Rozdział 7

67.1K 1.8K 756
                                    

-Tak, nic mi nie jest. Dziękuję. - Jego dłoń nieoczekiwanie znalazła się na mojej talii. Mój oddech stawał się coraz szybszy, a nogi lekko uginały się pod ciężarem ciała. Dziwne uczucie nie opuszczało mnie, gdy tylko czułam jego dotyk na sobie. Nie byłam w stanie go opisać. Nie znałam go i nie byłam pewna czy w ogóle chciałam poznać.

To jest tak kurewsko świetne uczucie! 

  Ale dlaczego ujawnia się tylko w jego obecności?

Kim on jest i dlaczego tak na mnie działa?

Naprawdę, nie mam pojęcia.

  - Chodźmy stąd. Bo gdy tylko ten kutas się podniesie, znowu oberwie. - Ton jego głosu był stanowczy, jednak nie miałam zamiaru mu odmawiać. Czułam, że będąc blisko niego, będę bezpieczna. Zauważyłam, jak jego lewa brew podniosła się do góry, co naprawdę dodawało mu w jakiś sposób uroku.

  Uroku? Co ja do cholery mówię? On nie jest uroczy. W żaden możliwy sposób. Ogarnij się kobieto!  

  Czując przez cały czas jego dłoń, obejmującą moja talie, ruszyłam prosto do wyjścia. Z trudem nie potykałam się o własne nogi. W świetle księżyca był sto razy przystojniejszy niż na co dzień. Ukradkiem spoglądałam na jego twarz. Był zamyślony jakby nieobecny. Mimika jego twarzy nie wyrażała żadnych emocji, co jeszcze bardziej mnie frustrowało. Nie byłam w stanie, chociażby domyślić się, o czym myślał, czy nie żałował tego, że mi pomógł.

- Tym razem spróbuj unikać kłopotów, księżniczko. - Oznajmił tuż przed wejściem do domu, w którym ciągle trwała impreza.

- Postaram się. Jeszcze raz dzięki.

- Do usług. Kiedyś odbiorę swoją nagrodę. - Uśmiechnął się zadziornie i udał się w kierunku stojących przed budynkiem kumpli.  

  Nagrodę? Już się boję.  

  Nie mając go przy swoim boku, czułam pustkę. Jakby czegoś mi brakowało. I to cholernie. Ale niemożliwe bym tęskniła za jego obecnością, dotykiem, głosem i poczuciem bezpieczeństwa towarzyszącym mi, gdy był blisko. Gdyby miał świadomość, o czym myślałam w tamtej chwili, na pewno by mnie wyśmiał. Drake był draniem. Przystojnym, egoistycznym, pewnym siebie draniem. I nikt ani nic nie był w stanie tego zmienić.  

- Mia, kochanie tu jesteś. - Pijana blondynka rzuciła mi się na szyję. - Gdzie byłaś? Szukałam cię. Musisz się ze mną napić! - Niemal pisnęła do mojego ucha.

- Tu i tam. Myślę, że tobie już wystarczy. - Wyjęłam z jej dłoni kubek z alkoholem i odstawiłam na szafkę, stojącą na korytarzu.

- Nie daj się prosić.

- Innym razem. Widziałaś Willa? - Na moje pytanie posmutniała.

- Tak, był w kuchni. Rozumiesz, że ten dupek całował tę ździrę Ashley? - Zagryzła wargę ze złości.

- Will?

- Tak, on. Drań, a ja myślałam, że się dogadujemy, że może będzie z tego coś więcej. A on co? Poleciał na napompowane balony tej krowy. - Wyczułam zdenerwowanie w jej głosie. Brązowooka niepostrzeżenie wzięła do rąk kubek, który przed chwilą odłożyłam i opróżniła go do dna. Skrzywiła się lekko i chwiejnym ruchem ruszyła do jednego z pomieszczeń.

  Podążyłam tuż za nią, aby nie spuścić jej z oczu. Nie chciałam, żeby zrobiła coś, czego później na pewno będzie żałować. Nastolatka zauważając obściskującego się na kanapie Willa i jakąś rudowłosą dziewczynę zatrzymała się centralnie przed nimi. Zlustrowała jej przeciwniczkę, która zapewne nazywała się Ashley i spojrzała na bruneta. Will posłał jej cwaniacki uśmieszek, a rudowłosa nie przejmując się naszą obecnością, usiadła okrakiem na jego kolanach. Zaczęła całować jego szyję, ale chłopak nie spuszczał wzroku z blondynki.

You're only mine. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz