Rozdział 14

6.1K 418 81
                                    

/Witam po długiej przerwie, trochę ogarnęłam swoje życie, próbne matury za mną, więc postaram się wyciskać ze swojej weny co tylko się da. Poza tym dziękuję za wbicie 10 tyś wyświetleń, to była moja pierwsza książka z takim wynikiem :) Mam nadzieję, że macie stalowe nerwy, bo będzie się działo :D

~Suzy Sawyer/


Severus Snape ubrany jak każdy mugolski mężczyzna wszedł do pubu, który był jednym z tysiąca podobnych w Wielkiej Brytanii, nawet wzorowany na średniowieczny szyld głosił podobną informację co wiele innych tego typu miejsc. „Najstarszy pub na Wyspach!". Mężczyzna prychnął cicho i spojrzał krytycznym wzrokiem na budynek. Po chwili jednak westchnął i wszedł do środka rozglądając się w poszukiwaniu wolnego miejsca. Zmrużył oczy i ruszył ku stolikowi w cieniu, który najbardziej spełnił jego oczekiwania i poczekał aż, ubrana w śmieszny strój wypożyczony najprawdopodobniej z teatru, kelnerka podejdzie i obsłuży go. Zamówił podwójną whisky i rozsiadł się wygodnie pozwalając sobie zatopić się w myślach i analizować to, co działo się w jego życiu ostatnimi czasy. Jedno irytujące nazwisko pojawiało się, gdy próbował o nim nie myśleć. Potter. Ten dzieciak wprawiał go w stan, którego bynajmniej nie pożądał. Złość. Irytacja. I ten dziwny ucisk, gdy obserwował zielone oczy wypełnione tak żywymi emocjami. Lily byłaby zdzieciaka dumna.

Snape pomyślał o swojej dawnej przyjaciółce i znów w jego sercu zagościł ogromny żal, że ostatnie słowa, które powiedział do kobiety były okrutną obrazą w jej kierunku. Pamiętał swą radość, gdy tamtego roku w Halloween odebrał list od niej. Chciała się z nim zobaczyć i porozmawiać, zaprosiła go do domu. Chciała się pochwalić swoim synkiem. Snape zacisnął dłonie w pięści pamiętając dokładnie to, co ujrzał gdy był już na miejscu. Potter w korytarzu. Martwy i nieruchomy. Severus myślał całe życie, że ten widok przyniesie mu wiele radości, ale narodził jedynie niepokój. Gdy wpadł do sypialni, z której słyszał wyraźny płacz dziecka miał jeszcze nadzieję, że Lily stoi cała i zdrowa. Jednakże życie nigdy niedało Severusowi tego, o czym marzył. Przyniosło mu jedynie kolejnego zimnego trupa. Trupa, którego tak bardzo kochał. Padł na kolana przy zimnym ciele i jedynie ukrył twarz w dłoniach. Klęczał długo aż w końcu zaczął odczuwać inne bodźce. Odwrócił się w stronę kołyski i zobaczył roczne dziecko, które stało naswoich pulchnych nóżkach i płakało głośno domagając się uwagi i pomocy. Snape poczuł chłód. Syn Pottera. Nienawiść zalała jego ciało i skierowana została ku dziecku z krwawą blizną na czole. Jednak gdy czarnowłosy dotarł do kołyski nie wiedział już co ma zrobić. Wziął dziecko na ręce niezwykle ostrożnie, choć kompletnie się na tym nie znał, gdyż jedyne stworzenie tego typu jakie miał na rękach należało do Malfoya. Zielone oczy spojrzały na niego uważnie, a mała dłoń zacisnęła się na jego włosach.Wtedy właśnie Snape ostatni raz płakał. Patrząc w te żywe oczy małego syna Lily Evans... Lily Potter.

-Przepraszam, można się dosiąść? - zapytał młody i pewny siebie męski głos. Severus delikatnie drgnął i spojrzał w orzechowe oczy nowo przybyłego gościa. Odgonił od siebie nieprzyjemne wspomnienia, które od dawna skrywał głęboko w swoim sercu. Uśmiechnął się tajemniczo jak to miał w zwyczaju, gdy jego mimika uwalniała się od swej zwyczajnej złośliwości.

-Oczywiście – wymruczał wiedząc już, że tej nocy nie będzie sam i odpręży się nim zmuszony zostanie do powrotu do Hogwartu, gdzie znów będzie patrzył w zielone oczy i pluł jadem na młodego Pottera. Cholerny dzieciak.Nawet gdy Snape planuje upojną noc, on musi wkraść się do jego umysłu. Legilimentą mógłby być niezłym.

W tym samym czasie w Hogwarcie młody chłopiec siedział w zimnych lochach przekształconych lata temu w komnaty nauczycielskie. Patrzył w przestrzeń, niemalże nie mrugając. Wciąż myślał o tym jak wyglądał jego profesor. Gdyby był dziewczyną zapewne określiłby go jako przystojnego i pociągającego. Na cholernego Merlina! O czym on w ogóle myślał? Czy powinien zmienić imię na Wielka Porażka?

Harry podniósł się dosiadu i podszedł do biblioteczki profesora. Wiele książek wyglądało na niezwykle stare, co intrygowało młodego Gryfona, inne byłyna pisane w językach obcych, niektóre z nich rozpoznawał. Francuski, Włoski... Czyżby Snape znał tyle języków? Młodzieniec spojrzał na drzwi od sypialni i przygryzł wargę patrząc na swoje dotychczasowe posłanie, które było jakimś cudem ochronione magią i nie dało się przetransmutować w łóżko. Potter był pewien, że Snape, niezadowolony z faktu iż chłopak zamieszka z nim na jakiś czas, rzucił na kanapę urok. Harry niepewnie ruszył ku drzwiom.Czuł przez te wszystkie długie dni, że jego poturbowane ciało jest na skraju wyczerpania, a zaklęcia maskujące powoli słabną. Chłopak westchnął ciężko. Nie chciał nadużywać zaufania Snape'a, który i tak momentami zadziwiał go swego rodzaju gościnnością. Dla przykładu, wciąż nie mógł się nadziwić temu, że profesor nie stara się go w żaden sposób unikać i jest cierpliwy (o ile on w ogóle posiada coś takiego jak pokłady cierpliwości).

Gryfon wstał i z delikatnym uśmiechem ruszył ku łazience. Niestety w połowie drogi zatrzymał się gwałtownie i wziął głęboki wdech czując lekkie zawroty głowy. Blizna zapiekła, dając o sobie znać i zmuszając go, by przytrzymał się drewnianego stolika do kawy. Młodzieniec starał się miarowo oddychać, ale pokój wirował mu przed oczami. Podszedł do kominka i drżącą dłonią nabrał proszek i rzucił go w płomienie, ale nic się nie wydarzyło. Widział czarne plamki.Było ich coraz więcej i więcej. Zaklął cicho pod nosem i przetarł mokre oczy. Zablokowali kominki. Niech ich szlag. Chłopaka ogarniała panika, czuł jak powoli jego zaklęcia tracą na mocy, a ilość magii, jaką wykorzystał do ich utrzymania tak długo, sprawia, że z jego nosa zaczyna dosłownie ciec krew. Zamrugał i próbował się nie poddawać. Ruszył ku wyjściu z kwater Mistrza Eliksirów. Cholerny Snape. Cholerny Dumbledore. Cholerny Vodemort.

Harry z trudem otworzył ciężkie drzwi i potknął się o próg, upadając prosto na wilgotną posadzkę po drugiej stronie framugi. Czuł ostry ból szczęki. Gdyby mógł coś... pióro! Dostrzegł niewielką rzecz, która leżała obok niego. Pióro i kawałek pergaminu od profesora. Musiało wylecieć z kieszeni przy upadku. Gryfon chwycił pióro i z trudem napisał na pergaminie „POMOCY". Wiadomość zniknęła niemal od razu, a magiczne pióro wysunęło się z jego dłoni tocząc się powoli w dal ciemnego korytarza. Harry obserwował je, póki jego ciężkie powieki nie zmusiły go do zamknięcia oczu.

Mistrz Eliksirów był właśnie w połowie drogi do pozbycia się ubrań swojego kochanka gdy poczuł dziwne ciepło w kieszeni swoich spodni. Przeprosił chłopaka na chwilę i wyciągnął skrawek pergaminu, rozwinął go i jedno słowo, które było na nim zapisane, doprowadziło Snape'a do niezwykłego odcienia bieli na jego twarzy. Używając na młodym mężczyźnie zaklęcia zapomnienia szybko aportował się z jego łazienki do Hogwartu, mając nadzieję, że nie przybędzie za późno.

Chłopiec, który chciał kochać /SNARRY/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz