluczykowi trzymanemu w dłoni. Mistrz Eliksirów zbliżył się do niego i nachylił się. Gryfon widział typową dla profesora minę - zmarszczone brwi i niczym niezakłócone skupienie.
-Podejrzewam, że najlepszym wyborem będzie po prostu ściśnięcie go w dłoni i pomyśleniu dokładnie, gdzie chcemy się dostać.
Harry zastanowił się, czy Snape musi zawsze mieć rację, ale nie zdążył nawet skupić się na tej myśli, ponieważ poczuł, jak silna dłoń ściska tą, która należy do niego.
-...zabierz...nas...-słyszał cichy szept Mistrza Eliksirów, ale nie mógł rozpoznać słów.
Kluczyk rozgrzał się w jego dłoni, ale nie oparzył go. Czuł, że coś się dzieje i już otworzył usta zachwycony, bo podzielić się tym z mężczyznami, ale poczuł okropne szarpnięcie - mniej nieprzyjemne, niż to, które odczuwał podróżując zwykłymi świstoklikami, ale nadal nie było to najprzyjemniejsze uczucie świata. Dlatego nie zdziwił się, że jego nogi odmówiły posłuszeństwa, jak tylko wirowanie ustało.
-Wstawaj, Potter. Chyba, że uniżenie prosisz o wybaczenie swojej głupoty, jednakże mimo wszystko wolę byś jednak nie klęczał przede mną - warknął Snape, a Harry zorientował się, że wciska nos niemalże w jego buty. To go otrzeźwiło wystarczająco, by skoczyć na równe nogi i wpaść na profesora, który zirytowany chwycił jego łokieć i przytrzymał go – Zaczynam odnosić wrażenie, że próbujesz współpracować z Czarnym Panem i zabić się samodzielnie.
Gryfon westchnął i zarumienił się zażenowany. Powoli odsunął się od mężczyzny i spojrzał na widok rozpościerający się za jego plecami.
-Tu jest.... pięknie - wyszeptał i zrobił kilka kroków w stronę dwupiętrowego domku. Ściany były błękitne, a drewniane, białe elementy dodawały mu uroku. Domek wyglądał jak z bajki, dosłownie.
-Widać tutaj rękę twojej matki, Harry. Lily lubiła jasne barwy i przyrodę. To jest bardzo w jej guście - poczuł dłoń dyrektora na swoim ramieniu i wtedy się ożywił.
-Jak się tu dostaliśmy?
-Podejrzewam, mój chłopcze, że Severus poprosił klucz, by zabrał nas w to miejsce, ale prośba została wysłuchana, gdy zacisnąłeś na nim dłoń - Dumbledore pogłaskał się po brodzie w zamyśleniu i żwawym krokiem ruszył w stronę domku.
Sprawdzali bariery długo, choć okazało się, że miejsce jest zaczarowane. I nie mowa jedynie o pięknej okolicy, czy o samej trudności dostania się tutaj. Ochrona była niezwykle silna i nawet sam dyrektor nie mógł do końca określić jaki jest to typ barier.
-Tak, myślę, że jutro będziemy mogli umieścić tutaj Syriusza - powiedział spokojnym głosem dyrektor. Harry był już zmęczony zwiedzaniem domu i emocjami minionego dnia, najchętniej odwiedziłby ojca chrzestnego i poszedł spać. Jego zmęczenie nie uszło uwadze Snape'a, który zmrużył oczy i orzekł, że czas wracać. Obyło się nawet bez złośliwości. Rzucił chłopakowi jedynie spojrzenie, które wyraźnie oznaczało, że jak już będą w lochach, Mistrz Eliksirów będzie chciał zobaczyć stan jego obrażeń.
-Będę mógł go odwiedzić, jak wrócimy? Jeszcze przed powrotem do lochów - zapytał cicho, gdy uspokoił się już po podróży powrotnej na teren Hogwartu. Ta była na całe szczęście nieco mniej dziwna i nieoczekiwana.
-Pięć minut, Potter. Pięć.
-Nie bądź taki ostry, Severusie - powiedział wesoło dyrektor, a Harry przyrównał go do rangi dobrotliwego dziadka, którego nigdy nie miał okazji mieć.
-Ależ dyrektorze...-oburzył się Snape, ale Dumbledore mu szybko przerwał.
-Harry powinien mieć okazję choć zamienić słowo ze swoim wujem – gdy najmłodszy z czarodziei zniknął za drzwiami skrzydła szpitalnego, dyrektor kontynuował - Wszyscy myśleliśmy, że jest martwy, Severusie. Po raz pierwszy nie mogłem spać, myśląc o tym, co przeżywa Chłopiec. Straci namiastkę rodziny, którą cudem uzyskał. Powinniśmy dać mu czas, niech się cieszy, bo nie wiemy czy ktoś mu znów tego nie zabierze. Mógłby tego nie przeżyć.
Snape stał chwilę nieruchomo, a następnie przytaknął.
-Musisz w końcu zauważyć w nim Lily i przestać widzieć w nim tyle Jamesa. Powinniście znaleźć nić porozumienia. Wiele was łączy, może...rozmowa?
-Od rozmów ma Blacka. Ja i pan Potter współpracujemy tylko na poziomie Zakonu.
-Oh tak, to kolejna sprawa. Powinniśmy go wcielać w nasze plany i misje... ale to za jakiś czas. Harry musi nabrać sił, a przy tobie nieco odżył. Zauważył, że go rozumiesz. Dobrze, bardzo dobrze. Dobranoc, Severusie – nim Mistrz Eliksirów zdążył choć odpowiedzieć jakąś ciętą ripostą, brodatego czarodzieja nie było już w zasięgu wzroku. Westchnął cicho i spojrzał na zamknięte drzwi. Zaczeka.
Harry spojrzał na szpitalne łóżko i jego spokojny chód zmienił się w bieg, by jak najszybciej znaleźć się obok ojca chrzestnego. Usiadł na materacu tuż przy lewym udzie animaga. Pani Pomfrey najprawdopodobniej poszła spać lub po prostu gdzieś wybyła. Dzięki temu miał chwilę prywatności i mógł obserwować wiecznie rozczochrane włosy mężczyzny, które były teraz wypłowiałe. Syriusz wydawał się chudszy niż wcześniej i Harry poprzysiągł, że Voldemort przed śmiercią pocierpi i to bardzo.
Gryfon niepewnie chwycił bezwładną dłoń i przysunął się nieco bliżej.
-Wiesz... myślałem, że nigdy cię nie zobaczę. Że nie będziesz mógł na własne oczy przekonać się co ze mnie wyrosło i czy rzeczywiście przypominam tatę - zamilkł na chwilę i zaśmiał się cicho – Tak, jestem pewien, że ty byś i tak stwierdził, że moje najlepsze cechy mam po ojcu. To nie podlega dyskusji. Dostałem list od Remusa, przesłał to, co kazałeś mu wysłać. Dostałem od niego śliczną broszkę, wiesz? Podejrzewam, że może przynosić szczęście, czy coś. W końcu założyłem ją, a ty pojawiłeś się z Malfoyem zaledwie kilka godzin później. W każdym razie, chciałem powiedzieć, że naprawdę cieszę się. Jestem naprawdę szczęśliwy, odzyskałem cię, a wszyscy mówili mi, że nigdy nie wrócisz. Voldemort bawił się świetnie wkładając do mojej głowy fałszywe wspomnienie tego, jak wpadłeś za Zasłonę. Myślałem przez cały czas, że uderzyła w ciebie Avada. Nie miałem nadziei, potem zaczęły się wakacje i musiałem sobie poradzić z tym sam, ale dyrektor musiał mnie tu ściągnąć. Całe wakacje mam ćwiczyć ze Snape'em. Wiem, wiem. Okropne, ale on jest naprawdę świetnym nauczycielem, polepszyło mi się. Takie mam wrażenie... Ale...- zamilkł, kończąc swoją nieskładną i przepełnioną emocjami przemowę - Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem, Syriuszu.
Uniósł głowę i zobaczył, jak otwarte oczy Łapy są na nim skupione, a suche i popękane usta, wyginają się w uśmiechu.
-Ja za tobą też tęskniłem, Szczeniaku.
/Jaki duch z Hogwartu nie został uwzględniony w filmie? Zgadzasz się, że powinien zostać pominięty?/
CZYTASZ
Chłopiec, który chciał kochać /SNARRY/
أدب الهواةKażda istota na świecie potrzebuje miłości. Czasami zrobi wszystko, by choć przez chwile poczuć to ciepło rozlewające się po ciele, promieniujące z serca. Harry przekonany jest o tym, że miłość nie jest dla niego. Czuje, że nie zasłużył na coś tak...