Rozdział 25

47.8K 1.3K 220
                                    


- Czy co? - Zapytała, nie dowierzając mojemu pytaniu.

- Dobrze słyszałaś, a więc? - Na pierwszy rzut oka mogłem wyglądać zwyczajnie, tak jakbym w ogóle nie przejmował się tym jaka będzie odpowiedź dziewczyny, ale w środku byłem rozdarty na strzępy. Nie chciałem, aby mnie odrzuciła, ale wątpiłem też w to, że nawet jeśli chce tego samego, zgodzi się. Mia nie była osobą, która przyznaje się do błędu, albo też ujawnia światu swoje emocje. Kryła je głęboko w sobie i za wszelką cenę nie chciała, żeby to się zmieniło. Więc czego oczekiwałem? Łudziłem się, że tym razem zrobi wyjątek i będzie inaczej.

- Pomyśle nad tym, a teraz daj mi trochę przestrzeni. - Dotknęła mojej klatki piersiowej i lekko pchnęła mnie do tyłu. Stałem tam jak głupi, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa i wgapiałem się w jej piękne oczy, które w tamtej chwili zmieniły barwę na ciemniejszą. W środku cieszyłem się jak cholera, ale na zewnątrz starałem się być opanowany, nie chcąc pokazać jakie wrażenie wywarła na mnie jej odpowiedź. Sądziłem, że powie "nie" lub znajdzie jakąś wymówkę, ale ona tego nie zrobiła. Powiedziała, że nad tym pomyśli. Nie uznawałem tego za porażkę, lecz za sukces. Moja niebieskooka buntowniczka, nie odmówiła mi.

***

Mia:

Trzy dni temu wróciliśmy ze szkolnej wycieczki. Czas, który tam spędziłam, minął mi bardzo szybko, a powrót do rzeczywistości, jakim było uczęszczanie do szkoły wręcz przeciwnie. Jednak to było normalne. Zyskałam wiele wspomnień, z których niektóre były warte zapamiętania, a inne należało puścić w niepamięć, jednak mimo to cieszyłam się z tego wyjazdu. Dzięki niemu mogłam zbliżyć się do Drake'a, co z dnia na dzień coraz bardziej mi się podobało. Gdy zapytał, czy umówię się z nim, zamurowało mnie. Przez moje ciało, przeszło tornado, a ja czułam, jak mój język z każdym wypowiedzianym słowem zaczyna się plątać.

Nie potrafiłam zapomnieć o tamtym zajściu i na okrągło je przetwarzałam. Gdy tylko zamykałam oczy, pojawiała się przede mną twarz blondyna, a mętlik w mojej głowie narastał. Z jednej strony budziło to we mnie pewnego rodzaju niepokój, ale z drugiej działało na mnie w sposób pozytywny. W głębi siebie miałam nadzieję, że randka z Drake'm odbędzie się i nie wyniknie z niej nic złego. Jednak martwiło mnie, że chłopak nie dawał żadnych oznak życia od chwili powrotu do domu.

- Mia, wszystko okej? - Z zamyśleń wyrwał mnie głos blondynki, która szła w moim kierunku. Jej długie, bujne włosy związane były w niski kucyk, a na jej twarzy widniało zmartwienie, spowodowane najpewniej moim widokiem. Siedziałam na ziemi obok klasy matematycznej i wgapiałam się w martwy punkt. Wyglądałam tak jak zwykle. Lekki makijaż, wykonany w amatorski sposób, miał za zadanie, choć odrobinę poprawić estetykę mojego jakże nie za pięknego ryja, a czarny kaptur bluzy ukryć ten widok przed innymi przedstawicielami rasy ludzkiej, którzy niekoniecznie chcieliby to widzieć.

- Tak, tylko trochę się nie wyspałam. - Ziewnęłam, próbując przekonać ją co do szczerości moich słów. Nie chciałam, aby niepotrzebnie się zamartwiała. - A tak w ogóle nie wiem, czy pamiętasz, ale miałaś opowiedzieć mi o sytuacji, jaka jest między tobą a Willem.

- Ach, no tak. - Odparła, siadając tuż obok mnie. - Gadaliśmy dosyć długo i próbowaliśmy dojść do jakiegokolwiek porozumienia. W końcu stwierdziliśmy, że koniec owijania w bawełnę i po prostu powiedzmy sobie, jak jest naprawdę.

- A jak jest?

- Do tego zaraz dojdziemy moja droga. No więc na początku średnio nam to wychodziło, ale później Will wziął sprawy w swoje ręce. Powiedział, że jebią go inne laski i chce tylko mnie. - Na same te słowa jej policzki przybrały kolor różu.

- I? - Moja ciekawość z chwili na chwilę stawała się coraz większa.

- Pocałował mnie. - Pisnęła tak głośno, że można by ją usłyszeć na drugim końcu szkoły.

- O kurwa. - Otworzyłam szerzej usta, nie mogąc wysilić się na żaden inny komentarz.

- No nie? Ale tak czy siak, nie wiem co dalej.

- Ty podobasz się mu, on tobie. Jak to, co będzie dalej?

- Wiesz, jaki jest Will. - Westchnęła, opadając na ścianę za naszymi plecami.

- No tak. Will to Will.

Naszą rozmowę zakończył dźwięk dzwonka. Wzięłyśmy swoje wszystkie rzeczy i udałyśmy się do klasy.
Dzień minął mi strasznie wolno, a gdy w końcu nadeszła długo oczekiwana godzina końca zajęć, wszyscy wybiegli z klasy jak stado wściekłych krów. Jako że humor niezbyt mi dopisywał, opuściłam salę na samym końcu, nigdzie się nie śpiesząc. Drake'a nie spotkałam ani razu, co trochę mnie martwiło. Przepadł bez żadnego śladu i nikt nie miał pojęcia, gdzie się podziewał.

Przed powrotem do domu, musiałam wstąpić do pobliskiej apteki tuż obok szpitala. Niechętnie ruszyłam w jej kierunku, chcąc jak najszybciej mieć to z głowy. Na miejscu byłam po jakiś dziesięciu minutach. Weszłam do budynku i kupiłam rzeczy, których potrzebowałam. Wychodząc, niechcący wpadłam na starszą panią o siwych, niezbyt długich włosach. Staruszka była lekko pogarbiona, a w rękach niosła dwie torby z zakupami, których zawartość przez moją nieuwagę po chwili wylądowała na ziemi.

- Bardzo, ale to bardzo Panią przepraszam. - Zaczęłam zbierać wszystkie rzeczy, mając nadzieję, że kobieta okaże wyrozumiałość i nie zacznie robić z tego większej afery, jak ma to w zwyczaju, większość emerytek znudzonych swoim życiem i szukających jakiejś rozrywki.

- Nic się nie stało, kochaniutka. To nie twoja wina. - Uśmiechnęła się szeroko, przez co zmarszczki na jej twarzy stały się bardziej widoczne. Wyglądała na sympatyczną, starszą Panią o ciepłym głosie.

- Oczywiście, że moja. Może w czymś Pani pomóc? - Skończyłam pakować zakupy i spojrzałam na lekko zgarbioną kobietę.

- Och, Bóg mi cię zesłał dziecko. Czy mogłabyś zanieść te zakupy do szpitala?

Zgodziłam się i wraz ze staruszką skierowałyśmy się w kierunku szpitala. Kobieta powiedziała mi, że jej córka choruje na nieuleczalną chorobę i kilka dni temu jej stan się pogorszył. Wraz z jej wnukiem nie odstępują jej na krok i nie wiadomo, ile czasu im jeszcze zostało.

Po kilkunastu minutach znalazłyśmy się przed salą, w której leżała córka Pani Jenny. Pomogłam wnieść jej do środka zakupy, a potem pożegnałam się ze staruszką i opuściłam pomieszczenie. Wychodząc, jak zwykle przez moją nieuwagę wpadłam na jakąś postać. Jednak większym pechem okazało się to, że niosła ona w ręce kawę, która po chwili wylądowała na mnie.

Podniosłam głowę do góry, chcąc zobaczyć, kim jest ten drań. Na sam widok tej dobrze znanej mi twarzy zamurowało mnie. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa.

You're only mine. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz