*Shawn
Idę do parku. Mijam drewniane ławki i wypatruję osoby, która zostawiła mi karteczkę na wycieraczce. Staję pod starym dębem. Z racji, że jest chłodno wkładam dłonie do kieszeni bluzy. Wzdycham i opieram się o drzewo. Jest późno, więc w parku jestem tylko ja i jakiś klaszort, który wyjmuje puszki ze śmietnika.
-Witam kierowniku.Jestem John-uśmiecha się do mnie, a ja czuję, że na pewno z jakąś puszeczkę albo i więcej wypił. Robię grymas z powodu cuchnącego towarzysza.
Nie zwracając uwagi na mężczyznę szukam wzrokiem kogoś kto ma przyjść na spotkanie ze mną, ale niestety nikogo takiego nie widzę. Poprawiam włosy i patrzę na telefon sprawdzając godzinę.22:15
Ten ktoś się spóźnia. Jest zimno, a ja nie będę tutaj stał jak pajac.
Słyszę jak jakaś butelka ze śmietnika upada na chodnik robiąc hałas. Patrzę na Johna, który nieporadnie pakuje jakieś resztki jedzenia do swojego czarnego plecaka. Plecak jest brudny, więc myślę, że przybrał taki kolor brudu. Odchrząkuję i wyjmuję z kieszeni jeansów pięćdziesiąt dolców. Wyciągam banknot w jego stronę. Łapczliwie próbuje złapać pieniądze, ale uniemożliwiam mu to szybkim cofnięciem ręki.-Nie tak szybko. John, tak? - kiwa głową. - Widziałeś może tutaj kogoś kto jest na około mojego wieku i jest to dziewczyna? - John drapie się po głowie i odpowiada :
-Widziałem, ale to nie była dziewczyna, a chłopak i dał mi to - podaje mi kolejną kopertę z moim imieniem. - Ja ludzi nie legitymuję, więc nie wiem czy to dla ciebie - wzrusza ramionami. Daję mu pięćdziesiąt dolarów, a ten uratowany i w podskokach znika mi z oczu. Rozglądam się za siebie. Nie widzę nikogo. Staję pod jedną z lamp stojących w parku i rozrywam kopertę. Wyjmuję z nich kilka folii prezerwatyw. Marszczę brwi. Wewnątrz jest jeszcze jakiś papierowy pasek. Wyjmuję go i czytam napis :Za głupotę się płaci Mendes ~X
Obkręcam się wokół własnej osi i krzyczę na cały park.
-Kim ty kurwa jesteś?! - siadam na ławce i zakrywam twarz dłońmi.
Może to ta dziewczyna z imprezy?
Nie podobało jej się?Patrzę jeszcze raz na napis i zawartość koperty.
A może jest w ciąży?
Wstaję i chodzę w kółko.
Nie. Nie. Nie.
To nie może być prawda. Mówiła, że bierze te cholerne tabletki antykoncepcyjne. Nie mogę być ojcem. Na pewno próbuje mnie wrobić bo nie wyglądała na taką świętą. Ta dziewczyna na tej imprezie przespała się nie tylko ze mną. Czuję to. Ja najprawdopodobniej też nie przeleciałbym tylko jej. Nie oszukujmy się. Lubię zabawę, a w szczególności seks. Było tam kilka fajnych sztuk i Anna. Po tym jak weszła do pokoju, gdzie wcześniej bzykałem się z blondynką z domówki u Taylor, patrzyła na mnie dziwnie. Próbowałem odgadnąć jej nastrój. Wyczytać cokolwiek z jej oczu, ale niestety alkohol, który tam spożyłem nie służył mi w odnalezieniu odpowiedzi.Kręcę głową. Drę kopertę i wyrzucam do kosza, w którym John zdążył grzebać. Zakładam kaptur. Wsadzam dłonie do kieszeni i zmierzam w kierunku domu.
Idąc parę metrów od parku czuję jakby ktoś mnie obserwował. Obkręcam się, ale nikogo nie widzę. Idę dalej pogrążając się w swoich myślach. Dockeram do domu. Wchodzę na górę do swojego pokoju. Zamykam drzwi. Przebieram się w swoją bordową piżamę i opadam ze zmęczenia na łóżko. Zasypiam.
........................................................
Kto to może być?