Obudziłam się z lekkim bólem głowy. Wplotłam ręce w rozczochrane na wszystkie strony włosy i wzięłam głęboki wdech. Przez cały czas myślałam o tym, co powiedział mi Drake. Nie mogłam pogodzić się z tym, że nasz wspólny czas dobiegał końca. Gdybym tylko mogła, zamieniłabym się z nim miejscem. Nie byłam w stanie patrzeć na jego cierpienie.
- Ciołku, wstawaj. - Do pokoju wszedł uśmiechnięty Will. Miał na sobie zawinięty wokół pasa ręcznik i szczoteczkę do zębów w dłoni. Emanował dobrą energią, czego o mnie nie można było powiedzieć.
- Widziałeś, która jest godzina? - Podniosłam lewą brew do góry, nie mogąc pozbyć się wyrazu zdziwienia, wymalowanego na mojej twarzy. Nastolatek nigdy nie wstawał tak wcześnie. Była dopiero 8, a on zdążył już wziąć prysznic.
- I co w związku z tym? - Zrobił zdziwioną minę i zaczął szorować zęby.
- Jajco. - Posłałam mu sztuczny uśmiech i zaciągnęłam kołdrę na głowę. Nie miałam najmniejszej ochoty, aby wstać i zacząć normalny dzień.
- Dobra, dobra. O 12 ma przyjść Clara, więc mam taką małą prośbę.
- Mam się zmyć? - Podniosłam się do pozycji siedzącej i założyłam ręce na piersiach.
- Gdybyś mogła. - Uśmiechnął się podstępnie i zaczął zbliżać się do wyjścia.
- A... ? - Nie zdążyłam zapytać, gdyż chłopak ubiegł mnie i odpowiedział.
- Wystarczy? - Przeliczyłam pieniądze, które mi dał i kiwnęłam głową na potwierdzenie.
- Clara ma przyjść o 12, więc po jakiego ciula, stroisz się już teraz?
- Żeby wyglądać jeszcze bardziej bosko niż teraz. Ucz się od mistrza, młoda. - Puścił mi oczko i w podskokach wybiegł z pokoju.
Cieszyłam się, że przynajmniej u niego wszystko powoli zaczynało się układać. Mimo że uważałam go za skończonego imbecyla, naprawdę zależało mi na jego szczęściu. Clara była jedną z niewielu osób, którym mogłam zaufać i powiedzieć wszystko, co leży mi na sercu, dlatego nie przeszkadzało mi, że moja najlepsza przyjaciółka i brat, kręcą ze sobą. Sytuacja z Drake'm ciągle krążyła po mojej głowie, ale tym razem postanowiłam nie wspominać o jego chorobie Clarze, a przynajmniej nie bez jego zgody.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Odblokowałam leżący na komodzie telefon i zamrugałam kilkakrotnie.
Od Drake:
Jestem już w domu. Spotkamy się dzisiaj?Przełknęłam stojącą w moim gardle gulę. Wgapiałam się w wyświetlacz, nie mogąc zdobyć się na wstukanie na klawiaturze swojej odpowiedzi. Czy tak trudno było napisać „Tak, spotkajmy się, niczego bardziej nie pragnę."? Czy może po prostu bałam się, że jeszcze bardziej przywiążę się do nastolatka, a on prędzej czy później odejdzie i zostawi mnie samą? Wszystko się komplikowało. Nie powinnam była tak o tym myśleć, a po prostu cieszyć się, że niebieskooki odwzajemnia moje uczucia i naprawdę mu na mnie zależy. Jednak nie było to takie proste.
Do Drake:
Powiedz tylko gdzie i o której.Mimo męczących mnie myśli, moje serce biło jak szalone. Randka z Drake'm Mattersonem była czymś, o czym kiedyś nie chciałabym nawet słyszeć, a teraz? Teraz pragnęłam tego jak niczego innego.
Od Drake:
Przyjadę po ciebie o 16, a reszty dowiesz się w swoim czasie ❤.Uśmiechnęłam się, widząc serduszko, na końcu tekstu. Przez ostatnie miesiące znajomość moja i blondyna przeszła diametralną zmianę. Z niepałającej do siebie zbytnią uprzejmością dwójką prawie nieznanych sobie ludzi, staliśmy się sobie naprawdę bliscy. Z dnia na dzień spojrzenie na Drake'a, pomału się zmieniało. Zauważałam w nim nie tylko szkolnego playboy'a, ale także chłopaka, który swoje prawdziwe ja skrywał pod maską mięśniaka, nieposiadającego nawet za krzty uczuć.
Do Drake:
W takim razie do zobaczenia! ❤W południe zmyłam się z domu i poszłam pobiegać. Postanowiłam wziąć się w końcu za siebie i zacząć ćwiczyć. Jednak w głębi siebie wiedziałam, że potrwa to najdłużej tydzień, a potem z lenistwa powrócę do swoich starych nawyków. Nie mogłam doczekać się szesnastej, a czas mijał mi tak powoli, jak nigdy. Nie wiedziałam, co planuje Drake i czego mogę się po nim spodziewać. Moja ciekawość z minuty na minutę narastała coraz bardziej.
Drake:
Po wyjściu ze szpitala od razu dałem znać Mii, że tego dnia możemy w końcu pójść na naszą pierwszą randkę. Cieszyłem się i to cholernie na sam fakt, że w końcu spędzę z nią więcej czasu i będę miał okazję poznać ją jeszcze bliżej. Wiedziałem, że z dnia na dzień szanse, aby to zrobić, maleją i chciałem wykorzystać każdy, choćby najmniejszy skrawek czasu, który był mi dany.
Tak naprawdę nie pogodziłem się z tym, co mnie czeka, ale nie chciałem, aby szatynka zawracała sobie tym głowę i wmawiałem jej, że jakoś sobie radzę, lecz w rzeczywistości bałem się. Bałem się, że śmierć nadejdzie lada chwila, a ja nie będę na nią przygotowany. Nocami nie mogłem zasnąć. Myślałem o tym, co będzie. Przeszukiwałem internet w poszukiwaniu lekarstwa, a gdy w końcu po jakimś czasie zrozumiałem, że lekarze mieli rację, mówiąc, iż ono nie istnieje, dałem sobie z tym spokój. Czytając różne artykuły umieszczone na stronach internetowych, dobijałem się jeszcze bardziej, dowiadując się, jak będzie wyglądała moja najbliższa przyszłość.
Przeznaczone mi było życie na wózku w zupełnym bezruchu i byciu zależnym od pomocy innych. Nie miałem zamiaru dożyć dni, w których ktoś miałby mnie przebierać, karmić, czy też myć lub podcierać tyłek. Nie chciałem tego. Nikt by tego nie chciał. Wolałem umrzeć niż być zdanym na łaskę innych, ale przed tym chciałem zaznać tego, czego jeszcze nigdy nie miałem. Chciałem poczuć to, czego nigdy wcześniej nie czułem. Chciałem mieć kogoś, dla kogo byłbym całym światem i dać tej osobie, wszystko, czego tylko zapragnie. Chciałem, aby Mia kochała mnie tak mocno, jak ja kochałem ją. Przed śmiercią pragnąłem podarować jej mnóstwo niezapomnianych chwil i być dla niej najlepszą wersją siebie. Chciałem, aby zaznała szczęścia, nawet jeśli niedługo miałyby pozostać jej po mnie tylko wspomnienia.
Paręnaście minut przed szesnastą, zaparkowałem samochód przed domem szatynki. Niecierpliwiłem się, gdyż chciałem mieć ją już przy sobie, a ona nadal nie wychodziła. Może przemyślała wszystko i doszła do wniosku, że nie chce zaczynać czegoś, co i tak w końcu się zakończy? Zacisnąłem nerwowo ręce na kierownicy swojego audi i wbiłem rozżarzone spojrzenie w drzwi jej domu. Nie chciałem dopuszczać do siebie myśli, że mogła tak łatwo się poddać.
Minęło jakieś pięć minut, a drzwi od domu dziewczyny otworzyły się. W progu ujrzałem złośnicę, która tak namieszała mi w głowie, że nie potrafiłem już racjonalnie myśleć. Chwyciłem za klamkę i wyszedłem z pojazdu. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem w kierunku niebieskookiej. Zatrzymałem się parę centymetrów przed nią i zlustrowałem ją od góry do dołu. Wyglądała niesamowicie. Miała na sobie czarne obcisłe spodnie z wysokim stanem, białą koszulkę z czarnym napisem i skórzaną kurtkę. Jej włosy były rozpuszczone, a ich kosmyki opadały na jej niewinną i piękną twarz.
- Co się tak gapisz, ćwoku? - Posłała mi szeroki uśmiech i zarzuciła swoje ręce na mój kark. Musiała stanąć na palcach, gdyż znacznie przeważałem nad nią wzrostem. Ruchem głowy odrzuciła swoje włosy do tyłu i wbiła swój szatańsko piękny wzrok w moje tęczówki. Objąłem ją dłońmi w talii i zbliżyłem swoje usta do jej. Szatynka przygryzła wargę, a ja czułem, jak jej nogi lekko się uginają.
- Bo mam przed sobą najpiękniejszego ćwoka pod słońcem. - Odparłem nieco ściszonym tonem, całując delikatnie jej usta. Czułem posmak truskawkowej pomadki, nadającej miękkości jej ustom. Lubiłem ten smak, smak mojej dziewczyny.
- Drake? - Zapytała, a jej oddech muskał skórę na mojej twarzy.
- Tak?
- Dokąd mnie zabierasz? - Wplotła dłonie w moje włosy, a w jej oczach dostrzegłem tajemniczy blask.
- Tam, gdzie nie byłem nigdy wcześniej z nikim innym.
No i po dłuższej przerwie wleciała kolejna część. 😊
Mam nadzieję, że się podobała.
Pozderki! ;3
CZYTASZ
You're only mine.
RomanceMia to nieco wredna dziewczyna o twardym charakterze. Po dziesięciu latach wraca do miasteczka, które opuściła, będąc jeszcze dzieckiem. Jej nowa osobowość zwraca na siebie uwagę wielu licealistów, a w tym szkolnego badboy'a Drake'a, który już wcześ...