Rozdział 8

7.3K 486 61
                                    

/Witaaam~

Jak obiecałam, rozdział jest dzisiaj. Następny pojawi się najprawdopodobniej w poniedziałek (już niedługo wolne, więc zrobię sobie zapas rozdziałów ^^).

Bardzo się cieszę, że coraz więcej osób czyta "Chłopca, który chciał kochać", pozostawia po sobie gwiazdki oraz komentuje. Takie małe rzeczy, a sprawiają że na moich ustach gości uśmiech i mam siłę tworzyć dalej.

Bardzo Wam dziękuję! <3

~ Suzy Sawyer









Harry spędził kolejne dni na pogłębianiu swojej wiedzy z podręczników, które rzucił mu niemal na talerz podczas jednego ze wspólnych śniadań. Gryfon ledwo zdążył zabrać talerz z tostami, by ten nie został zgnieciony przed opasłe księgi pochodzące z prywatnej biblioteki Mistrza Eliksirów, do której nie miał wstępu.

Westchnął, instynktownie pocierając swoja bliznę, co go paradoksalnie zawsze uspakajało. Nie zawsze było oznaką obecności Czernego Pana w jego życiu. Gdy Harry nie miał bolesnych wizji i nie był zmuszony do siedzenia w głowie Voldemorta, blizna kojarzyła mu się z oddaniem i miłością jego matki. Nigdy już więcej nie zaznał takiej miłości, jaką został obdarzony tamtej nocy. Fakt przy nim byli przyjaciele, Dumbledore, czy nawet pani Weasley. Ale nigdy nie poczuł się do końca pewnie w ich towarzystwie, nie czuł że jest w stanie poprosić ich o przytulenie, czy pocieszenie. Za każdym razem był spięty, gdy ktoś go dotykał.

Gdy zjawił się w jego życiu Syriusz, miał wrażenie że odzyskuje namiastkę tego rodzinnego ciepła. To był ktoś, z kim był bezpośrednio związany, bo w końcu Łapa był jego ojcem chrzestnym. Harry poczuł bolesny ścisk w piersi i znów zobaczył jak ciało Syriusza pada na posadzkę bez życia. Złoty Chłopiec nawet nie zauważył, że jego oddech przyspieszył niekontrolowanie, a wszystkie księgi upadły wraz z nim na posadzkę, robiąc spory hałas.

Gryfon objął się ramionami drżąc i rozglądając się z obłędem w oczach wokół. Miał wrażenie, że znów jest w Ministerstwie i ma stoczyć walkę. Wzrok miał zamglony i nieprzytomny, a gładzona jeszcze przed chwilą blizna zaczęła niemiłosiernie piec, co powoli rozprzestrzeniało się po całym jego ciele. Czuł się jakby miał wysoką gorączkę, a jego wrzask rozdzierał ciszę w pomieszczeniu.

Severus siedział w swojej pracowni i opracowywał przepis na jeden z eliksirów, który chciał wprowadzić na czarodziejski rynek, przy okazji warząc zapas mikstur potrzebnych Pomfrey do leczenia tych małych karaluchów. Miał miesiąc, a nie chciał w czasie roku szkolnego zaprzątać sobie głowę czymś tak trywialnym. Naglę rozkoszną cisze przerwał przeraźliwy wrzask. W pierwszej chwili poczerwieniał z wściekłości. Wyszedł z pracowni zamaszystym krokiem i już miał zareagować na wrzaski Pottera karcącym komentarzem i dodatkową pracą, ale wtedy zamarł, a z jego twarzy odpłynęły wszystkie kolory.

Już wiedział, że Voldemort zaatakował umysł chłopaka. Czuł w końcu przyjemne mrowienie pochodzące z Mrocznego Znaku, które jasno wyrażały, że Czarny Pan jest niezwykle zadowolony. Musiał znaleźć słabość Pottera w jego głowie. Snape czuł, że nie jest w stanie zrobić nic, co obudzi chłopaka.

A potem zrozumiał. Chłopak mógł spać, ale sadząc po jego pozycji on wciąż był przytomny. Nie mógł nic tak naprawdę wskórać, żeby wizja odeszła, ale czy rzeczywiście chciał pomagać temu bachorowi?

Niech cierpi. Warknął głos w głowie Snape'a, z którym zgadzał się w stu procentach. Przynajmniej miał taką nadzieję. Podszedł do chłopaka, myśląc nad tym jak ma postąpić i w końcu zdecydował. A raczej zrobiło to za niego to dziwne uczucie, gdy zielone, zamglone bólem oczy spoczęły na nim i w jego umyśle pojawiło się wspomnienie przyjaciółki, tej samej która poświęciła swoje życie dla, wijącego się na podłodze u stóp Mistrza Eliksirów, chłopca.

Snape przeklął pod nosem i chwycił jęczącego z bólu dzieciaka za ramiona zastanawiając się co może zrobić. W końcu zdecydował się na coś ryzykownego, ale mogącego przynieść oczekiwany skutek. Jeszcze raz spojrzał na twarz chłopaka, co potwierdziło przypuszczenia Mistrza Eliksirów, jakoby ten był w pełni świadomy. Mężczyzna ułożył Gryfona na łóżku i sprawdził szybko jego temperaturę, która była niepokojąco wysoka, Snape poszedł więc po Eliksir Bezsennego Snu i wrócił do chłopaka, niezbyt delikatnie wlewając mu specyfik do ust i masując krtań, by ten wszystko połknął i nie zakrztusił się. W końcu te zabiegi przyniosły oczekiwany skutek, ciało Pottera rozluźniło się, a jego powieki bezwiednie opadły, zakrywając intensywną zieleń.

Severus stał nieco wstrząśnięty, jeszcze nigdy nie był świadkiem czegoś takiego. A widział przecież ofiary Cruciatusa, ba! On sam rzucał niewybaczalne bez mrugnięcia okiem i sam przyjmował je na siebie, gdy Czarny Pan miał gorszy humor. Ale tutaj? Potter zachowywał się jakby był pod wpływem nie tylko czarnej magii, ale także okrutnych wizji posyłanych wprost w jego niewinny gryfoński umysł. Mistrz Eliksirów zastanawiał się co powinien w tej sytuacji począć, mrowienie ustało, więc stwierdził z ulgą, że jego plan się powiódł. Pozbierał książki i ułożył je na stoliku. Rzucił wzrokiem na pomieszczenie i dotarł do niego pewien dość dziwny fakt. Salon był dokładnie wysprzątany, nie było nawet śladu kurzu. Poza tym miejsce wyglądało, jakby nikt w nim nie mieszkał, wszystko idealnie zostało ułożone w szafie, która została przeznaczona Potterowi pierwszego dnia pobytu w lochach. Chłopak nie był aż tak nieokrzesany jak myślał Snape. Miał nawet wrażenie, że przejawia się tu pewien pedantyzm, co mu odpowiadało, ponieważ nie ufał skrzatom na tyle, by mogły sprzątać jego kwatery, a sam często nie miał na to czasu ani ochoty.

Mistrz Eliksirów nie zwlekał jednak dłużej i podszedł go kominka, za pomocą którego zafiukał wprost do Dyrektora. Po chwili w płomieniach pojawiła się rozradowana twarz starca.

-Och, Severusie! Miło cię widzieć, jak radzicie sobie z Harry'm? Nie jesteś mam nadzieję zbyt surowy? - mruknął i zabawnie poruszył brwiami, ale Snape stał niewzruszony i chrząknął.

-Radzę ci odstawić żarty na bok, Albusie. Wizje Voldemorta właśnie doprowadziły twojego Zbawiciela do załamania psychicznego na środku mojego salonu. Nie wiem co widział, wiem jedynie, że nie śnił. Nie wiem też do końca jak wyglądał atak... anie nie wyglądało to dobrze, gdy go znalazłem – obserwował z rozkoszą, jak na twarzy starca pojawia się przerażenie, które w miarę szybko opanował.

-Jak tylko się obudzi, Severusie... Jak tylko się obudzi od razu chcę być o tym poinformowany, rozumiesz? Będę musiał z nim porozmawiać, lepiej też daj mu coś wzmacniającego i uspakajającego. Za każdym razem po przebudzeniu jest roztrzęsiony, nawet ty Severusie masz na tyle serca, by nie być w stanie patrzeć na jego twarz w takim stanie – twarz Dumbledore'a wyglądała smutno, a oczy wyrażały jedynie głęboki żal. Dyrektor był jego wieloletnim przyjacielem, co wręcz wymusiło na Snape'ie to, co powiedział chwilę później, by uspokoić Albusa.

-Albusie, wiesz dobrze że chłopak jest w moich rękach nie bez przyczyny. Jako jedyny jestem w stanie wiedzieć jak blisko jest Voldemort, a zarazem zapewnić mu pełną ochronę. Chłopak na zajęciach radził sobie na tyle dobrze, że jestem przekonany, Potter da sobie radę podczas ewentualnego ataku. Przetrwa do czasu aż zabierzemy go w bezpieczne miejsce, by dalej szkolić – słowa profesora musiały nieco uspokoić Albusa i ten po chwili milczenia po prostu zniknął.

Snape poszedł do swojej pracowni w wyjątkowo paskudnym humorze. Właśnie obiecał zająć się dzieciakiem, którego z całego serca nienawidził. Te wakacje zapowiadały się okropnie.

Chłopiec, który chciał kochać /SNARRY/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz