*Shawn
Budzę się i patrzę na ekran telefonu. Opadam na poduszki z głośnym wzdechnięciem. Przecieram twarz dłońmi. Do mojego pokoju wchodzi mama.
-Dzień dobry mam... - przerywa mi jej wburzony ton głosu. Moja mama rzadko krzyczy czy denerwuje się. Otwieram szeroko oczy. Rzuca we mnie jakąś kopertą.
-Shawn czy ty w ogóle myślisz?!-mam zamiar odpowiedzieć, ale znowu mi przerywa. - Odpowiem Ci, nie! Nigdy nie było mi tak wstyd. Mam nadzieję, że chociaż się zabezpieczałeś - nie czekając na moją odpowiedź wychodzi z pokoju trzaskając drzwiami. Patrzę przez chwilę na wyjście z mojego pokoju, a następnie wracam wzrokiem do koperty, którą mam na kolanach. Ta jest inna. Ma jaskrawo różowy kolor i pachnie damskimi perfumami. Zauważam rozdartą prawą część papieru.
Jak dobrze, że w tym domu wszystko dociera prosto do twoich rąk...
Potrząsam kopertą, a jej zawartość wysypuje się na kołdrę. Otwieram szeroko oczy.
Tym razem widać tu wszystko z perspektywy dziewczyny. Dosłownie wszystko. Cholera.
Mama ma dodatek to zobaczyła. Chociaż z drugiej strony nikt nie pozwolił jej otwierać listu do mnie. Na jednym ze zdjęć widzę napis. Mrużę trochę zaspane oczy, aby przeczytać napis.Stara fabryka mebli o 22~X.
Drę kopertę i zdjęcia. Piję kilka łyków wody. Wstaję, ubieram się, robię poranną toaletę i schodzę na śniadanie. Mama stoi przy kuchence. Robi jajecznice. Podchodzę do niej i całuję ją w policzek.
-Przepraszam mamuś - patrzę na nią skruszony. Mierzy mnie wzrokiem i przytula. Odwzajemniam gest i uśmiecham się lekko.
-Shawn, ja po prostu martwię się o ciebie. Ktoś Cię szantażuje tymi zdjęciami? - łapie moją twarz w dłonie i patrzy mi w oczy z matczyną troską.
Szantaż? A liczy się to, że ktoś umawia się ze mną na spotkanie, a później bawi się ze mną w kotka i myszkę?
Kręcę głową i całuję ją w czoło.
-Nie martw się-siadam do stołu i nalewam sobie soku z porzeczki.
-Podwieziesz mnie do szkoły? - Aalyiah kończy jeść tosta.
-Przecież jeździsz autobusem. Rodzice wydają pieniądze żebyś miała na bilet - wzdycha przeciągle.
-Proszę Cię, bądź dobrym starszym bratem - marszczę brwi. Aalyiah lubi jeździć autobusem. Zawsze jeździ z przyjaciółkami. Coś musi być na rzeczy. Może ktoś jej dokucza?.
-Co się dzieje? - smaruję tosta.
-Nic - odwraca wzrok. Jednak jest jakiś powód dla, którego nie chce jechać autobusem z innymi dziećmi.
-Mała widzę, że ściemniasz. Mów - naciskam, a ta w końcu ulega.
-Ostatnio ośmieszyłam się przed chłopakiem, który mi się podoba, a on jeździ tym autobusem-śmieję się cicho.
-Chwila... Spodobał Ci się chłopak? Imię, nazwisko, adres, numer buta i grupa krwi - dziewczyna uderza mnie z pięści w ramię.
-Tak, głupku - uśmiecha się szeroko. - To jak? Zawieziesz mnie? - patrzy na mnie z nadzieją w oczach.
-Tak, ale powiedz co zrobiłaś, że się ośmieszyłaś - jem jajecznice.
-Zamiastrzucićpiłkędokoszatouderzyłamsobieniąwtwarziwszyscysięśmialiłącznieznim-burczy.
-Co? Mów wyraźniej - kończę pić kawę.
-Zamiast rzucić piłkę do kosza to uderzyłam się nią w twarz i wszyscy się śmiali, łącznie z nim - dubie widelcem w jajecznicy.
-Nie martw się. Twój brat kiedyś tak się zestresował przez dziewczynę, że zamiast się przedstawić powiedział, że jest chrzan zamiast Shawn - marszczę brwi i obkręcam się w stronę mojej rodzicielki. Zabijam ją wzrokiem.
-Dzięki mamo, ale przypomnę Ci, że miałem wtedy jakieś pięć lat - kobieta śmieje się. Wstajemy z siostrą od stołu i idziemy do korytarza. Zakładam plecak na ramiona i przepuszczam ją w drzwiach.
-Pa, mamo - żegnam się z mamą i wychodzę z domu.
Otwieram samochód i wkładam plecak na tylne siedzenia. Aalyiah zajmuje siedzenie z przodu. Siadam obok niej i odpalam samochód. Jadę prosto do szkoły. Parkuję na szkolnym parkingu. Młoda wychodzi i szybkim krokiem idzie w stronę szkoły. Wysiadam. Zabieram plecak z tylnych siedzeń i zamykam samochód.
-Hej - słyszę znajomy głos.
.........................................................
Ciekawe kto tym razem