Rozdział 13. Grill u Ptysia

2K 150 23
                                    




Amelia. 


Patryk wrócił do domu dość późno ale w jakże świetnym humorze. Nie spodziewałam się, że po wizycie w domu matki może być aż tak zadowolony. Coś musiał odwalić. Nie zdążyłam go jednak o nim wypytać, bo usłyszałam warkot silnika pod domem. Ktoś nad odwiedził. Upewniłam się, że maluchy już śpią i wyszłam na podwórko. Od razu poznałam Opla Jacka, uśmiechnęłam się więc. Dawno nie widziałam się z Natalią. Ku mojemu zdziwieniu, wraz z nimi wpadły również Aleksa i Ania. Już dawno nie spotkaliśmy się w takim komplecie. Podbiegłam do przyjaciół i wyściskałam każdego z nich. 

- Co was napadło? - Zapytałam wesoło. 

- Postanowiliśmy urządzić u was grilla  - Natalia roześmiała się widząc moją minę - Spokojnie, mamy wałówkę. 

- Zaraz wpadnie reszta - Dodała Aleksa tajemniczym głosem. 

No cóż, nie było wyjścia. Zagarnęłam męża do pomocy, już po kilku minutach byliśmy gotowi. Co chwila jednak zaglądałam do domu, by upewnić się czy z Madzią i Michałem wszystko okej. Głupi matczyny nawyk. Ania zaproponowała bym zadzwoniła po mamę. Na szczęście zgodziła się przyjechać tylko po to by posiedzieć w domu i wszystkiego dopilnować. Reszta gości powoli zaczęła się zjeżdżać. Emil z Izą, Korneliusz z Fabianem, Lidka z Paulinem oraz Natan i Adrian. Cała nasza stara paczka w komplecie. Usiedliśmy na tarasiku pod domem, Emil na stole postawił litr wódki. Pokręciłam głową z niesmakiem jednak nie odezwałam się. Nie zamierzałam zabraniać komuś pić, nie bałam się o śmiechy czy nawet śpiewy. Pokoje dzieciaków mieściły się po drugiej stronie domu. Oczywiście mój ukochany jako pierwszy dorwał się do Wyborowej, nalał każdemu po kieliszku wódki a sam pociągnął spory  łyk prosto z gwinta. 

- PATRYK! - Syknęłam. 

- Aniele, należy mi się. Ostatnimi czasy albo pracuje, albo zajmuje się dziećmi. Też się odpręż. 

Przewróciłam oczami i wychyliłam kielona. Od razu poczułam w sobie to przyjemne ciepełko. Uśmiechnęłam się więc nastawiając rękę po następną dolewkę. 



Po godzinie, kiedy pękły dwie kolejne flaszki całe nasze towarzystwo siedziało w doskonałych humorach.  W najlepszym stanie jednak był Korneliusz. Biedaczek, widać było że rzadko sięga po alkohol i te kilka sporych kieliszków to dla niego zbyt wiele. Mimo to zastukał delikatnie widelcem o szklankę soku i wstał omal nie wywracając się na Natalię. 

- Panie i panowie - Zaczął przeciągając - Chciałbym wznieść toast za naszego kochanego Ptysia i jego dwa cudowne skarby! 

- Ooo.... Jakie to słodkie, mówi o ich dzieciach prawda? - Aleska uśmiechnęła się i przyłożyła dłonie do ust. 

- Nie kobieto, chodzi mi o jego pośladki - Korneliusz czknął i zachwiał się ponownie. 

Kątem oka dostrzegłam, że Patryk ledwo powstrzymuje się od śmiechu. 

- Chcesz moich pośladków tak? - Patryk zagwizdał  - Nie dla psa kiełbasa, oj nie. Moich pośladków dotyka tylko moja kobieta. Są cudowne, prawda aaaaaaaniele? 

Parsknęłam śmiechem i kiwnęłam głową. Dawno nie widziałam swojego męża w takim stanie. Emil prychnął za to i również się podniósł. 

- Ty niby masz tak cudowny tyłek? Śmiechu warte! Spójrzcie na to...

Mówiąc to odwrócił się do nas tyłem i opuścił spodnie aż do kolan. Jego blada pupa poraziła nas po oczach. Ze śmiechu uderzyłam czołem o stół. Nigdy nie spodziewałabym się ujrzeć czegoś takiego na własnym podwórku. Patryk był jedyną nieśmiejącą się osobą. 

- Czy ty pokazałeś właśnie dupę mojej kobiecie? 

- Tobie również. 

Wtedy stało się coś jeszcze lepszego. Korneliusz mlasnął jak głodny mops i uszczypnął Emila w pośladek. Chłopak pisnął zaskoczony i przewrócił się w panice próbując założyć na siebie spodnie. 

- Błagam nie gwałć mnie, nie , nie nie! - Krzyczał jak opętany - Boże pomóżcie on chce mnie zgwacić  w anusa!!! 

Wtedy Iza odeszła kawałek od stołu, wszyscy zamarli. Nawet Emil przestał się nagle obawiać o swoje cztery litery. Wilczyca miała nieodgadniony wyraz twarzy. Każdy wiedział, że miała ciężki charakter i była strasznie wybuchowa. Wstrzymaliśmy więc oddechy. 

- Emilku, skarbie. Mogłabym cię poprosić abyś przestał robić z siebie kompletne pośmiewisko? - Spytała wręcz uroczym głosikiem. 

- Jasne kochanie, ja już...

- TY SKOŃCZONY PSYCHOLU!!!  - Dokończyła wrzeszcząc i kopnęła chłopaka. Emil odleciał kilka metrów, przeturlał się po trawie i uderzył w płot. 

- Moje petunie - Jęknęłam. 

- Och wybacz Am - Iza szybko się uspokoiła - Nie zauważyłam, ich. 

Machnęłam ręką i wypiłam kolejny kieliszek. 




Mama była na tyle kochana, że położyła się spać w pokoju gościnnym by rano zająć się dziećmi kiedy my, odpowiedzialni rodzice będziemy zdychać na kacu. Reszta towarzystwa rozeszła się domu, większość o własnych siłach. Emila niestety musiała nieść Iza, bo biedaczek nie wstał już po tym jak jego twarz spotkała się najpierw z ziemią a potem z płotem. Do łóżka położyłam się w ubraniu, ściągnęłam tylko buty. Czułam się fatalnie, cały świat wirował mi przed oczami i chciało mi się wymiotować. Patryk nie prezentował się lepiej. Leżał obok nie jęcząc cicho. Mim to byłam szczęśliwa. 




Do czasu.....





Należysz do mnie 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz