Rozdział 32

3.8K 301 77
                                    

/Mam nadzieję, że pozostawicie ślad po sobie jak już przeczytacie rozdział abym wiedziała jak bardzo chcecie kolejny ;)

~Suzy Sawyer (Ta, która przeżyła powrót do domu)/

Severus kończył właśnie kolejną szklankę Ognistej, gdy Harry zniknął w sypialni, mówiąc ciche „Dobranoc". Ten dzieciak był niewątpliwie zagadką. Całą ich znajomość określiłby jako jedną, wielką burzę, która dopiero teraz postanowiła odpuścić i przepuścić przez ciężkie chmury odrobinę słońca. I mimo tego, że przez tyle lat byli do siebie wrogo nastawieni, ba, Snape cały czas starał się go trzymać jak najbardziej na dystans, to on i tak zdawał się pchać jak najbliżej niego i starać się o jego uwagę. Ale nie w sensie uznania jego zasług i roli wybawcy, a raczej... po prostu zostania zauważonym. Troski. I Mistrz Eliksirów był chyba jedną z niewielu (jeśli nie jedyną) osób, które dokładnie wiedzą jakimi zasadami rządziło się jego dzieciństwo. Chyba nigdy nie zapomni jego wzroku i skulonej sylwetki, jakby obawiał się wyśmiania, gdy opowiadał mu swoją historię. Cała jego arogancja prysnęła przykryta bólem i obawą. Nastolatki powinny się śmiać i dokazywać, a najgorszym ich problemem powinno być to, że ich sympatia nie chce iść z nimi do Hogsmeade. A ten młody człowiek doświadcza zbyt wiele i jest przy tym wrażliwszy niż mogłoby się wydawać. Chłopak był...kruchy. I to nie tylko pod względem fizycznym. Ale inni zdawali się nie zauważać, jak bardzo Potter potrzebuje ich uznania.

Mistrz Eliksirów myślał często o tym wiecznie rozczochranym nastolatku, odkąd poznał jaka była prawda na jego temat. Myślał, czy chłopak sobie poradzi jeśli dalej cały Czarodziejski Świat będzie wystawiał jego zdrowie na próbę. I wiedział, że młodzieniec jest coraz bliżej pęknięcia, ponieważ nikt tak naprawdę go nigdy nie słuchał, a rówieśnicy nie byli w stanie pojąć powagi tego, z czym musi się zmagać. Nie miał także rodziny. Z tego co wiedział to Potter nawet nie miał sympatii, nie licząc oczywiście tej dziewuchy od Diggory'ego. Ale Potter nie potrzebował rozgoryczonych dziewuch. Potrzebował kogoś, kto potrafi nim wstrząsnąć i nie będzie go traktować jak jakieś cenne jajo.

Czarnowłosy westchnął i odchylił się na fotelu rozmyślając, aż w końcu zapadł w sen nie przejmując się pójściem do sypialni, czy przebraniem się. Musiał... czuwać. Od ostatnich tygodni często tak czuwał.

-To jest twój koniec, Harry. Nikt cię nie uratuje, a twoje ciało znajdą dopiero, gdy ostygniesz. Mamy sporo czasu. Możemy się zabawić, Harry – syczący głos ranił uszy chłopaka. Voldemort już niemal go dotykał, widział jak unosi rękę i dotyka jego twarzy w parodii czułego dotyku. Był on oślizgły i zimny. Jak leżące zbyt długo w wodzie truchło

-Nie dotykaj mnie – głos Harry'ego był drżący, jak całe jego ciało. Blizna na jego czole piekła, niemal odbierając mu zmysły, ale... przecież w śnie nie można zemdleć z bólu, prawda? Będzie musiał cierpieć, zdany na niełaskę Czarnego Pana. Błagał w myślach, by Snape go znalazł i uratował, ale nie miał pojęcia, czy z jego ust wydobywa się jakikolwiek dźwięk.

-Wiesz co jest najwspanialsze w całej tej sytuacji? - głos brzmiał niemalże wesoło, sprawiając, że chłopiec chciał się cofnąć o krok, ale wydawał się być przytwierdzony do podłoża – Mogę ci sprawić ból jakiego jeszcze nigdy nie poczułeś i rozkoszować się tym, jak się wijesz u moich stóp, błagając bym przestał.

-Nigdy nie będę cię błagać. Choćbym miał umrzeć! - warknął buńczucznie, ale uświadomił sobie, że właśnie tak się stanie. Umrze i nikt nie pomoże mu się wyrwać z tego koszmaru. Tak bardzo żałował swojej głupoty. Snape miał rację, gdy wielokrotnie próbował mu wbić do głowy jak bezwartościowym jest człowiekiem. Ale Harry nie słuchał. I zawsze wiedział lepiej, był zbyt dumny i doprowadził do tego. Sam siebie skazał na ten los. Na ten ból.

W dłoni Voldemorta pojawiła się różdżka. Harry swojej nigdzie nie miał. Przecież to był sen i to do tego kierowany przez Czarnego Pana. Ale nie mógł się poddać bez walki. Nie potrafiłby.

Zamachnął się pięścią, chcąc dosięgnąć twarzy wroga, ale jedyne co spotkał to była pustka i prawie się przewrócił.

-Niegrzeczny chłopiec – zaśmiał się Czarny Pan i z satysfakcją wypowiedział pierwszą z wielu klątw, której Harry miał doświadczyć.

Wrzasnął, gdy zaklęcie wykręciło jego kończyny tak, jakby były połamane. A ten wrzask mroził krew w żyłach. Wszystko było tak intensywne. Wszystko wyrywało z jego piersi szloch, a upragniona ciemność i uczucie nicości uparcie nie chciało nadejść.

Pomocy! Krzyczały jego, zatrute mroczną magią, myśli. Ale nadzieja zaczęła go opuszczać. Nikt nie przyjdzie. Nikt. Nikt. Nikt.

Wrzask. Tylko to odbijało się w myślach Severusa, gdy z sypialni Harry'ego dobiegł go ten przerażający dźwięk. Mistrz Eliksirów niemal natychmiast zerwał się z miejsca, ignorując zawroty głowy, których doświadczył po tak gwałtownym ruchu. Szklanka, z której do tej pory sączył alkohol, przewróciła się i potoczyła po stoliku, upadając na podłogę i tłukąc się w drobny mak. Nie przejął się niczym, skupiając jedynie na tym, rozdzierającym wszystkie inne myśli, dźwięku. W kilku długich krokach przemierzył odległość od fotela, do drzwi pokoju i wyciągnął gwałtownym ruchem różdżkę, ukrytą w rękawie czarnej szaty. Niemal wyważył drzwi, próbując otworzyć je i nawet nie myśląc o czymś tak trywialnym, jak naciśnięcie klamki.

Nie wiedział co zastanie pod drugiej stronie. Ktoś dostał się do jego komnat? Chłopak ma koszmar? Przestraszył się czegoś i Snape niepotrzebnie się rzuca mu na ratunek?

Ale Mistrz Eliksirów czuł, nie, on wiedział, że to nie jest tak trywialną rzeczą. Że wrzask spowodowało coś znacznie gorszego, a do jego komnat nikt by się nie dostał. A jeśli nawet – Snape by o tym wiedział jako pierwszy. Dlatego poczuł niepokój, gdy zobaczył sztywno leżącego chłopaka, który wyglądał, jakby jego ciałem wstrząsały niezwykle silne dreszcze. A jego twarz zdawała się przybrać trupioblady, woskowy odcień. Wyglądał jakby nigdy z tych ust nie wydobył się żaden dźwięk. Ale Severus wiedział, że nie mógł się przesłyszeć, a wygląd chłopaka potwierdził mu, że działo się z nim coś niedobrego.

Na początek profesor próbował nim potrząsać i w ten sposób go wybudzić, ale szybko zdał sobie sprawę z tego, że to się na nic nie zda. Postanowił więc podjąć inne kroki, nieco bardziej brutalne i znaleźć przyczynę u samego źródła. Dzieciak miał fart, że Severus był znakomitym legilimentą i nie potrzebował patrzeć mu w oczy, by zaklęcie dosięgnęło jego umysłu.

W ten sposób bardzo szybko znalazł powód, który spowodował, że jego ciało zamarzło z czystej furii, jaką poczuł. I wiedział już, że Potter wolałby pozostać w takim stanie, niż otworzyć oczy i spotkać się z jego gniewem. Konsekwencje będą srogie, przyrzekł sobie Mistrz Eliksirów.

Ale najpierw musi obudzić Pottera.

Chłopiec, który chciał kochać /SNARRY/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz