/Bardzo dziękuję za tak wiele komentarzy i oczywiście witam nowych czytelników, którzy przez ostatnie dni dzielnie gwiazdkują rozdziały. Dajecie mi naprawdę dużego kopa, by napisać dla was kolejny rozdział. Jesteśmy coraz bliżej końca, ale nie martwcie się niczym :)
Rozdział starałam się sprawdzić, ale przyznam szczerze, że już mi się w oczach dwoi i troi :')
Zapraszam do zostawiania gwiazdek i komentarzy <3
~ParasiteSuzy (SuzySawyer)/
Wpadli na salę i stało się to, na co z napięciem czekali. Nie było tam ani Harry'ego, ani Severusa, więc Neville i reszta jego grupy poszła w ślady innych i użyli ich tajnej broni. Zdezorientowani Śmierciożercy zaczęli padać na posadzkę niczym muchy, rzucali zaklęciami na prawo i lewo, ale było to na nic, ponieważ raniący uszy dźwięk zmuszał ich do zaciskania oczu z bólu, jedynie kilka zdążyło rzucić w stronę grupy czarodziejów jakieś zaklęcia, które jednak były na tyle słabe, że odbijały się od zaklęcia ochronnego rzuconego przez Dumbledore'a i McGonagall. Szybko część czarodziejów, która nie miała w rękach doniczek zaczęła używać zaklęć wiążących i rozbrajających. Wielu zmartwił fakt, że wśród zaatakowanych Śmierciożerców nie było nawet śladu Czarnego Pana, który najwyraźniej musiał jakimś cudem uciec. W końcu ostatni wróg został rozbrojony i związany, więc każdy natychmiastowo na znak Draco umieścił wrzeszczące Mandragory do doniczek. Gdy już przewodzący każdej grupy uniósł różdżkę, mogli bezpiecznie zdjąć nauszniki i rozproszyć się na mniejsze grupy w poszukiwaniu przyjaciół.
Hermiona razem z Draco pobiegła w poszukiwaniu kominka, by poinformować Aurorów o schwytanych Śmierciożercach w Malfoy Manor, a Ron dopilnował razem z nauczycielami i najważniejszymi członkami Zakonu, by wszyscy bezpiecznie mogli przeszukać rezydencję i odnaleźć Harry'ego oraz Snape'a.
W tym samym czasie Harry pomógł Severusowi podnieść Narcyzę i obejrzeć jej rany. Nie mogli zbyt wiele dla niej zrobić, ale dali radę chociaż ułożyć ją w wygodniejszej pozycji. Była ranna i wymagała pomocy medycznej, ale nie była jeszcze w tak krytycznym stanie, by stracić przytomność. Gorzej z faktem, że była odwodniona i na pewno zagłodzona.
Harry starał się ją zagadywać, nie otrzymując żadnej odpowiedzi w zamian, podczas gdy Snape opatrzył prowizorycznie jej ranne udo za pomocą oderwanego rękawa koszuli. Tak szczerze to uspokajało ich nieco takie zwyczajowe paplanie o wszystkim i o niczym, ale Narcyza w końcu zapytała słabym, zachrypniętym głosem:
-Co z Draco, co z moim synkiem? - Potter zmarszczył brwi współczująco i uśmiechnął się do niej smutno.
-Poradził sobie, pani Malfoy. Pomógł wszystkim i pomógł Syriuszowi, chociaż to pewnie Pani wie. Spędził lato z Hermioną Granger w jej domu rodzinnym, pamięta Pani Hermionę? Zawsze widać jako pierwsze jej burzę loków i uwielbia się uczyć. Draco opowiadał, że słabo sobie radził żyjąc jako mugol, ale jestem pewien, że jak się zobaczycie pokaże, że umie zrobić herbatę bez użycia ani grama magii, męczył tym skrzaty w naszej kuchni przez pierwszy miesiąc szkoły.
Severus obserwował jak jego przyjaciółka lekko się rozchmurzyła słuchając tej historii. Nie była fanką mugoli, ale nie była też tak bardzo wrogo nastawiona do nich jak jej małżonek. Poza lekko uspokojoną Narcyzą, Mistrz Eliksirów dostrzegł jak trudny w złamaniu jest Harry. Przed chwilą mógłby przysiąc, że chłopak przeżyje napad jakiejś histerii, ale zaabsorbowała go Narcyza, a on wyglądał, jakby za punkt honoru postawił sobie wywołać w oczach tej kobiety coś innego niż pustkę. To tylko uświadomiło mężczyznę w tym, że chłopak rzeczywiście był wyjątkowy.
Nagle wszystko się jakby zatrzymało. Harry zamilkł i wstał powoli.
-Coś jest nie tak - zerknął w górę i skrzywił się jakby dostał napadu nagłej migreny. Coś w tym było, ponieważ chwilę później musiał się przytrzymać ściany, by nie upaść na ziemię. Snape chwycił go pod pachami i oparł o siebie. Chłopak miał spuszczoną głowę i oddychał ciężko.
-Co się dzieje, Harry? - zapytał niespokojnie i obrócił Gryfona w swoją stronę, unosząc jego brodę do góry, tak by móc mu się przyjrzeć. Wziął ostry wdech, gdy zauważył stróżkę krwi spływającą z nagle otworzonej blizny – Co do...?
Drzwi celi otworzyły się zamaszyście i zaklęcie powaliło Severusa na ziemię nim cokolwiek zauważył. Nie było to nic silnego, ot takie słabe zaklęcie, które miało go jedynie odepchnąć od prawdziwego celu i pozbawić przytomności.
-Tobą zajmę się później jak już skończę ze szczeniakiem - wysyczał Czarny Pan, który wraz z Lucjuszem tak szybko jak się pojawili, tak szybko zniknęli wraz z Harrym.
-Severusie!
Ten wrzask, będzie go prześladował do końca jego marnego życia. Na szczęście lub nie, nie będzie to długie "do końca życia".
Draco i Hermiona wpadli do starej sypialni chłopaka i za pomocą Fiuu powiadomili Shacklebolta o tym, co się właśnie wydarzyło. Mężczyzna wiedział o ich planie, dlatego cały czas był w gotowości, by aresztować paru Śmierciożerców.
Jedna z grup z Ronem na czele zeszła do lochów, w których odnaleźli ranną Narcyzę oraz nieprzytomnego Severusa. Nikt nie miał czasu próbować zrozumieć słabo szepczącej kobiety, gdy eskortowano ją na zewnątrz. Snape'a chcieli również przetransportować, ale McGonagall zasugerowała, że potrzebują informacji o Potterze i to Snape może je mieć. Użyła zaklęcia cucącego, które na całe szczęście zadziałało i wkrótce Mistrz Eliksirów otworzył oczy i zaczął się rozglądać.
-Zabrali go - powiedział z czystym przerażeniem - potrzebuję mojej różdżki, musimy go uratować.
-Kto go zabrał? - zapytał Ron i podał mężczyźnie zabraną od Bellatrix różdżkę należącą do Profesora.
-Lucjusz Malfoy i Voldemort - powiedział z jadem w głosie czarnowłosy, ku własnemu zdziwieniu używając imienia Czarnego Pana i nie wzdrygając się nawet delikatnie. To nie był czas na obawianie się imienia wężowatego. Nie bał się już jego okrucieństwa ani śmierci. Teraz liczyło się tylko i wyłącznie uratowanie Harry'ego. Nie mieli już czasu, bo Czarny Pan poczuł na swoim karku oddech śmierci, a nie pozwoli sobie na porażkę. Ale nie zrezygnuje też z tego, by pozbyć się chłopaka tak, by było o tym głośno.
-Nie mają jak z nim uciec, cała sieć Fiuu została odłączona, a dom otaczają zaklęcia antyaportacyjne. Hermiona i Draco się tym zajęli, zaraz będą tu Aurorzy. Oni już przegrali.
-Nie poddadzą się tak łatwo, Weasley - powiedział i ignorując innych obecnych wybiegł z pomieszczenia nie zwracając uwagi na nic co się działo wokół. Sporadyczne pojedynki przegrywane przez Śmierciożerców zaatakowanych przez dobrze zorganizowane grupy członków Zakonu i znajomych mu uczniów ze starszych roczników. Biegł przed siebie próbując zgadnąć co siedzi w głowie Voldemorta i gdzie mógł zabrać Złotego Chłopca tak, by inni widzieli, jak go zabija.
Wkrótce zatrzymał się i próbował uspokoić oddech. Postanowił zaufać przeczuciu, które go rzadko zawodziło. Skierował się w stronę schodów i ponownie zaczął biec obiecując sobie, że weźmie naprawdę długi urlop, jeśli z tego wyjdzie cało. I zabierze ze sobą Harry'ego.
Wkrótce Malfoy Manor zostało otoczone przez oddziały Aurorów. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zauważono, że na dach został wciągnięty Harry Potter, z różdżką wymierzoną w jego szyję.
CZYTASZ
Chłopiec, który chciał kochać /SNARRY/
FanficKażda istota na świecie potrzebuje miłości. Czasami zrobi wszystko, by choć przez chwile poczuć to ciepło rozlewające się po ciele, promieniujące z serca. Harry przekonany jest o tym, że miłość nie jest dla niego. Czuje, że nie zasłużył na coś tak...