Rozdział 43. Najgorsze obawy

1.6K 147 33
                                    






Patryk. 


Zostałem obudzony w środku nocy przez telefon z Osady. Jedno ze stad złapało dziwnego stworka, który posiadał bardzo dziwną zdolność. Nie mogłem uwierzyć, gdy Jacek z zapałem mi opowiadał, że owy potwór pokazuje nam nasze największe obawy, lęki. Musiałem zobaczyć to na własne oczy, obudziłem Amelię, zapakowaliśmy dzieci do auta i pojechaliśmy do pałacu. Przed budynkiem czekał na nas Igor, był aż czerwony od emocji. 

- On to naprawdę robi. Pokazuje coś jak film w najbliższym lustrze. Takim sposobem pokazał wszystkim mój największy lęk. Ten, że rodzice nagle ożywają i są na mnie źli. Coś niesamowitego. Musicie to zobaczyć. 

Spojrzałem na żonę i szybko poszedłem za Igorem. W moim biurze siedziało małe stworzonko przypominające trochę kota. Łypało na każdego z nas wielkimi żółtymi oczami. Zastanawiałem się skąd wzięło się coś takiego w naszym lesie. Wampiry i wilki to już za mało? 

- Nie jest groźny - Powiedział Kuba. - Dopóki go nie dotkniesz jest w porządku ale muśnij jego futro jednym palcem to zobaczysz swoje obawy jak film w lustrze. 

- Przecież to nie jest możliwe. - Skrzyżowałem ręce na piersi. 

- A to, że przemieniasz się w wilka albo że przeżyłeś upadek tarasu to jest możliwe? - Prychnął Paulin. 

- Brednie. - Amelia puściła jego uwagę mimo uszu i podeszła do potworka.

Gdy tylko go dotknęła lustro, które przynieśli mi do biura zabłysło i ukazał się w nim mój dom. Musiałem mieć minę jak debil, bo aż otworzyłem usta. Amelia była niemniej zdziwiona.  Aż przysiadłem na oparciu fotela, na którym siedział Kuba. W lustrze pojawił się obraz Amelii siedzącej wraz z naszymi dziećmi na dywanie. Bawili się razem co chwila wybuchając śmiechem. Ogólna sielanka, tego obawiała się więc moja żona? Nagle słychać pukanie do drzwi, Amelia wstaje i wciąż z uśmiechem na ustach otwiera jak się okazuje Kubie. Przyjaciel ma zbolałą minę, Amelia przestaje się uśmiechać i blednie. 

- Tak mi przykro Amelko... - Mówi Kuba. - Patryk... On... 

- C.. Co się stało?  

- Nie wiem jak mam ci to powiedzieć, naprawdę. Patryk dostał bardzo silnego ataku serca, którego nie przeżył. Tak mi przykro. 

Oczy mojej żony robią się niemożliwie wielkie, zaczyna ciężko oddychać. Z przerażeniem ogląda się na dzieci, które wciąż wygłupiają się w najlepsze. 

- To nie jest możliwe. - Szepce znów patrząc na Kubę, w kącikach jej oczu majaczą łzy. 

- Sam nie mogę w to uwierzyć, ale byłem przy nim gdy... Och.. Gdy umierał. 

- Wejdź do środka i zabierz dzieci na górę. - Mówi Amelia aż za spokojnie. 

Kuba kiwa tylko głową i wchodzi do domu, Amelia zamyka za nimi drzwi i... Pada na ziemię krzycząc w rozpaczy. Przeszły mnie ciarki i zrobiło mi się nagle strasznie zimno. 

- Niech on przestanie. - Poprosiła Amelka, ta prawdziwa. 

- Odejdź pod ścianę a straci z tobą kontakt. - Mruknął Jacek. 

Nim wizja w lustrze się skończyła odwróciłem wzrok. Nie mogłem patrzeć na Amelkę w takim stanie nawet jeśli wiedziałem, że to zwykła wizja, omam. Nie zdawałem sobie sprawy, że moja żona aż tak boi się tego że umrę na to pieprzone serce. Z przerażeniem uświadomiłem sobie, że zapomniałem wciąć leki. Znowu. 

- A ty Patryk? Próbujesz? - Spytał mnie Emil. 

- To bez sensu, każdy z was wie czego najbardziej się boje. Straty rodziny - Wzruszyłem ramionami. 

- W sumie racja. Nie musimy się tym wzajemnie katować ale jako ciekawostkę powiem że nasz dziwny koleżka za każdym razem pokazuje inną obawę. 

- Zabierzcie mi go stąd. - Warknąłem. 

- Doktor Konrad prosił aby na razie zabrać go do szpitala. 

- Róbcie co chcecie. - Burknąłem i wyszedłem. 






Amelia. 


Byłam przerażona tym, że wszyscy widzieli mnie w największej rozpaczy krzyczącą jak potępiona, więc poprosiłam Olę by zabrała na razie Madzie i Michasia do siebie. Obiecałam odebrać ich za godzinkę i zostałam sama z dziwnym stworkiem. Zgodziłam się popilnować go aż doktor Konrad nie przygotuje się i nie przyjdzie po niego. Usiadłam w fotelu Patryka w bezpiecznej odległości od tego... Czegoś. 

- Powinnam cię jakoś nazwać. - Mruknęłam. - Co powiesz na Obawek? 

Obawek mruknął jakby przytakująco. Byłam ciekawa co nasz doktor zamierza z nim robić, byłam pewna że nic złego. Konrad nie należał do takich osób, liczył się z każdym życiem. Nagle okno otworzyło się z hukiem strącając przy tym kurtkę Patryka, która spadła na Obawka. Ku mojemu zdziwieniu lustro ponownie rozbłysło. Więc chcąc nie chcąc miałam obejrzeć jedno z obaw Patryka. Chyba nie powinnam była ale..Pokusa była silniejsza. Wiedziałam, że mój mąż najbardziej na świecie boi się, że straci mnie albo dzieci jednak ta wizja zapowiadała się inaczej. Patryk siedział przerażony na naszym łóżku. Kiwał się w przód i w tył. Stałam nad nim, byłam zapłakana. 

- Mam dość. Dzieci się ciebie boją, ja się ciebie boję. Ciągle krzyczysz, jesteś agresywny.  Muszę odejść. 

- Nie boją się mnie... Nie boją... - Szeptał Patryk.

 - Nie? Spójrz na nie. - Wskazałam ręką na drzwi od sypialni. 

Madzia i Michaś stoją przy framudze. 

- Chodźcie do taty. - Patryk rozkłada ręce. 

Dzieci kiwają głową, Magda zaczyna płakać. Na twarzy Patryka maluje się prawdziwe cierpienie. Wstaje i robi krok w stronę dzieciaków, jednak one uciekają przed nim i wpadają w moje ramiona. 

 - Sam widzisz. Nie chcę żeby miały takie dzieciństwo jak ty. Ostatnio tylko na nie krzyczysz, ciągle jesteś zły. 

- Aniele... To praca... Ja...

- Dość. - Warczę a po moim policzku spływa łza. 

- Nie zostawiajcie mnie... Błagam. Madziu, Michasiu... Tatuś przecież was kocha. 

- Idź sobie! - Krzyczy Magda. 

Wychodzę z pokoju z dziećmi. Patryk znów siada na łóżku i chowa twarz w dłoniach. Po krótkiej chwili, gdy z oddali słychać odpalanie silnika zrywa się i podchodzi do szafki. Wiem co tam trzyma. Zamykam oczy, gdy z lustra dochodzi dźwięk wystrzału. Mój Boże... Kiedy otwieram oczy w lustrze pojawia się nowa wizja. 


Należysz do mnie 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz