/Witajcie! No pisałam coś tam na profilu, że pisać będę, bo strajki, bo coś, ale jak można było się domyślić robiłam sobie całodniowe randez vous z matematyką (i teraz dowiaduję się, że najprawdopodobniej maturę napiszę w czerwcu albo w sierpniu, więc ogólnie beka trochę), ale mam coś dla was tak na osłodę i zapchanie wolnego czasu (wiem, że w sumie jest środek nocy, więc weźcie poprawkę, na głupoty, które mogłam napisać - sori)
Oto wybrańcy spod ostatniego rozdziału (że komuś się jeszcze chce odpowiadać na te pytania xd):
~Suzy Sawyer
PS.: Tak, to miał być dodatek urodzinowy. Żarcik. Piszę shota, snarry ofc., dam znać jak wstawię/
Następnego dnia, tuż po zjedzonym w ciszy śniadaniu, goście, którzy byli w Hogwarcie, poszli w stronę Hogsmeade, aby za pomocą sieci Fiuu dostać się do swoich domów. Jedynie Hermiona Granger została dłużej, by wraz z Dyrektorem przygotować Draco na zmianę stylu życia. Poprzedniego wieczora, Gryfonka skontaktowała się z rodzicami, próbując wyjaśnić całą sytuację. Byli dość skołowani, ale dziewczyna znała swoją matkę, więc szczegółowo opowiedziała, jak ciężko ma teraz Malfoy i jak bardzo potrzebna jest ich pomoc. Hermiona miała wrażenie, że jej rodziciele są na swój sposób dumni, że mogą uczestniczyć także i w tym aspekcie jej życia. Ucieszyło ją to, bo od dłuższego czasu zastanawiała się, czy nie oddaliła się od nich zbyt daleko.
Tak właśnie, Draco skończył siedząc zaróżowiony (zapewne z upokorzenia) przed uśmiechniętym Albusem Dumbledorem oraz zadowoloną Granger. W ubraniach. W mugolskich ubraniach.
-Panna Granger oczywiście pomoże ci przyzwyczaić się do życia poza murami zamku. Nie chciałem nikomu tego mówić, ale przed wakacjami udało mi się zdobyć zgodę na używanie magii przez osoby, które wskażę - starzec pogładził swoją brodę i zaśmiał się pod nosem – Niektórzy mogą być świetnymi politykami, ale w karty przegrają nawet rodzinne artefakty - machnął ręką - Wracając, moi drodzy. Harry wiedział, że ma możliwość użycia magii, myślę nawet, że mógł tym zirytować profesora Snape'a. Panna Granger także będzie miała możliwość użycia magii, w razie potrzeby.
-Ona?! Przecież jest tylko Szla...- chłopak zamilkł pod pochmurnym spojrzeniem niebieskich oczu dyrektora. Nie powinien obrażać Granger. Ani nikogo. Spojrzał na dziewczynę, zastanawiając się, czy teraz jej uderzenie byłoby mniej bolesne niż na trzecim roku. Gryfonka tylko spojrzała zamyślona gdzieś w dal i westchnęła cicho.
-Draco... myślę, że tu chodzi bardziej o możliwość wytropienia ciebie. W Hogwarcie jesteś bezpieczny, ale poza nim, twój ojciec łatwo cię znajdzie za pomocą magii krwi. Czytałam o niej - powiedziała cicho, ale bez zwyczajowego entuzjazmu, który towarzyszył jej, gdy mówiła coś, co wyczytała ze zbiorów w bibliotece. Blondyn szybko pojął, że to prawda. Był kompletnie zdany na Hermionę, ale miał pewność, że nikt nie pozwoli go zabić. Gryfońska lojalność.
-Powinniście już iść. Panno Granger, Panie Malfoy. Liczę, że będziecie chronić siebie nawzajem. Idźcie już, moje dzieci – starzec uśmiechnął się smutno, podając im świstoklik, który przeniesie ich do domu Hermiony. Obserwował ich, gdy szli do wyjścia i zastanawiał się, jak długo im zajmie dotarcie do siebie. Do jego uszu dobiegł wspaniały trel Fawkesa, zwiastujące same dobre rzeczy.
-Obyś się nie mylił, przyjacielu, obyś się nie mylił...
Harry był cichy od samego rana. Schował drogocenny podarek od Snape'a w swoim kufrze i błagał siebie, by obchodzić się z nim ostrożnie. Nie mógł uwierzyć, że ten mroczny, bezuczuciowy mężczyzna może być tak sentymentalny. Ba! Potter był pewien, że Snape szydziłby, gdyby to jakakolwiek inna osoba wykazała się taką dozą sentymentalizmu. Trzymać niepodarowany nigdy prezent! I to przez tyle lat, od śmierci osoby, której miał zostać podarowany. Westchnął cicho i spojrzał na profesora. Mistrz Eliksirów zdawał się być jakiś... dziwny. Oczywiście, jak na osobę, która nie dopuszcza światła do swoich komnat, żyjąc jak jakiś wampir.
-Mogę wiedzieć, Panie Potter, czemu zawdzięczam ten zaszczyt bycia obiektem zainteresowania pańskich oczu? Myślę, że wyraźnie kazałem ci przestudiować rozdział piętnasty, książki, w którą wgapiałeś się od dokładnie... -zerknął na zaczarowany zegar-piętnastu minut.
Złoty Chłopiec zarumienił się zawstydzony tym, że został przyłapany na wgapianiu się w kogoś.
-Ja... eee... przepraszam, Profesorze. Zamyśliłem się.
-Oh, chyba powinniśmy zapisać ten moment w Historii Hogwartu, nie sądzi pan? Pierwszy sierpnia, tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty szósty, sławny Harry Potter, przyznał się jakoby miał działający umysł! Toż to niewiarygodne, twoi fani będą zachwyceni - powiedział z przekąsem i jak zwykle bez jakichkolwiek emocji, przewracając kolejną stronę książki, którą czytał. Harry już chciał odpowiedzieć oburzony na tą zniewagę, kiedy odkrył, że Snape najzwyczajniej w świecie żartuje. Chłopak próbował powstrzymać śmiech, odchrząknął i przybrał równie srogi wyraz twarzy, co Severus.
-Myślę, że to dobry pomyśl, nigdy nie wiadomo, kiedy znów zdarzy mi się użyć mózgu. Liczę na pana, profesorze. Ktoś musi udokumentować, to, czego był pan świadkiem - odpowiedział, przyciskając rękę do piersi. Snape pokręcił tylko głową, mrucząc coś o impertynenckich bachorach, ale nie było to przesiąknięte jadem. Zeszłej nocy, coś, co urosło między nimi przez lata, wypełnione nienawiścią i przykrymi sytuacjami, po prostu zostało zburzone przez łzy i kilka ciepłych słów. Oczywiście to nie oznaczało, że Snape stanie się ulubionym nauczycielem i przyjacielem pokroju Hagrida, ale mogło to oznaczać zawieszenie broni pomiędzy nimi i to na dłuższą metę. Oczywiście jeśli tego nie spartaczą.
Otworzył książkę do eliksirów i zaczął czytać rozdział o truciznach oraz odtrutkach, zastanawiał się po co mu ta wiedza, ale ufał, że to po prostu uzupełnienie wiadomości. Nikt nie będzie go przecież próbował otruć, posiłki jada z przyjaciółmi, nie ma możliwości, by ktoś mu coś podłożył.
Po przeczytaniu rozdziału, Harry zapytał profesora, czy ma coś przeciwko temu, by poszedł odwiedzić chrzestnego. W nocy mieli go przenieść do domu, który otrzymał Harry, więc to były ostatnie chwile, gdy mógł porozmawiać z Syriuszem przed rozłąką, która mogła trwać nawet miesiącami. Snape niechętnie zgodził się i nakazał mu zabrać przedmiot, który otrzymał do kontaktowania się z profesorem, gdy któryś z nich jest poza lochami. Pani Pomfrey nie było w pobliżu, gdy usiadł obok Syriusza i przywitał się z nim entuzjastycznie. Po uściśnięciu go, chwycił jego dłoń w silnym uścisku, znów bojąc się, że to może być tylko sen. Ale Syriusz tu był. I miał się nawet dobrze.
Po jakimś czasie ożywionej rozmowy, Harry przypomniał sobie o czymś, o czym chciał porozmawiać z Łapą:
-Syriuszu... dostałem coś od profesora Snape'a -zobaczył jak jego chrzestny zaciska wolną dłoń na pościeli- i myślę, że to jest coś naprawdę, naprawdę cennego. Powiedział mi, że miał to dać mamie, ale nie zdążył tego zrobić. Dał mi coś... co pozwala na zobaczenie kogoś, kogo tylko chcemy i usłyszenie jak mówi... coś jakby zamknięcie wspomnień w małym pudełku. Słyszałem głos mamy i taty... twój też. Hermiony i Rona również.
Black ścisnął dłoń chrześniaka i uśmiechnął się lekko. Po raz pierwszy poczuł napływ sympatii do tego dupka z lochów. Harry dostał kolejną, zasłużoną namiastkę rodziny.
CZYTASZ
Chłopiec, który chciał kochać /SNARRY/
Fiksi PenggemarKażda istota na świecie potrzebuje miłości. Czasami zrobi wszystko, by choć przez chwile poczuć to ciepło rozlewające się po ciele, promieniujące z serca. Harry przekonany jest o tym, że miłość nie jest dla niego. Czuje, że nie zasłużył na coś tak...