/Witam was w okrąglutkim 40 rozdziale! Jak obiecałam, na moim profilu pojawiła się już zapowiedź opowiadania, które będzie pisanie, gdy skończę "Chłopca, który chciał kochać". Miałam małą blokadę twórczą i dlatego musieliście tak długo czekać, za co bardzo was przepraszam! Ale zaczynam urlop, a to oznacza częste rozdziały!
Zapraszam wszystkich fanów Snarry do zerknięcia na opis "i'll be there" na moim profilu, zostawcie opinię o opisie, okładce itp. Jestem bardzo ciekawa jak zareagujecie! :D
Niech ktoś mi wyjaśni o co kaman z tymi monetami na wtt, bo zamiast "wtt" zaraz będzie "wtf" xd
~Suzy Sawyer/
Harry nie mógł tej nocy spać, słyszał, zresztą jak zwykle ostatnimi czasy, jak Severus wraca do komnat dość późno i zachowuje się bardzo głośno, co nie było do niego podobne. Możliwe, że był pijany albo po prostu zamroczony lub rozchwiany emocjonalnie. Wydawać być się mogło, że ten mroczny, cichy mężczyzna jest raczej powściągliwy i nie okazuje emocji i rzeczywiście tak było, z tą różnicą, że gdy hamulce Mistrza Eliksirów puszczały, to, co okazywał było wzmocnione o cały ten czas, nieraz miesiące, ukrywania prawdziwych emocji.
-Oszaleję – jęknął chłopak i podkulił nogi. Nie czuł satysfakcji z oglądania tak rozbitego profesora Eliksirów.
I tego wieczoru po raz pierwszy poczuł prawdziwy strach spowodowany zachowaniem Snape'a.
W końcu Harry postanowił spożytkować energię na coś bardziej pożytecznego. Wstał i użył prostego Lumos, które oświetliło jego pokój, wziął do ręki książkę leżącą na stoliku nocnym i zaczął uważnie studiować tekst, by chociaż dzięki jego zaangażowaniu w zajęcia z Severusem załagodzić nieco ich konfliktową sytuację.
Siedział do bardzo wczesnego poranka i dopiero wtedy, niezwykle znużony, usnął pochylony nad stronicami księgi. Jego ciało potrzebowało odpoczynku, ale z perspektywy czasu można było być jedynie wdzięcznym, że akurat wtedy chłopak zasnął.
Siedział przed kominkiem w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Za oknem było już ciemno, a oprócz niego w pokoju nie było już nikogo. Wszyscy musieli być w swoich pokojach. Harry nerwowo wykręcał palce, czuł, że czeka na coś, ale nie był pewien na co. W jego umyśle była kompletna pustka, co Severus pewnie skwitowałby słowami: „Oczywiście, że pustka, Panie Potter. Po panu mogliśmy się spodziewać jednie pustki". Uśmiechnął się delikatnie do swoich myśli, pozwalając sobie rozluźnić swoje mięśnie.
Czasem Snape był zabawny, nawet jeśli żartował z samego zainteresowanego. Ale, miał niebywałe poczucie humoru, które rozumiało grono jedynie niewielu osób. Zresztą sam Harry musiał przywyknąć do jego żartów, ale od początku roku często go obserwował i zauważył, że podczas posiłków wielokrotnie słowa wypowiadane przez tego mrocznego mężczyznę wywoływały śmiech reszty grona pedagogicznego.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie i oparł wygodnie o oparcie fotela kontynuując oczekiwanie, co znów wzbudziło w nim to uczucie niepewności, przeradzające się w strach. Ale nie znał wciąż powodu. Może powinien gdzieś pójść i poszukać odpowiedzi na te atakujące go pytania? Było po ciszy nocnej i nie mógł dać się złapać, a nie chciał obudzić współlokatorów, by zabrać z kufra pelerynę.
Wstał i włożył ręce do kieszeni, krążąc po pomieszczeniu w tę i we w tę. Nie miał pojęcia jak się wymknąć i od czego zacząć swoje dochodzenie. Nagle jego place natknęły się na coś w kieszeni.
To był kawałek pergaminu od Snape'a, który już raz uratował mu życie w wakacje gdy Mistrz Eliksirów gdzieś zniknął.
Harry uśmiechnął się smutno na wspomnienie tego, jak opowiedział mężczyźnie o wszystkim co spotkało go u wujostwa. Jak ten chłodny w obyciu człowiek w jednej sekundzie stał się ciepły i wyrozumiały. I przytulił go.
Potter miał to do siebie, że na początku edukacji w Hogwarcie czuł się dziwnie, gdy przytulała go Hermiona, czy pani Weasley. Taki czuły dotyk był mu kompletnie nieznany, cóż, widział jak ciotka Petunia tuli Dudleya, ale nigdy nie odczuł tego na własnej skórze. Dlatego, gdy ktoś inny niż Granger i Molly pokazał mu, że zasługuje na tego typu czułości, był wniebowzięty i czuł się najzwyczajniej bezpieczny. To było potwierdzenie tego, że Snape nie ma zamiaru żartować z niego i rozpowiadać jego historii wszystkim napotkanym na drodze.
Tak, Severus Snape był miłym gościem i bardzo dbał o niego. Można powiedzieć, że jako jedyny stał po jego stronie i pewnie dlatego tak się wściekał, gdy Złoty Chłopiec pakował się w kłopoty. No, należy też podkreślić, że również on zazwyczaj go z tych kłopotów wyciągał.
Harry wpatrywał się w pergamin i z uśmiechem na ustach napisał:
„Profesorze, mogę przyjść? Muszę z panem porozmawiać."
Po chwili namysłu dopisał jeszcze na dole: „H. P."
Odpowiedzi nie otrzymał od razu, ale miał takie dziwaczne uczucie ekscytacji, która go owijała jak ciepły kokon, by po otrzymaniu odpowiedzi wypuścić go, przemieniając w skaczącego ze szczęścia Gryfona. Prawie jak przemiana gąsienicy w motyla. Niesamowite.
Harry niemal wyskoczył z własnej skóry, gdy obserwował, jak litery powoli zapełniają pergamin. Chyba nie był tak podekscytowany nawet, gdy po raz pierwszy używał Mapy Huncwotów. Jednakże jego radość powoli przeradzała się w niepokój, a następnie oblał go zimny strach, gdy wpatrywał się w litery.
„Zdrajcy nie ma już wśród nas, a ty jesteś następny w kolejce, L. V."
Oddech chłopaka przyspieszył, a łzy zasłoniły mu widok. Zaczął kręcić głową, nie wierzył w słowa, które, na jego nieszczęście, były wyraźnie wypisane na kawałku pergaminu.
Pierwsze co przyszło mu do głowy po ocknięciu się, było pobiegnięcie do gabinetu Dumbledore'a lub obudzenie McGonagall, w końcu ona na pewno znała hasło i potrafiła się szybko skontaktować z głową Hogwartu.
Niemal płacząc wydostał się z pomieszczenia i na korytarzu pobiegł w kierunku, w którym mógł najpewniej napotkać nauczycielkę. Zaczął walić pięścią w drzwi jak szaleniec, nie przejmując się tym, że jego skóra zostaje narażona na bolesne obtarcia. Pukał tak długo, aż drzwi zostały otworzone, a cichy okrzyk wydostał się z ust kobiety.
-Panie Potter!
-Muszę iść do dyrektora, pani profesor. Muszę z nim porozmawiać, chodzi o... - nie mógł powiedzieć ani słowa więcej, gdy szloch go zadławił skutecznie uciszając. Nawet nie zauważył, gdy znalazł się w gabinecie a za jego plecami McGonagall tłumaczyła dyrektorowi, dlaczego tak późno go niepokoją. W końcu oboje podeszli do Harry'ego, a ten jedynie podał starcowi wiadomość, którą otrzymał kilka chwil wcześniej.
-O mój... - usłyszał cichy głos wicedyrektorki i skulił się w sobie.
Chłopak zerwał się dysząc ciężko i wstał na równe nogi, po jego policzkach spływały łzy, a ciało drżało. Z trudem ruszył ku drzwiom, podpierając się ściany i łkając, nie docierało do niego że to był jedynie sen, miał wrażenie, jakby to się naprawdę wydarzyło. Wyszedł z sypialni, potykając się o własne nogi.
W głowie miał jedynie koszmar, który wydawał się być tak niesamowicie, boleśnie realny. Odebrał mu on jakąkolwiek zdolność do racjonalnego myślenia. Wszedł powoli do drugiego pokoju i odetchnął, widząc niewyraźny kształt skryty pod ciemną pościelą.
Ale to nie wystarczyło, by ukoić zszargane nerwy chłopaka. Podszedł powoli i usiadł na materacu po drugiej stronie, po chwili się kładąc i zamykając załzawione oczy, nie obchodziła go reakcja mężczyzny, po prostu nie chciał kolejnej ofiary poniesionej w jego imieniu. Zwłaszcza, gdyby tą ofiara miałby być Severus Snape.
CZYTASZ
Chłopiec, który chciał kochać /SNARRY/
FanficKażda istota na świecie potrzebuje miłości. Czasami zrobi wszystko, by choć przez chwile poczuć to ciepło rozlewające się po ciele, promieniujące z serca. Harry przekonany jest o tym, że miłość nie jest dla niego. Czuje, że nie zasłużył na coś tak...