Rozdział 18

51.7K 1.4K 303
                                    

Chociaż przez cały ten czas nie dawałam po sobie poznać, że tęskniłam za jego widokiem, dobrze wiedziałam, jak było naprawdę. Brakowało mi jego zadziornego uśmieszku i magicznego błysku, który nieraz pojawiał się w błękitnych tęczówkach chłopaka. Uzależnił mnie od przebywania w swoim pobliżu. Teraz stał parę metrów przede mną, uśmiechając się przy tym łobuzersko i spoglądając tylko na mnie. Bicie mojego serca przyspieszało, a ja nie czułam motylków w brzuchu, jak większość zakochanych dziewczyn, czułam smoki ziejące ogniem wewnątrz mojego ciała. Jednak nie był to sprawiający ból ogień. Był to ogień podniecenia. Nie byłam zauroczona ani zakochana. Byłam oszołomiona jego osobą.

- No już ruszajcie się! - Opiekun podniósł głos na naszą dwójkę i wrócił do ustalania kolejnych par. Chwyciłam leżący na ziemi plecak i ponownie wbiłam swoje tęczówki w blondyna, który już podążał w moim kierunku wraz ze swoim ekwipunkiem na ramieniu. Jego bicepsy się napisały, a ja nie potrafiłam odwrócić uwagi od jego postaci. Szedł pewnym siebie krokiem, nie przejmując się rosnącym wokół nas napięciem.

Czy on naprawdę nie czuje tego, co ja? Zaraz dostanę zawału, a on jak gdyby nigdy nic, dalej będzie maszerował z głową podniesioną do góry. Jak może być taki spokojny, gdy ja toczę wewnętrzną wojnę z sobą samą.

- Witaj wspólniczko. - Powiedział najseksowniejszym głosem, jaki w życiu usłyszałam i położył swoją dłoń na moim ramieniu. Przez jego niemal parzący dotyk przeszła mnie fala gorąca. Promieniowała po całym moim ciele, zaczynając od góry, a kończąc dole. Zmarszczyłam brwi i podniosłam głowę, aby spojrzeć w jego oczy. Wyglądały tak samo nieziemsko, jak zawsze, ale dlaczego czułam, że coś się w nim zmieniło?

A może to ja się zmieniłam? Postrzegałam go inaczej, a tak naprawdę to ze mną coś się stało?

- Cóż za pech chciał, żebyś akurat ty został moim partnerem? - Posłałam mu prowokujące spojrzenie i uśmiechnęłam się mimowolnie.

- Może nie pech, a przeznaczenie?

- Tak sądzisz? - Zagryzłam wargę, chcąc pozbyć się wszystkich napływających emocji. - Jakie przeznaczenie postawiłoby na mojej drodze samego diabła?

- Dobre pytanie. - Przejechał językiem po dolnej wardze i ujął lewą dłonią mój podbródek. - Mówiłem ci kiedyś, żebyś nie przygryzała tej cholernie kuszącej wargi w mojej obecności. - Zacisnął lekko dłoń na mojej twarzy i dodał. - Sam diabeł nie oprze się w takiej sytuacji. Nie wiadomo do czego jest zdolny, prawda? - Uśmiechnął się prowokująco.

- Nie wiadomo do czego zdolna jest też jego ofiara. - Odparłam, gdy rozluźnił swój dotyk.

- Chciałbym się o tym przekonać w każdy możliwy sposób, Księżniczko. - Przeszywał mnie swoim spojrzeniem na wylot, a ja czułam, że cała ta rozmowa zmierza w coraz to bardziej nieodpowiednim kierunku. Problem było jednak to, że podniecenie, które mi wtedy towarzyszyło, nie chciało tego kończyć. Moje ciało pragnęło jego bliskości, ale rozum podpowiadał, że ani dla mnie, ani dla niego nie skończy się to dobrze.

I gdy tak stałam i wgapiałam się w jego niesamowicie przystojną twarz, zdałam sobie sprawę, że Drake Matterson pociągał mnie. Pociągał mnie nie tylko jego głos, dotyk i zapach, ale wszystko, co miało z nim jakiekolwiek powiązanie. Pragnęłam dotykać jego skóry, słuchać jego męskiego głosu i robić wszystko, na co tylko miałabym ochotę. Ale nie było to takie proste.

Blondyn stał się moją kolejną słabością. Słabością, która kiedyś mogłaby mnie doszczętnie zniszczyć i obrócić całe moje dotychczasowe życie w nic nieznaczący proch. Nasza znajomość nie miała szans na istnienie. Musiałam to zrozumieć.

You're only mine. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz