Rozdział 3

81.5K 2.1K 1.2K
                                    

- Naprawdę podziwiam cię za to, co zrobiłaś. W tak małym miasteczku, jak to, wieści szybko się roznoszą i zgadnij, kto jest głównym tematem rozmów? - Zachwycona blondynka nawijała w kółko o tym samym. Nie mogła uwierzyć, że ktoś w końcu przeciwstawił się szkolnemu playboyowi, jakim był ten egoistyczny dupek Drake.

- Panno Smith, proszę o spokój. - Upomniała ją nauczycielka i po chwili wróciła do pisania na tablicy. Przez resztę lekcji Clara nie odzywała się ani słowem, co mnie bardzo zdziwiło. Jednak z drugiej strony ucieszyłam się. Miałam już dość wypowiadania w moim towarzystwie jego imienia. Na samo jego brzmienie miałam ochotę, wyrządzić mu krzywdę.

***

- Mia, czekaj! - Na korytarzu zaczepił mnie Will.

Szok. Jeszcze przyznaje się, że jesteśmy rodzeństwem. Tydzień temu dał mi jasno do zrozumienia, że powinniśmy udawać, że się nie znamy. Jako, iż znał mnie bardzo długo, wiedział jak wybuchowy mam charakter i do czego jestem zdolna.

- Czego? - Obróciłam się i kątem oka zerknęłam na stojącą obok mnie blondynkę. Wyraźnie była zainteresowana Willem, ale musiałam wybić jej to z głowy.

- Cześć jestem Clara, a ty to? - Nastolatka poprawiła swoje włosy i niemal pożerała wzrokiem mojego głupiego brata.

Oj nie, nie. W tej chwili muszę temu zapobiec. Will nie jest typem faceta lubiącym stałe związki i prędzej czy później ją skrzywdzi.

- Will, brat Mii. - Przedstawił się i nie spuszczał wzroku z dziewczyny. Na jego twarzy pojawił się chytry i przebiegły uśmieszek.

Kurwa, dość.

- A więc poznałeś już Clarę, teraz przejdź do rzeczy. - Warknęłam poirytowana.

- Nie bądź taka złośliwa. - Skomentował, po czym dodał - Dostałem się do szkolnej drużyny koszykówki. Oczywiście, to było do przewidzenia, gdyż jestem naprawdę dobry. - Przewróciłam oczami. Co jak co, ale skromny to on zawsze był. - No i chodzi o to, że dziś nie odwiozę cię do domu, bo mam trening. Ewentualnie możesz na mnie poczekać albo pojechać autobusem.

- Okej, pojadę auto... Auć! - Skrzywiłam się z bólu.

Gdy tylko przestanie mnie boleć stopa, przysięgam, że ją zabiję.

Blondynka nadepnęła na nią z taką siłą, że nie wiem, czy dam radę chodzić.

- Mia, co ty gadasz? Autobusy są takie niewygodne. Poczekasz na Willa, a ja ci potowarzyszę. - Uśmiechnęła się do mnie niczym mysz do sera. - Coś mówiłaś, że boli cię noga. Nie mogę cię samej zostawić.

Na twarzy bruneta można było zauważyć rozbawienie. Byłam pewna, że domyślił się, co tu tak właściwie się wydarzyło.

- No to do zobaczenia! - Pożegnał się i odszedł w przeciwnym kierunku.

- Zabiję cię. Oj i to niejeden raz.

- Ejejej, spokojnie. Ja tylko nie mogłam pozwolić, abyś wracała do domu w tak przepełnionym autobusie. Uwierz, nie pachnie tam załadnie.

Drake:

Jeszcze tylko trening i w końcu znajdę się w domu. Dzisiaj organizuję imprezę, na którą jak to wiadomo, przyjdzie większość szkoły, nie licząc oczywiście nerdów i innych frajerów. Mam ochotę dobrze się zabawić. Zmierzałem w kierunku boiska, gdy nagle wzrokiem napotkałem niską postać dziewczyny. Śmiało mogłem stwierdzić, że tyły to ona ma niezłe. Zbliżyłem się do niej i gdy byłem już wystarczająco blisko, szarpnąłem do jej ucha.

- Cześć, co powiesz na szybki numerek w szatni? - Powiedziałem najbardziej zmysłowo, jak tylko potrafiłem. Nagle szatynka obróciła się i spojrzała na mnie jak na idiotę.

Eh, to ta laska. Muszę powiedzieć, że wzbudziła we mnie zainteresowanie. Nie bała się mnie, mimo że na pewno słyszała, za jakiego jestem postrzegany. Nasze pierwsze spotkanie było naprawdę interesujące. Będąc blisko niej, zauważyłem, w jaki sposób na nią działam i szczerze nie dziwię się, bo co jak co, ale na sporcie i kobietach to się znam jak mało kto.

- Prędzej by mi ręce uschły, niż bym cię dotknęła. - Wysiliła się na sztuczny uśmiech i kiwnęła głową do swojej przyjaciółki, dając jej znak, żeby usiadły na trybunach.

- Jeszcze zmienisz zdanie, kochanie.

***

Po treningu udałem się do szatni. Wziąłem orzeźwiający prysznic i zawinąłem się ręcznikiem. Większość drużyny opuściła już szkołę, ale ja jako kapitan miałem jeszcze rozmowę z trenerem.
Przetarłem rękoma twarz i spojrzałem w lustro. Wyglądałem naprawdę dobrze. W sumie nic nowego.

- Will! - Do moich uszu dotarł damski głos. Już wcześniej go gdzieś słyszałem.

No pewnie to ona. Szatynka, która na każdym kroku udaje niedostępną.

- Ach to ty. - Warknęła sfrustrowana, zauważając w pomieszczeniu moją osobę. Spostrzegłem, jak kątem oka zerka na mój nagi tors. Zagryzła wargę, a ja ledwo powstrzymywałem się od zbliżenia swoich ust do jej. Nie wiedziałem, co działo się ze mną w tamtym momencie. Jedyne, o czym myślałem to o pieprzeniu się z nią w tej obskurnej szatni. Chciałem doprowadzić ją do rozkoszy, zasmakować jej ciała i przekonać się, że jest taka jak inne, że wcale nie jest warta mojej uwagi.

Mia:

Stał przede mną prawie nago. Nie mogłam spuścić wzroku z jego umięśnionego torsu. Chciałam wbić się w jego usta i dotknąć rękoma jego mokrych włosów. Jednak wiedziałam, że byłoby to złe i nieodpowiednie. Nie trawiłam tego chłopaka i nie chciałam dać mu satysfakcji, że jest inaczej.

- A myślałaś, że kto inny? - Spojrzał na mnie błękitnymi oczami i przeskanował moje ciało od góry do dołu.

- Nieważne. - Odparłam, ale on podszedł do mnie. Był naprawdę blisko. Nawet za blisko. Dzieliły nas centymetry.

Witam, pozdrawiam i dziękuję za przeczytanie!

You're only mine. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz