Patryk.
Strasznie się męczyłem podczas wcale nie długiej wędrówki. Ten typek miał strasznie krótkie nóżki, cholera. Byłem już dość blisko domu, gdy tuż przede mną wylądował jakiś dziwny człowiek w wielkim kapeluszu. Miał tępy wyraz twarzy, rude włosy i wielkie krzywe zęby. Elo....
- Kaj ty był Marian?
- M.. Marian?
- Wiem, że masz na imię Marik ale Marian lepiej pasuje. To kaj? Ja szukoł cię wszędzie.
- Nie znam cię czubie. - Warknąłem i wyminąłem go.
- Marian ja cię proszę, nie mom całego dnia. Do domu trza wracoć.
- Nigdzie z tobą nie idę. - Odparłem spokojnie nie zatrzymując się.
Niestety czubek złapał mnie nagle za ramię i pociągnął do siebie. Już się nie uśmiechał.
- Idziemy do dom. Już.
- Puszczaj mnie ty brudny, nierozumny, śmierdzący...
- Jak ty się wyrożosz?! Matka ci gębę mydłem wyszoruja!
Próbowałem się wyszarpać ale ciało, w którym się obecnie znajdowałem było zbyt słabe a ja sam za malutki. Bałem się, że naprawdę zostanę zaraz uprowadzony gdy nagle za nami pojawił się jakiś cień. Na naszych ramionach pojawiły się dłonie z długimi, zadbanymi paznokciami.
- Czy ten łobuz ci się narzuca mały? - Usłyszałem głos.. Korneliusza!
Bóg mi świadkiem,nigdy nie ucieszyłem się tak na jego widok. Mój niedoszły porywacz puścił mnie i odsunął się.
- Zabieram brata do dom. - Mruknął cicho.
- Nie znam tego popieprzonego typa! - Wrzasnąłem.
- No no - Korneliusz zacmokał i pokręcił głową. - Takie słownictwo z tak słodkiej buźki.
- Skończ paplać i zabierz mnie stąd nim wam obu skręcie kark!
Korneliusz uniósł brwi i spojrzał na mnie dziwnie. Bez słowa złapał mnie za rękę i odeszliśmy od rudego porywacza dzieci. Gdy znaleźliśmy się odpowiednio daleko postanowiłem zacząć działać.
- Korneliuszu... - Zacząłem spokojnie.
- Skąd znasz moje imię ? - Zdziwił się wampir.
- Bo jestem Patrykiem...
Korneliusz zaczął się śmiać jak jakiś idiota, którym cholera był! Zezłościłem się jak wszyscy diabli, podskoczyłem złapałem go za koszulkę i pociągnąłem go ku ziemi by spojrzał mi prosto w oczy. Starałem się wyglądać przekonująco. Kornel zbladł a na jego czole pojawiła się samotna kropelka potu.
- Słuchaj mnie, ty herbaciany fanie. Jestem Patryk, zostałem jakoś zamieniony ciałami. Jakiś obcy tym siedzi teraz w moim domu, przy moich dzieciach. Zajebe go, ale najpierw mnie tam zanieś bo mam nóżki jak tyczuszki!
Korneliusz znów się zaśmiał.
- Nie chciałem rymować! - Ryknąłem dziecięcym głosikiem.
- Dobrze Ptysiu, już ci wierzę. - Zachichotał. - Wracajmy.
Korneliusz podniósł mnie jak księżniczkę. Ze złości aż zrobiło mi się gorąco.
- Nie waż się nawet nikomu o tym mówić. - Wycedziłem.
Pod moim domem znaleźliśmy się w kilka minut. Korneliusz odstawił mnie na ziemię tuż przed drzwiami i weszliśmy do środka. Na kanapie zobaczyłem... Siebie. Oglądałem z dzieciakami jakąś bajkę. W sensie nie ja, Marik w moim ciele. Poprosiłem Korneliusza by zabrał dzieci na dwór i zostawił mnie z Amelką i intruzem. Moja żona cierpliwie obserwowała wszystko ze swojego fotela. Podszedłem do niej i uśmiechnąłem się blado.
- Cześć Aniele...
- Hę? Ale...
- To ja, Patryk. Ten sukinsyn zabrał moje ciało..
- Wiedziałam. - Wyszeptała.
- Hmm? Wierzysz mi?
- Jasne, od razu wiedziałam że to nie ty. - Uśmiechnęła się szeroko.
- Ech,czyli wszyscy już wiedzą. Kaszana. - Mruknął Marik.
- Tak, a teraz oddaj mi ciało!
- Kiedy ja nie chcę. Fajnie być królem.
Nagle do naszego domu wleciał jeden z wilków. Był przerażony.
- Panie, Weksony pojawiły się blisko Osady. Tylko ty i twoje stado możecie je pokonać.
- Jasne idziemy. - Marik uśmiechnął się.
- Nawet się nie waż, nie umiesz walczyć!
- Jestem królem, mogę wszystko. - Burknął wyszedł.
CZYTASZ
Należysz do mnie 3
Hombres LoboMoja najdroższa odsunęła się kawałeczek i położyła dłoń na mojej klatce piersiowej. - Dbaj o to serce, bo należy do mnie - Szepnęła. Kolejna kontynuacja powieści ,,Należysz do mnie ''. W tej części dowiemy się jak nasz kochany Patryk wraz z żoną A...