Rozdział 28

41.3K 1.4K 487
                                    

- W jakim szpitalu!? - Krzyknęłam, tracąc nad sobą całkowite panowanie. Moje ręce zaczęły się trząść, a do oczu napłynęły łzy. Spływały po moich policzkach jak strugi jesiennej ulewy, a ja nie mogłam ich zahamować. Moje serce krwawiło na samą myśl, że coś mogło mu dolegać.

Nie, nic mu nie jest. To jakiś pieprzony koszmar, z którego zaraz się obudzę. No dawaj, Mia.

Jednak mimo nieustannych prób, nie mogłam się obudzić. To była rzeczywistość. Drake leżał w szpitalu, a ja przez całe dwa tygodnie, przez które tam był, rozczulałam się tylko nad sobą. Nie interesowało mnie, gdzie był, z kim i co robił. Nie zwróciłam nawet uwagi na to, że nie chodził do szkoły, że nikt od dłuższego czasu nie miał z nim kontaktu. Przejmowałam się tylko sobą i swoim złamanym sercem. Zawsze sądziłam, że to On był egoistą, ale prawda była zupełnie inna. To ja nią byłam i teraz już to rozumiałam.

- Uspokój się Mia. - Czarnowłosy chwycił mnie za ramiona i lekko nimi potrząsnął. Podniosłam wzrok wyżej, napotykając jego zmartwione spojrzenie. Dziwiłam się samej sobie. Zawsze starałam się być twarda, opanowana w każdej sytuacji. Nie lubiłam okazywać swoich uczuć przed innymi, ale teraz miałam to głęboko w dupie. Nie obchodziło mnie to, że ktoś zobaczy mnie w takim stanie. Chciałam tylko jednego-zobaczyć jego diabelsko przystojną twarz, usłyszeć jego męski lekko zachrypnięty głos, wbić się w jego usta i nie odrywać się od nich już nigdy.

- Jak mam się uspokoić? - Zapytałam pełnym oburzenia tonem. Nie byłam zła na Dylana, bo nie miałam ku temu żadnych powodów. Byłam zła na siebie i przez to, że był najbliżej, wylałam na niego cały swój gniew. - On leży w szpitalu, a ja nic o tym nie wiem. - I właśnie wtedy zielonooki zrozumiał to, co ja starałam się ukryć przed samą sobą. Kochałam go. Kochałam Drake'a Mattersona i nic ani nikt nie mógł tego zmienić.

- A więc to nie była gra. - Westchnął i położył dłoń na moim policzku. Kciukiem otarł spływające po nim łzy, a drugą ręką założył kosmyk moich włosów za ucho. - Teraz już to rozumiem.

- Co rozumiesz?

- Że go kochasz. - Kącik jego ust podniósł się lekko do góry, a on sam oddalił swoje dłonie od mojej skóry i wstał na równe nogi. - Chodź.

- Dokąd? - Rękawem bluzy wytarłam swoją twarz i ruszyłam za chłopakiem.

- Do tego, przez którego płaczesz.

***

Stałam w bezruchu, wgapiając się w zamknięte drzwi prowadzące do pokoju, w którym leżał niebieskooki. Nie miałam odwagi, aby chwycić za cholerną klamkę i zobaczyć się z nim twarzą w twarz. Bałam się, że nie chce mnie widzieć, że po raz kolejny jego anielskie oczy będą pozbawione swojej nieziemskiej barwy. Moje serce łomotało, jakby zaraz miało eksplodować, a ja sama ledwo łapałam oddech. Może nie chciał mnie widzieć? Po co tak naprawdę byłam mu potrzebna? Nie zależało mu na mnie tak jak mi na nim.

- Mia, weź się w garść. Poradzisz sobie. - Zielonooki mimo to, że starał się dodać mi otuchy i tak niewiele zdziałał. Dobrze wiedziałam jak będzie i nawet jeśli starałam się być silna, wiedziałam, że prędzej czy później nawet Drake zobaczy, że tak nie jest. Blondyn samym spojrzeniem potrafił przeszyć mnie na wylot.

Nie widziałam go od trzech tygodni, a teraz tak po prostu miałam po raz kolejny wpieprzyć się w jego życie? Nie mogłam tego zrobić, ale trzymanie się od niego z daleka, nie było czymś, co mi wychodziło. Tęskniłam za jego widokiem i dotykiem, na który reagowałam w niemożliwy do opisania sposób. Tęskniłam za nim całym.

Wzięłam głęboki wdech i powolnym ruchem pociągnęłam za klamkę. Nogi uginały się pode mną, jakby zaraz miały odmówić mi posłuszeństwa, a ja sama ledwo trzymałam się w pionie. Zamrugałam kilka razy, chcąc powstrzymać lecące łzy. Zrobiłam dwa kroki do przodu i spojrzałam prosto przed siebie. Ujrzałam śpiącą postać blondyna, a wokół niego podłączoną do jego ciała szpitalną aparaturę. Przełknęłam narastającą w moim gardle gulę i zbierając w sobie ostatki sił, ruszyłam w jego kierunku. Widok Drake'a w takim stanie, powodował, że moje wnętrze bolało, jak nigdy wcześniej.

Usiadłam na krześle obok łóżka i chwyciłam jego pozbawioną ruchu rękę. Spojrzałam na jego twarz, muskając równocześnie opuszkami palców jego szorstką dłoń. Czułam jego zimną skórę, która mimo to, że nie emanowała ciepłem, sprawiała, że moje ciało przejmowała fala gorąca. Wolną rękę wplotłam w jego blond włosy, które jak zawsze były w koszmarnym nieładzie i delikatnym ruchem przesunęłam ją, chcąc choćby trochę je uporządkować. Na nic się to zdało, gdyż ich kosmyk po chwili znalazł się na jego twarzy.

Odgarnęłam go i złożyłam na jego policzku delikatny pocałunek. Nie wiedziałam, co mu dolegało ani czy było to coś poważnego, ale wiedziałam, że Drake Matterson jest silny i mimo przeszkód będzie walczył do samego końca. Nie miałam nawet głowy do tego, by zapytać Dylana, co dolega blondynowi. Myślałam tylko o tym, by mieć go przy sobie.

- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - Szepnęłam, nadal gładząc jego dłoń. Patrzyłam na jego pełną spokoju twarz, nie mogąc przenieść swojego wzroku na nic innego. Pragnęłam zobaczyć jego błękitne oczy i ten łobuzerski uśmieszek, na który nabierało się większość damskiej populacji. Chciałam, aby nasze usta złączyły się w jedno, aby dotykał mnie tak, jak robił to kiedyś i działał mi na nerwy bardziej niż kiedykolwiek indziej.

Splotłam nasze dłonie i najdelikatniej jak tylko potrafiłam, ułożyłam głowę na jego nagim torsie. Przymknęłam oczy i pozwoliłam wszystkim łzom spłynąć po moich policzkach. W pomieszczeniu panowała zupełna cisza, od czasu do czasu przerywana dźwiękiem znajdujących się w nim maszyn. Jednak mnie interesował tylko dźwięk bicia jego serca. Wsłuchiwałam się w niego, przypominając sobie chwile, które wspólnie przeżyliśmy.

- Możesz tego nie pamiętać, ale poznaliśmy się przed latami. - Wskazującym palcem błądziłam po jego klatce piersiowej, rysując na niej przeróżne kształty. - Już wtedy nie przypominałeś grzecznego chłopca. Byłeś diabłem w ludzkiej skórze, największym koszmarem, jaki mogłam sobie tylko wyśnić. Bałam się ciebie i tego, co zechcesz mi zrobić następnego dnia. Nienawidziłam cię całym moim sercem. Wtedy w szpitalu, gdy chciałeś to wszystko zakończyć, wykrzyczałam ci, że cię nienawidzę, ale nie było to prawdą. Prawda jest taka, że nie mogę o tobie zapomnieć. Kocham Cię pomimo tego, jakim jesteś dupkiem, Panie Matterson.

- Przepraszam za ten zamek. - Zastygłam, słysząc jego zachrypnięty głos roznoszący się po całym pomieszczeniu. Podniosłam głowę do góry, chcąc po raz kolejny od dłuższego czasu zatopić się w jego błękitnych tęczówkach. - A więc mówisz, że mnie kochasz? - Na jego twarzy pojawił się ten dobrze znany mi uśmieszek, a jego oczy iskrzyły dziwnym i równocześnie pięknym płomieniem.

- Wybaczam ci ten cholerny zamek idioto i tak. Mówię, że Cię kocham. - I nie patrząc już na nic innego, złączyłam nasze usta w długo oczekiwany pocałunek. Czułam jego malinowe wargi, oplatające moje. Całowaliśmy się delikatnie, ale nie brakowało w tym ani krzty namiętności. Władowałam w to wszystkie swoje uczucia i pierwszy raz od dłuższego czasu byłam naprawdę szczęśliwa. Oderwaliśmy się od siebie dopiero po chwili, ledwo łapiąc oddech. Blondyn położył dłoń na moim policzku i wziął głęboki wdech.

- Mógłbym powiedzieć ci, że nie mogę bez ciebie żyć, ale wtedy bym skłamał. Nie mogę żyć bez serca, nerek czy jakiś innych organów. - Posłał mi lekki uśmiech, po czym chwycił moją dłoń. - Jesteś niesamowita, niepowtarzalna, najpiękniejsza. Jesteś najlepszym, co kiedykolwiek mogło mnie spotkać. I nawet jeśli nie zaliczasz się do organów, bez których nie mogę żyć, to wiedz, że jesteś najważniejszą częścią mojego życia. Bez ciebie nie miałoby ono najmniejszego sensu. Nigdy nikomu tego nie powiedziałem, ale Kocham cię. Kocham cię jak wariat i naprawdę nie wyobrażasz sobie, jak bardzo cię pragnę.

- Od kiedy jesteś takim romantykiem? - Wtuliłam się w niego tak mocno, jak tylko potrafiłam i za nic w świecie nie chciałam go puszczać.

- Od kiedy chcę wyznać miłość dziewczynie, którą kocham na zabój, a przez leki, którymi mnie faszerują pieprze o jakiś organach.

Wszystko byłoby jak w bajce, gdyby nie miejsce, w którym jesteśmy. Muszę wiedzieć, co mu jest. I to najbardziej odpowiedni czas, w którym powinnam go o to zapytać.

😓

You're only mine. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz