Rozdział : 68

1K 48 14
                                    



Amelia

Elizabeth była doprawdy urodziwa, miała ciemną karnację i długie lekko pofalowane włosy. Duże oczy otoczone długimi rzęsami, ponętne  kształtne usta i delikatne rysy twarzy sprawiały że nawet ja patrzyłam na nią z podziwem. Ubrana była w długą białą, dopasowaną suknię która ukazywała jej walory. Na włosach miała wianek z czerwonych róż, w takim samym kolorze miała też szminkę. Wampirzyca patrzyła na nas jakby troszkę spłoszona a na pewno zdziwiona. Musiała nas wyczuć dziwiłam się więc czemu nie uciekła. To Korneliusz przerwał niezręczną ciszę, podszedł do kobiety i wyciągnął do niej rękę. Elizabeth spojrzała na nią jak na sztylet, jednak po chwili wahania odwzajemniła gest. 

- Witaj, nazywam się Korneliusz a to moja fanka Amelia. 

- F..fanka?  - Spojrzałam na niego zarówno zszokowana jak i wkurzona. 

- Przybyliśmy do ciebie abyś porozmawiała z Hubertem. 

Wampirzyca zmarszczyła brwi i przekręciła lekko głowę. 

- Skąd pewność, że ona rozumie po polsku. - Syknęłam do Korneliusza. 

- Oczywiście, że rozumiem. - Powiedziała z angielskim akcentem. - Polski to jeden z moich ulubionych języków, bo jest ogromnie trudny. O czym chce rozmawiać ze mną mój stary przyjaciel. 

- O tym, że właśnie wyciągnęłaś z grobu mojego teścia, który właśnie napierdala swojego syna! - Warknęłam wyjmując telefon. 

Elizabeth otworzyła szeroko oczy i westchnęła cichutko, gdy Hubert odebrał szybko złapała mój telefon i zaczęła rozmawiać z nim chyba po łacinie. Spojrzałam pytająco na Korneliusza. 

- Cóż chyba nie chce żebyś rozumiała tą rozmowę. 

- Nie wpadłabym na to. - Szczeknęłam jadowicie. 

Po kilku minutach rozmowy wampirzyca oddała mi telefon a potem złapała mnie za rękę. Przez sekundę chciałam się wyrwać, ale coś w oczach tej kobiety mi nie pozwoliło. 

- Hubert obiecał mi wyższą cenę za to, że oddam tym umarłym własną wolę. Wybacz mi to tylko moja praca. 

- Trochę cię rozumiem. - Przyznałam. - Więc oni już nie walczą? 

- Już nie.

- I co z nimi się stanie?

- Za maksymalnie cztery dni umrą ponownie. Póki co możecie się cieszyć swoimi bliskimi a ja żegnam. Muszę udać się do Huberta po moją zapłatę. 

Spojrzałam na Korneliusza, wzruszył ramionami. Elizabeth szybko odeszła w mrok lasu a my zawróciliśmy do auta. Nie wiedziałam, że to będzie takie proste. No i oczywiście, że Hubert nam pomoże. 



Patryk. 


Ojciec, który właśnie siedział na mnie i okładał mnie po mordzie nagle znieruchomiał. Spojrzał na mnie nieco inaczej niż wcześniej po czym szybko zeskoczył. Rozejrzałem się, walka skończyła się wszędzie. Podniosłem się z lekkim trudem, byłem mocno pobijany. Stanąłem z tatą twarzą w twarz i nie wiedziałem co mam poczynić. On chyba też nie. Niezręczną ciszę miedzy nami przerwał płacz Karoliny, która porwała w objęcia Igora. Obaj z ojcem spojrzeliśmy w ich kierunku. Do Karoliny przyłączył się Marek, jak się każdy domyśla ojciec Igora. Chłopak nie wiedział co zrobić. Dał się tulić ale rozglądał się oszołomiony. 

Należysz do mnie 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz