Rozdział 10. Przystojna pupcia?

2.1K 176 21
                                    






Amelia. 


Zatrzymałam się dopiero, gdy usłyszałam śmiech Emila. Odwróciłam się i poświeciłam telefonem w tamtym kierunku. Obok Fabiana i Korneliusza stały dwa ogromne wilki. Patryk i Emil. Odetchnęłam z ulgą, jednak tylko na moment. 

Patryk przybrał ludzką postać i podszedł do mnie z taką miną, że miałam ochotę uciekać dalej. 

- Zanim zaczniesz na mnie wrzeszczeć, wiedz że cię bardzo kocham! - Wypaliłam. 

Zbiłam go na chwilę z tropu, otworzył szeroko oczy i podniósł brwi. 

- Też cię kocham aniele - Zaczął dość łagodnie - Ale i tak masz kłopoty. 

- Nie mów do mnie jak do rozpieszczonej nastolatki. 

- Kiedy tak się zachowujesz - Warknął - Zostawić cię na chwilę samą i katastrofa gotowa! 

- Nic mi się nie stało - Burknęłam obrażona. 

- To tylko kwestia czasu - Nie dawał za wygraną. 

Nic nie odpowiedziałam, naprawdę nie zamierzałam się z nim kłócić w takim miejscu. Patryk westchnął ciężko i złapał mnie za rękę. 

- Czas się wynosić, za mną - Burknął i pociągnął mnie w jeden z ciemnych korytarzy. 

Czułam się o wiele pewniej z mężem przy boku. Nawet Fabian się rozchmurzył. 

- Zrobimy sypialnię w twoim stylu Kornelku. 

- Och? Serio? Super! 





Na całe szczęście udało nam się szybko wydostać. Patryk jednak wydawał się być wciąż poddenerwowany. Wracaliśmy do naszego domu wszyscy razem, jednak każdy milczał. Mama zabrała dzieciaki do siebie więc po dotarciu usiedliśmy na spokojnie w salonie. 

- Nie podoba mi się to. - Mruknął nagle Patryk - Jaskinie były puste. Nikt nas nie zaatakował. 

- I to ci się nie podoba Ptysiu?! Oszalałeś? Wolałbyś by jeden z tych platfusów dorwał się zębiskami do twojej dzielnej, przystojnej pupci? Chcąc nie chcąc, musiałbym interweniować. Takiego skarbu nie wolno niszczyć. - Jęczał Korneliusz. 

- Bułeczki poznańskie - Przytaknął Fabian. 

- Wiesz jak takie ślady od zębów się długo goją? Ja wiem. W 1977 w lewy poślad ugryzła mnie wciekła maciora! 

- Ponoć była wielka i brzydka  - Znowu wtrącił się Fabian. 

- Jestem wampirem, a i tak przez miesiąc nie mogłem usiąść na tyłku. Wiecie jak trudno bandażować pupę? Ja wiem! 

- Taraz, piesku. Bierz go! - Warknął błagalnie mąż patrząc na śpiącego kundelka. 

- Taraz rzuca się tylko na ciebie - Zachichotałam.

- Moja kochana dowcipna żona! 

- A mówiąc już poważnie - Wtrącił się Emil - Patryk ma rację. Gdzieś te potwory musiały wyjść. Może właśnie łażą sobie po lesie i polują. 

- O to mi chodziło przyjacielu. Chociaż ty mnie rozumiesz.  Muszę skontaktować się z Morzem i Górą 

- Chcesz dzwonić do Wiktorii? - Zdenerwowałam się. 

- Fakt, nie za bardzo mi się to uśmiecha aniele, ale może zdobędę jakieś informację. 

Kiwnęłam głową, może i miał rację. 




Patryk.




W nocy obudził mnie płacz Michała. Ku mojemu zdziwieniu zauważyłem, że Amelka nie leży obok mnie. Jakim cudem jej nie usłyszałem? Nie byłem przecież zmęczony powinienem mieć lekki sen. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do pokoju synka. Michaś stał po środku pokoju. Na mój widok cofnął się o kilka kroków i oparł się o łóżko. Był przerażony. 

- Nie bij mnie proszę - Wydukał cicho - Byłem grzeczny. 

- O czym ty mówisz? - Byłem w szoku. 

- Proszę cię, nie chciałem. Byłem głodny! 

- Synku...

- To tak bardzo boli... Błagam...

Włosy chłopca zmieniły kolor na czarny, a oczy przybrały odcień błękitnego nieba. Patrzyłem teraz na siebie, młodszego o prawie dwadzieścia lat. Upadłem na kolana z wrażenia. Znów wróciłem do tego mieszkania, znów czułem ten smród. Bałem się, chciałem uciec. Zamknąłem oczy, kiedy je otworzyłem ujrzałem przed sobą Kamila. Miał w ręku rurkę od odkurzacza. Machał nią śmiejąc się jak obleśny wieprz. Chciałem krzyczeć, ale z moich ust nie chciał wydobyć się żaden dźwięk. Będzie bolało, tak bardzo bolało. 

Nagle całe pomieszczenie wypełniło oślepiające światło. Wyszedł z niego anioł o blond włosach i piwnych oczach. Od razu przestałem się bać. Anioł uklęknął przede mną a jego skrzydła zasłoniły mojego oprawcę. 

- Kocham cię - rzekł anioł. 



Poderwałem się na łóżku. Machinalnie przygarnąłem do siebie Amelkę. Wymruczała przez sen moje imię i zamlaskała.  Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją we włosy. Cholera, od dawna nie miałem takich koszmarów. Na szczęście byłem już bezpieczny, kochany, użyteczny. Zamknąłem oczy i ponownie uderzyłem w kimę. 


Należysz do mnie 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz