Rozdział 36 Taras spadł na tatę!

1.6K 156 33
                                    

Z góry uprzedzam, piszę z telefonu co skutkuje błędami i literówkami, ale zaszła jakaś pomyłka w elektrowni i zamiast sąsiadowi mnie odłączyli prąd i będę go miała dopiero (chyba) w piątek 😢 Jestem znudzona, i wystraszona bo boję się ciemności a siedzę przy kilku zapachowych świeczkach :c
~ LittlePsych0

Amelia

Z samego rana, dzień po znalezieniu Emila i Adriana przyszła do mnie Aleksa. Była dziwnie uśmiechnięta, co od razu pobudziło moja ciekawość. Zrobiłam więc kawę, podałam najlepsze czekoladowe ciastka i usiadłyśmy razem przy stole.

- Jak tam Adrian ?

- Leczy kaca w robocie - Uśmiechnęła się złośliwie.

- Hę? Jakiej robocie ?

- Patryk zlecił im naprawienie biurka, oraz kilka innych fajnych prac społecznych.

- Rozumiem...

Fakt. Mój mąż był wściekły, ponoć w biurze odwalały się wieczorem niezłe jaja.

- Ogólnie to Adrian się upił bo w końcu się do czegoś przydał i jestem w ciąży.

- O! Moje gratulacje!

- Niedługo zacznę załatwiać mała budę...

- Budę? - Zbladłam wyobrażając sobie noworodka właśnie w takim miejscu.

- Och Am... Żarty sobie robię. Maluszek dostanie szelki i to tak zacznie chodzić spokojnie.

Zaśmiałam się nerwowo i upiłam łyk kawy. W ten do środka wszedł Patryk. Zdziwiłam się widząc go w domu tak wcześnie.

- Nie mogę patrzeć na Filipa - Wyjaśnił zmęczonym głosem.

Uśmiechnęłam się do niego by dodać mu trochę otuchy. Wtedy podszedł do mnie Michaś.

- Taraza nigdzie nie ma - Pożalił się.

Rzeczywiście, odkąd wstałam nigdzie go nie widziałam. Spojrzałam na Patryka i oboje wyszliśmy przed dom.

- Poszukam go Aniele, wracaj do środka.

Cóż. Żar lał się z nieba więc z chęcią wróciłam do chłodnego salonu ( kocham klimatyzację), i dalej rozmawiałam z Aleksą. Michaś i Madzia siedzieli z Patrykiem na dworze toteż nie musiałam co chwila się rozglądać czy nie rozrabiają. Nagle usłyszałyśmy krzyk Michała:

- Mamo, mamo taras spadł na tatę!

Od razu wyskoczyłam przed dom i spojrzałam na balon znajdujący się nad drzwiami. Był na swoim miejscu.
Przeniosłam wzrok na syna, pokazywał palcem na Patryka, który... miał Taraza na rękach.

- Był na piętrze i skoczył do mnie z balkonu - Wyjaśnił mąż.

Roześmiał się i odstawił psa na ziemie. Taraz zaszczekał wesoło i wbiegł do domu.

- Czemu patrzyłas na balkon, żono?

- Eee... Bez powodu!

Patryk

Kiedyś lekarz zalecił mi żebym raz w tygodniu brał dodatkowo leki na sen, dzięki nim moje serce miało pracować lepiej bo więcej spałem. Z miłą chęcią skorzystałem z tabletek akurat teraz bo cały czas widziałem fistaszka Filipa przed oczami a to nie pomagało w zasypianiu. Uprzedziłem Amelkę że trudno będzie mnie w razie czego obudzić i poszedłem spać.
Następnego dnia miałem dość ważne spotkanie, więc nastawiłem dwa budziki żeby wstać o ósmej. Oczywiście żaden z nich mnie nie obudził, zerwałem się z łóżka. Była prawie dziewiąta! Założyłem tylko ciuchy i wybiegłem z domu nie zważając na to, że Amelka mnie woła.
Wpadłem do biura jak strzała, przedstawiciel Łowców już na mnie czekał. Mieliśmy dodać kilka punktów do traktatu. Na mój widok facet zamarł i nawet nie odpowiedział na powitanie. Zdziwiłem się ale usiadłem przy biurku.
Facet nie spuszczał ze mnie wzroku, cały czas wyglądał na wielce zdziwionego. Zacząłem się denerwować, przecież już się widzieliśmy co go tak zachwycało?

- Możemy zaczynać? - Warknąłem w końcu.

- J...Jasne panie Patryku- Mężczyzna w końcu odwrócił wzrok i wyjął z teczki kilka dokumentów.

Po chwili do biura weszła również Natasza, jedna z pokojówek. Ona również postawiła oczy na mój widok ale uklonila się grzecznie.

- Wybacz, że przeszkadzam panie ale chciałam zapytać czy zlecił pan już grafik dla nas?

- Potem się tym zajmę - Posłałem jej blady uśmiech.

Cholera... Czemu wszyscy tak się na mnie gapili? Po chwili poznałem odpowiedź. Paulin przyniósł jakieś dodatkowe raporty. Już w drzwiach śmiał się w najlepsze.

- O co ci chodzi ?

- Zobacz się w lustrze - Zawył rozbawiony.

Westchnąłem i wyszedłem do łazienki. Gdy zobaczyłem swoje odbicie myślałem, że dostanę zawału. Cały ryj miałem umalowany kolorowymi długopisami. Na czole małpa, na policzku żyrafa, na brodzie swinia a na nosie wielkie serce. Wyglądałem jak pojebany Rudolf.

- Kurwa!

Wsadziłem mordę pod kran i zacząłem zmywac to arcydzieło, niestety... nie chciało zejść za Chiny...
Co mogłem zrobić? Wróciłem na do biura, musiałem grać Greka. Nie mogłem się niestety za bardzo skupić na całej tej papierowej robocie. Szczególnie że Łowca cały czas dziwnie na mnie zerkał. No cóż... Najwyraźniej Magda uznała, że w takim makijażu lepiej wyjdę na tej rozmowie.

Należysz do mnie 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz