Rozdział 29

40.5K 1.2K 758
                                    

- Pewnie teraz wszystko zepsuję, ale muszę zapytać. - Oznajmiłam łamiącym się głosem. Blondyn rozluźnił uścisk i podniósł się do pozycji siedzącej, opierając plecy o ramę łóżka. Splótł nasze dłonie i wbił swoje tęczówki w moje.

- Pytaj, o co tylko zechcesz.

- Dlaczego tutaj jesteś? - Nie spuszczałam z niego wzroku, chcąc widzieć każdy, nawet najmniejszy ruch, który wykona. Musiałam poznać odpowiedzi, które nie dawały mi spokoju. Przez chwilę wahał się nad tym, co ma powiedzieć, a kącik jego malinowych ust lekko zadrgał. Zagryzłam wargę, bojąc się prawdy, którą właśnie miałam usłyszeć. Jednak było to nieuniknione i prędzej czy później wyszłoby na światło dzienne. Niebieskooki przeniósł swój wzrok na moje usta, po czym znowu po krótkiej chwili powrócił do kontaktu wzrokowego. Wiedziałam jak tak drobny, wykonywany przeze mnie gest na niego działa i szczerze podobało mi się to.

- Nie wiem, czy chcę, abyś znała prawdę. - Odwrócił twarz w innym kierunku, jakby chciał pozbyć się mojego spojrzenia. Już wtedy zrozumiałam, że to coś poważnego, coś, co przez cały czas starał się ukryć.

- Drake, wyduś to z siebie. - Chwyciłam za jego podbródek, czując, jak lekki zarost nastolatka w przyjemny sposób drażni moją skórę na dłoni i obróciłam go tak, aby patrzył na mnie, a nie na stojące przy ścianie szafki.

- Wiesz, jak do niedawna wyglądało moje życie? - Zapytał, totalnie zbaczając z tematu, a tym samym wprowadzając mnie w osłupienie.

- Nie o to pytałam.

- Odpowiedz.

- Naprawdę nie wiem, powiedz mi.

- Jeszcze jakieś parę tygodni temu byłem kapitanem szkolnej drużyny koszykówki, jej najlepszym graczem. Dziewczyny same się do mnie kleiły, a mi to w żaden sposób nie przeszkadzało. Czułem się zauważany i kręciło mnie takie życie.

- Brakuje ci tego? Tych lasek? - Zapytałam totalnie zbita z tropu i lekko zła. Nie rozumiałam, do czego zmierzała ta rozmowa.

- Mia, to nie tak. Teraz mam ciebie, a te wszystkie laski są dla mnie niczym. - Odparł, oburzonym tonem i wziął głębszy wdech. - Chodzi mi o to, że nie byłem przegrywem. Miałem wszystko, o czym większość tylko marzy, a teraz to wszystko trafił szlag.

- Co ty pieprzysz? Nadal nie jesteś przegrywem.

- Jestem. Mia, ja.. - Zamilkł, a ja wstrzymałam oddech. Wiedziałam, że to, co zaraz powie, nie będzie niczym dobrym. Nieco mocniej ścisnął swoje dłonie, ale nie zabolało mnie to, tak jak powinno. Nie czułam bólu fizycznego, bolała mnie dusza, bo pomału zaczynało do mnie docierać, co właśnie blondyn starał się mi powiedzieć. - Mam degenerację móżdżku.

- Co? Co to znaczy? - Poczułam, jak moje oczy zaczynają piec, ale nie mogłam po raz kolejny zacząć ryczeć. Musiałam być silna nie dla siebie, lecz dla naszej dwójki.

Degeneracja móżdżku? Co to kurwa jest?

- Mógłbym streścić ci tyle formułek, które znam już na pamięć. - Posłał mi lekki uśmiech, ale ja wiedziałam, że robi to tylko dlatego, by pokazać, że mimo wszystko jakoś sobie radzi. - To bardzo rzadka choroba, która spotyka nielicznych, a to znaczy, że w jakiś tam sposób jestem wyjątkowy. Komórki w moim mózgu ulegają zwyrodnieniu, przez co ten zaczyna się kurczyć. Z dnia na dzień mój stan będzie coraz gorszy. - Oblizał spierzchnięte usta, a ja nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Czułam, że zaraz się rozpadnę. Miałam ochotę coś rozwalić, zacząć krzyczeć, biec dotąd, dopóki nie upadnę ze zmęczenia, ale nie mogłam tego zrobić. Musiałam być przy nim i go wspierać. Moje łzy czy akty desperacji, nic by tu nie wskórały. Starałam się panować nad swoim oddechem, ale ten z każdym kolejnym słowem, które wydobywało się z malinowych ust chłopaka, odmawiał mi posłuszeństwa. Przyśpieszał i zwalniał, był nie do opanowania. - Zaczyna się od problemów z utrzymaniem równowagi, czy też starannym pisaniem. Później dochodzą problemy z mową, zmiany nastrojów, a wszystko to kończy się byciem pierdolonym warzywkiem, zależnym od innych, niemogącym nic zrobić.

- Nie, to niemożliwe. - Mój język zaczął się plątać, a ręce po raz kolejny trząść. Czułam ogromny ból, który roznosił się po całym moim ciele i za nic nie mogłam się go pozbyć. - Co z leczeniem? - Zapytałam, przysuwając się do niego bliżej i siadając na skraju szpitalnego łóżka. Przejechałam dłonią po jego policzku i oparłam swoje czoło o jego. Czułam jego równomierny oddech na skórze i uspokajało mnie to. Gdy był blisko, wszystko wyglądało inaczej.

- Mia, skarbie. - Niebieskooki pocałował mnie w czoło, a ton jego głosu, gdy wypowiadał te słowa, był tak czuły, że przez chwilę myślałam, że wszystko jest możliwe. Rozpłynęłam się, czując, jak jego usta w delikatny sposób muskają moją skórę i chciałam, aby ta chwila trwała w nieskończoność. - Na tą chorobę nie ma lekarstwa. - Wyszeptał, a ja podniosłam swój wzrok wyżej. Patrzyłam w jego błękitne tęczówki, mając nadzieję, że wszystko to okaże się jakimś pieprzonym żartem.

- Nie. Przestań. - Zagryzłam wargę tak mocno, że po chwili zaczęła sączyć się z niej krew. Nie byłam w stanie już dłużej powstrzymywać płaczu. Wybuchłam. Szlochałam, wtulając się w osobę, którą kochałam nad wszystko. Osobę, która dała mi więcej niż ktokolwiek inny, a teraz pomału odchodziła. Nie mogłam na to pozwolić. Musiałam coś zrobić, a przynajmniej spróbować.

- Ja już się z tym pogodziłem, teraz twoja kolej. - Położył dłonie po obu stronach mojej twarzy i kciukami, zaczął ścierać spływające po niej łzy. Przez moment wzajemnie przeszywaliśmy się spojrzeniem, tak jakbyśmy czegoś szukali, a gdy w końcu to znaleźliśmy, po raz kolejny tego dnia pocałowaliśmy się.

Tym razem nasz pocałunek nie był niewinny, czy też delikatny, lecz przepełniony zachłannością i pożądaniem. Nasze języki toczyły brutalną bitwę o dominację. Przez ułamek sekundy zapomniałam o całej rzeczywistości i skupiłam się na tej jednej, upragnionej chwili. Lecące po policzkach łzy spływały na nasze złączone w jedność usta, dodając tym samym naszemu pocałunkowi słonego smaku. Oderwaliśmy się od siebie dopiero po jakimś czasie, głośno przy tym dysząc.

- Jak mam się z tym pogodzić?

- Po prostu nie myśl o tym. Co powiesz na naszą pierwszą wspólną randkę?

- Ale.. - Nie dał mi dokończyć. Przyłożył palec do moich ust, po czym dodał - Jutro mnie wypuszczają, więc?

- Więc zgoda. - Na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech, a ja w ten sposób zyskałam nowy powód do radości.

Słowa niebieskookiego nie mogły dać mi spokoju. Zaraz po powrocie do domu, zaszyłam się w swoim pokoju i odpaliłam laptopa. Musiałam znaleźć wszystko na temat choroby, chcącej pokonać kogoś na kim mi zależało. Degeneracja móżdżku. Dlaczego musiało spotkać to akurat jego? Przecież Drake nie jest zły, nie zasłużył na to. Na każdej odwiedzonej przeze mnie stronie, widniał jeden i ten sam napis: "Nieuleczalna". Czy tak to wszystko miało się skończyć?

Coś czuję, że nie wybaczycie mi takiego obrotu sprawy.
[*]
Ale mam jednak nadzieję,
że tak nie będzie.

You're only mine. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz