*T/I
Wtulam się w mojego Toma, jest taki przytulny. Głaszczę jego brzuch i uśmiecham się. Podnoszę głowę, otwieram oczy aby spojrzeć na mojego ukochanego, jednak moim oczom ukazuje się... Shawn?!.
Nie, nie, nie to niemożliwe, to jakiś nieśmieszny żart, my nie mogliśmy... Patrzę pod kołdrę jestem naga, zgaduję, że on także.
Wzdycham i wstaję powoli z łóżka, słyszę za plecami jak brunet przekręca się na brzuch. Zbieram swoje ciuchy i ubieram się po cichu, siadam na łóżku i patrzę na przyjaciela.
Chociaż... Czy my nadal jesteśmy przyjaciółmi?.
Z zamyśleń wyrywa mnie zachrypnięty głos Mendesa.
-O, obudziła się moja T/I- uśmiecha się i podpiera się na łokciach.
-Shawn... - zakrywam twarz dłońmi.
Nie wiem co mam mu powiedzieć?.
-Wiedziałem, że będziesz tego żałować, ale chciałaś tego, ja też... - przerywam mu.
-Zabezpieczaliśmy się, prawda? - pytam z nadzieją.
Brunet wciąga głośno powietrze.
-Myślałem, że bierzesz tabletki - otwieram szeroko oczy i wstaję. Ciągnę za końcówki włosów.
-Nie biorę! W ogóle tego nie robiłam! - krzyczę.
-Czy ty byłaś... - wzdycha i przeciera twarz dłońmi.
Siadam na podłodze i głęboko oddycham stabilizując swój oddech.
-T/I tak Cię przepraszam, cholernie mocno Cię kocham, myślałem, że mnie zrozumiesz, że zrobisz to ze mną z miłości! Ale... - drga mi warga - nie kontrolowaliśmy się wczoraj, za dużo wypiliśmy, tak strasznie Cię przepraszam - okrywam się kołdrą i podpełzam do niej.
-Kochanie, proszę - całuję jej dłoń i patrzę w oczy.Wyrywa ją i wstaje.
-Nienawidzę Cię! - płacze i wychodzi z pokoju.
Ubieram się i również opuszam to miejsce.
Znowu zawaliłem...
.............................................................Biedny Shawny...