/Witajcie, rozdział napisałam będąc nieco zamroczona bólem głowy (który pojawił się wczoraj w nocy, ale rano było troszkę lepiej, więc usiadłam do pisania i tak gdzieś w trakcie ból powrócił, więc po kilkuset słowach musiałam przerwać, gdyż sobie nie radziłam, naprawdę muszę iść do lekarza z tymi bólami ^^') dlatego naprawdę przepraszam za literówki, czy jakieś głupie błędy (starałam się sprawdzić wszystko zanim wstawiłam)
Wczorajsze pytanie najszybciej odgadły:
Gratulacje! <3 A następny dostaną dedykację trzy ostatnie osoby, które skomentują ten rozdział do momentu, kiedy ja będę dopisywać notkę do następnego rozdziału (haha na szczęście nie wiecie kiedy następny, może już zaraz, kto wie? ^^)
~Suzy Sawyer/
Severus obserwował Gryfona, gdy ten podchodził powoli do swojego ojca chrzestnego. Syriusz był nieprzytomny, ale, dzięki błyskawicznej interwencji Poppy, wyglądał o wiele lepiej. Profesor odwrócił wzrok, uznając rozgrywającą się przed nim scenę za zbyt intymną. Chłopak zasługiwał na nieco prywatności. Zwłaszcza po takim wstrząsie.
Mistrze Eliksirów sam zwrócił się w stronę posłania, na którym siedział jego chrześniak. Obrazek mógłby się wydać nieprawdopodobny. Molly skakała nad nim, a jej mimika wyrażała czystą matczyną troskę. Draco, zamiast krzywić się obrzydzony wylewnością pani Weasley, rozluźnił się pod jej czułym dotykiem. Dawno nie mógł sobie pozwolić na czerpanie radości z czułego dotyku matki. Nawet jeśli kobieta przed nim nie była jego matką, to jej ręce przywodziły na myśl dzieciństwo. Protekcję, którą dawała mu wtedy Narcyza.
-Oj kochaneczku powinieneś odpocząć! Jak ktoś mógł tak poturbować dziecko?! - Snape skrzywił się. Dobrze, że Molly nie widziała Pottera kilka dni temu, zeszłaby na zawał i wyruszyła do Dursleyów jako duch.
-Odpocznie po przesłuchaniu. Molly, powinnaś iść już do dyrektora. Niedługo dołączymy do was - powiedział spokojnie, ale ton mówił jasno, że nie chce słyszeć sprzeciwu. Kobieta spojrzała na niego marszcząc brwi, ale przytaknęła ze zrozumieniem i ostatni raz pogładziła włosy Draco, następnie zniknęła za drzwiami.
Harry niepewnie usiadł na brzegu łóżka. Nie mógł jednak poruszyć rękoma, bo te wydawały mu się nie być częścią jego ciała.
-Syriusz...-wyszeptał, wciąż będąc w szoku. W końcu udało mu się poruszyć. Wyciągnął powoli rękę w jego stronę i ułożył ją na podrapanym policzku - Tęskniłem, Syriuszu...
Nie spostrzegł nawet, jak jego policzki ponownie stały się wilgotne od łez. Merlinie, nie wiedział co się wydarzyło, ale wiedział jedno. Jego wuj wrócił i żyje. Do tego nie jest to żaden sen i niedługo dowie się, co pozwoliło mu zobaczyć jego ojca chrzestnego po raz kolejny.
-Potter, wstań. Mamy się zgłosić do dyrektora - usłyszał zimny głos. Chciał krzyknąć na Snape'a by się odpieprzył, ale ugryzł się w język. Profesor nie był dla niego wredny, Harry nie miał powodu, by go atakować, po prostu nie chciał zostawić Syriusza samego, jednakże dłoń na ramieniu, należąca do szkolnej pielęgniarki, upewniła go, że mężczyzna będzie w dobrych rękach. Przytaknął sztywno i wstał, dołączył do Mistrza Eliksirów i Ślizgona, po czym w trójkę ruszyli razem do gabinetu Dumbledore'a.
W środku panowało zamieszanie, wiele głosów przekrzykiwało jeden, przez drugiego, ale gdy tylko weszli nastała grobowa cisza. Najstarszy z zebranych uśmiechnął się ciepło i poprawił okulary.
-Chłopcy, proszę. Siadajcie - wskazał trzy krzesła ustawione przed biurkiem. Na środku Snape usadził Malfoya, a po jego lewej stronie usiadł Harry, sam z kolei zajął miejsce po prawej stronie Draco – Draco, jesteś bardzo inteligentnym młodym człowiekiem, dlatego pewnie domyślasz się, że musimy z tobą porozmawiać mając sto procent pewności, że mówisz nam wszystko - zamilkł, widząc jak blondyn wzdryga się lekko, ale zaimponowało mu opanowanie chłopca.
-Rozumiem, dyrektorze. Podejmując pewne decyzje, przygotowałem się na przesłuchanie pod wpływem eliksiru prawdy i świadomie zgadzam się na nie - powiedział chłodno i Harry mógłby przysiąc, że widzi w jego zachowaniu Snape'a.
-Dobrze. W takim razie nie będziemy przedłużać, pozwól, że zebrani w tym gabinecie czarodzieje i czarownice będą świadkami.
-Zgadzam się - uległość nie była typowa dla Malfoya, ale Harry wiedział, że musi mieć ku temu naprawdę dobry powód.
-W takim razie zażyj eliksir. Jest on przygotowany przez profesora Snape'a, więc myślę, że nie ma się o co martwić.
Blondyn chwycił fiolkę bez mrugnięcia, odkorkował ją i spojrzał na zawartość. Szybko jednak przechylił naczynie i wypił zawartość za jednym razem. W pomieszczeniu panowała grobowa cisza, jedynie Fawkes cicho śpiewał, ale również umilkł po kilku minutach.
-Myślę, że możemy zacząć. Dla pewności zapytam: Czy ty, Draco Malfoy, przysięgasz powiedzieć nam, zebranym w tym pomieszczeniu prawdę i tylko prawdę, nie będąc do tego zmuszonym? - starzec brzmiał poważnie i świdrował ucznia wzrokiem.
-Tak, mam zamiar mówić tylko prawdę, którą wzmocni efekt działania Veritaserum, poza tym przysięgam, że nie zostałem do tego zmuszony. Zeznaję z własnej woli.
Dumbledore przytaknął powoli i oparł się wygodnie o oparcie krzesła. Nikt nie używał piór samopiszących, by zmniejszyć ryzyko, że to, co zostanie wyznane przez chłopaka, wyszło poza ich obecne miejsce pobytu
-Dobrze, Draco... powiedz mi wszystko na temat tego, co się wydarzyło od twojego wyjazdu ze szkoły.
Kilka osób wciągnęło gwałtownie powietrze. W tym Harry, gdy przypomniała mu się pierwsza noc wakacji i upokorzenie, które wtedy odczuwał. Cieszył się, że to nie on zeznaje, jego twarz płonęła z zażenowania i zganił się, że w tej sytuacji nie chodzi o niego, ale o to, że Syriusz wrócił i dzięki temu znów miał namiastkę rodziny.
Której nie mogę znów stracić przez swoją głupotę jak w Ministerstwie...
Draco odezwał się zupełnie niespodziewanie i nikt nawet nie próbował mu przerwać historii, pytania zostawili na później. Harry obrócił się nieznacznie i dostrzegł nawet Remusa, którego ubranie było wygniecione i nieco ubrudzone. Dumbledore ściągnął nawet jego.
-Gdy wróciłem do domu - zaczął Ślizgon ostrożnie, ale słysząc, że nikt nie chce mu przerwać, kontynuował - Zastałem w nim ludzi, od razu rozpoznałem, że są to śmierciożercy. Przez kilka dni moja matka próbowała mnie trzymać z dala od tych ludzi, ale... do rezydencji przybył ojciec, ale nie sam. Był z nim Czarny Pan, który poinformował moich rodziców, że chce mnie poznać. Według informacji, które uzyskałem od ojca, do końca wakacji miałem przyjąć Mroczny Znak, by działać w Hogwarcie jako drugi szpieg, gdyż Pan uznał, że mój wuj może być coraz mniej wiarygodny dla dyrektora. Nic mi nie wiadomo na temat dzieci innych śmierciożerców, ale podejrzewam, że według Niego, nie mają oni jeszcze wystarczających... kwalifikacji - urwał, by dać sobie chwilę, na przypomnienie każdej, ważnej informacji – Trzeciego lipca zostałem sprowadzony na kolację... oczywiście w rozumieniu Czarnego Pana. Wyprzedzając pytania, zginęło czterech mugoli. Kobieta, mężczyzna oraz dwójka ich dzieci. Pan był pod wrażeniem mojego opanowania, więc pozwolił mi pozostać po kolacji podczas omawiania szczegółów ich następnego posunięcia w tej wojnie.
Molly wstrzymała wdech i zaczęła kręcić głową z niedowierzaniem, patrząc na swoje dzieci i modląc się, by nigdy nie ujrzały tak bezsensownej śmierci. Nimfadora Tonks usiadła z cichym jękiem na oparciu jednego z foteli, który zajmował Remus Lupin, marszczący brwi. Chwycił dłoń przyjaciółki i ścisnął ją. Snape siedział jak zwykle niewzruszony, ale uważny obserwator mógł zobaczyć nieznacznie zaciskającą się szczękę. Nikt jednak nie powiedział ani słowa.
-Potter - powiedział cicho Malfoy, jakby kalkulując jak ma zbudować następną część swojej wypowiedzi – To były plany dotyczące Syriusza Blacka.
CZYTASZ
Chłopiec, który chciał kochać /SNARRY/
FanfictionKażda istota na świecie potrzebuje miłości. Czasami zrobi wszystko, by choć przez chwile poczuć to ciepło rozlewające się po ciele, promieniujące z serca. Harry przekonany jest o tym, że miłość nie jest dla niego. Czuje, że nie zasłużył na coś tak...