*T/I
Zalana łzami próbuję dodzwonić się do Toma, ale ten nie odbiera telefonu. Boję się najgorszego.
Martwię się o niego, blondyn nie umie panować nad emocjami.
A co jeśli pojechał do Mendesa?.
Nie, to nie możliwe.Rozmyślania przerywa mi dźwięk telefonu. Nie patrząc na ekran przykładam go do ucha.
-Jak mogłaś?!. On teraz walczy o każdy oddech!. Jeśli on...u-umrze to będzie twoja wina, nienawidzę Cię! - Aaliyah krzyczy i płacze, a mi serce coraz bardziej przyspiesza.
-Co się stało? - udaje mi się wydusić.
-Twój chłopak go pobił i wyrzucił koło domu jak psa! - dziewczyna krzyczy, słyszę jeszcze płacz kobiety, z pewnością mamy bruneta.
Rozłączam się i krzyczę na cały dom.
-N-nie to się nie mogło stać, c-co ja narobiłam? Shawn nie może umrzeć - płaczę i opieram się plecami o łóżko.
*Tom
-Jedziemy do starej pralni! - rozkazuję, a moi towarzysze robią to co im każę.
-Szefie, a jeśli Mendes... - patrzę na mężczyzne z mordem w oczach.
-Mam to gdzieś! Niech zdycha jak pies, za to co zrobił mojej T/I i tak zgnije w pierdlu, więc my zrobiliśmy mu małe wakacje przed odsiadką- uśmiecham się i odpalam papierosa.
-A-ale jeśli on nas wyda, jeśli to my trafimy do więzienia? - wzdycham poirytowany.
-Nie wyda nas, umierający nic nie powie, więc nie bądź pizda tylko jedź tam gdzie Ci powiedziałem! - krzyczę i zaciągam się dymem papierosowym.
*W szpitalu *
*Aaliyah-Mamo, a jeśli on... - mama patrzy na mnie wystraszonym wzrokiem.
-Nawet tak nie myśl! On przeżyje, da radę. To jest nasz Shawn, jest silny - kobieta przytula mnie.
Po jakiś dwóch godzinach z OIOMU wychodzi lekarz.
-Co z nim? Co z moim bratem? - nie udaje mi się powstrzymać łez.
-Pan Mendes miał wstrząs mózgu, pękniętą śledzionę, złamane pięć żeber, nos, rozcięty łuk brwiowy i dużo otarć, siniaków i obić,ale udało nam się ustabilizować jego stan. Obecnie znajduje się w śpiączce farmakologicznej- mężczyzna patrzy na mnie i mamę.
-A kiedy się obudzi? - pytam niepewnie.
-Niestety, musimy czekać. Przepraszam, ale muszę iść - lekarz omija nas i idzie w głąb korytarza.
Patrzę na mamę zmartwionym wzrokiem. Wygląda źle, jest zmenczona i opuchnięta od płaczu.
-Mamuś może pojedziesz do domu? Odpoczniesz - kręci głową.
Wzdycham i siadam na plastikowe krzesło.
-Kto mógł to zrobić? Dlaczego? Shawn miał jakichś wrogów? Wplątał się w coś i potrzebował pieniędzy, a nie miał ich i go pobili? - kobieta szemra do siebie, ale doskonale słyszę zadawane przez nią pytania.
Odpowiedzieć jej czy nie?.
-To Tom - dukam.
-Tom? Jakiś kolega Shawna? - patrzy na mnie uważnie.
-Nie, to chłopak T/I. Shawn się w niej kocha, może pobił go bo był zazdrosny? - patrzę na swoje buty.
-Dzwoniłaś do T/I? - kiwam głową, a kobieta wraca wzrokiem do szyby drzwi sali gdzie leży mój brat.
Kocham go i tylko ja mogę go bić. T/I musi mi to wszystko wytłumaczyć, dlaczego przez nią Shawn jest tutaj.
Widzę zdyszaną dziewczynę i gestem ręki mówię jej, aby podeszła do mnie.
Przytula mnie mocno, mam wrażenie, że nie robi tego ze współczucia, a poczucia winy.
Patrzę jej w oczy, otwiera usta, ale natychmiast je zamyka, jakby bała się swoich słów.
-T/I co się stało? - patrzę na nią wyczekująco.
-T-To moja wina, spałam z Shawnem, a pod wpływem emocji powiedziałam dla Toma, że Shawn mnie... - czuję jak moje emocje dają górę.
-Pod wpływem emocji oskarżyłaś mojego brata o gwałt?!. Nie chcesz wiedzieć co ja Ci zaraz zrobię pod wpływem emocji!. Shawn walczy o życie idiotko!-zostawiam ją i podchodzę do mamy, obejmuję ją pocieszająco.
-Shawn jest silny, zobaczysz, że jak się obudzi do będzie pytał o muffinki-na usta mamy wpełza cień uśmiechu.
Tyle już zniósł, mój głupek - uśmiecham się i łzy napływają do moich oczu.-Walcz Shawn - szepczę i dotykam dłonią szyby sali bruneta.
............................................................
Trochę smutny rozdział, ale mam nadzieję, że się wam spodoba 😊