Rozdział 1

142K 2.7K 2.1K
                                    

Jeśli zdecydujesz się na czytanie tej książki, przygotuj się na niemały cringe.

Książka była pisana dawno. Wchodzisz tu na własną odpowiedzialność. 😂


Sześcioletnia dziewczynka przepełniona dziecięcą radością bawiła się w piaskownicy. Była z siebie dumna. Zamek, który udało jej się zbudować, był naprawdę imponujący. Zostało jej zaledwie kilka małych szczegółów do jego ukończenia.
- A masz brzydulo! - Spojrzała w kierunku dobiegającego głosu. Nieopodal niej stała grupka dzieci. Zauważyła tam ośmioletniego Drake'a*, który od początku ich znajomości nie pawał do niej zbytnią uprzejmością. Blondyn rzucił w nią piłką tak, że niebieskooka upadła prosto na piaskowy zamek. Łzy zaczęły spływać po jej zaczerwienionych policzkach, a ona sama uciekła w kierunku domu, przewracając się po drodze. Na jej kolanie pojawiła się głęboka rana, z której sączyła się krew, lecz dziewczynka zacisnęła pięści i podniosła się. Obiecała sobie, że od teraz będzie silna i upadki raz na zawsze znikną z jej życia.


Dźwięk budzika wyrwał mnie ze snu. Przetarłam zaspane oczy i zrzuciłam z siebie kołdrę. Podniosłam się na równe nogi i ruszyłam w kierunku łazienki. Wychodząc na korytarz, niemal potknęłam się o walające się po korytarzu buty mojego jakże kochanego braciszka. Przeklęłam cicho pod nosem, nie chcąc, aby usłyszeli to moi rodzice, którzy od paru dobrych minut byli już na nogach.

Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Wychodząc, owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do lustra. Spojrzałam w jego tafle i skrzywiłam się na widok swojego odbicia. Żałowałam, że nie mam tak idealnej i nieskazitelnej cery jak większość książkowych bohaterek. Na mojej twarzy widniały pozostałości po trądziku, a na prawym policzku małe rozcięcie, będące pamiątką z wcześniejszej szkoły. Wysuszyłam swoje brązowe, sięgające do łopatek włosy i wróciłam do pokoju.

Nałożyłam trochę pudru i pomalowałam rzęsy, aby choć trochę poprawić swój wygląd, ale na niewiele się to zdało. Wyjęłam z szafy czarną bluzę z kapturem i tego samego koloru spodnie. Ubrałam się i szybko zeszłam do kuchni.
- Pajacu, pośpiesz się, nie będę czekać na ciebie cały dzień. - Kretyn. Normalnie taki brat to szczęście.
- A weź się odpier.. - Nie dane było mi dokończyć, gdyż rodzicielka obdarzyła mnie swoim groźnym spojrzeniem. Ugryzłam się w język i ruszyłam w kierunku wyjścia. Will był jednym ze szkolnych sportowców i tak samo, jak ja dziś zaczynał swój pierwszy dzień w nowej szkole. Jako że większość dziewczyn kleiło się do niego, można było uznać, że jest przystojny, chociaż ja postrzegałam go jako bezmózgiego osła.

Po paru minutach byliśmy na miejscu. Will zaparkował za szkolnym budynkiem, gdzie już roiło się od samochodów.
- Nie mam zamiaru cię niańczyć, więc spróbuj się nie wpakować w żadne gówno, okej? - Brunet spojrzał na mnie i gestem ręki wskazał na mój policzek.
- Nie mów, że się o mnie martwisz baranie. - Uderzyłam go w ramię i wyszłam z pojazdu. - Bałabym się o tego, który zechce ze mną zadrzeć. - Dodałam i zamknęłam drzwi.

Budynek liceum był duży i zbudowany z czerwonej cegły. Obok niego rozciągały się dwa boiska z trybunami oraz spory dziedziniec. Ruszyłam w kierunku wejścia i nagle ktoś mnie zaczepił.

- Mia Anderson? - Rudowłosy chłopak w niebieskich okularach i śmiesznym krawacie w kropki spojrzał na mnie pytająco.
- Tak mam na imię. - Powiedziałam zimnym tonem.
- Nazywam się Liam. - Wyciągnął rękę w moim kierunku, ale widząc, że nie podzielam jego gestu, cofnął ją. - A więc powinnaś czuć się zaszczycona, bo to właśnie ja - Liam Lockwood oprowadzę cię po naszym liceum. - Wyszczerzył szereg swoich białych zębów i ukłonił się teatralnie.

Następne kilkanaście minut zajęło mi wysłuchiwanie opowiadań Liama i wskazówek jak nie zostać szkolnym przegrywem w pierwszy dzień szkoły. Niezbyt mnie to interesowało, gdyż nie zależało mi na udawaniu kogoś innego, aby tylko przypodobać się innym.

Mając nadzieję, że nareszcie zakończymy tę przecudowną wycieczkę, dotarliśmy na salę sportową.
- Teraz posłuchaj. Widzisz tamte dziewczyny? - Kiwnął głową w kierunku stojących w rogu sali cheerleaderek.
- Tamte? - Wskazałam na nie palcem, nic sobie z tego nie robiąc.
- Głuptasie, nie uczyła cię mama, że nie pokazuje się palcami na największe suki w szkole? - Uderzył mnie w rękę, co muszę przyznać, że zabolało.

- Masz racje, jeszcze upierdolą mi palca. - Zaśmiałam się i wtedy do pomieszczenia wszedł On. Wysoki blondyn ubrany w strój szkolnej drużyny koszykówki. Miałam wrażenie, że już kiedyś się spotkaliśmy. Musiałam przyznać, że był przystojny.
- A to największe ciacho w tej szkole. Niejeden zostałby dla niego gejem. Nawet ja sam. - Poruszył zabawnie brwiami. - Ale faktem jest to, że lepiej z nim nie zadzierać. Drake jest dosyć skomplikowany.

Gdy wypowiedział to imię, odrazu powróciły do mnie wspomnienia. To ten sam chłopak, który przed latami mi dokuczał i wyzywał. Przynajmniej tak mi się wydaje.
- Drake Matterson? - Spytałam, chcąc się upewnić.
- Tak to on. Znacie się? - Zrobił wielkie oczy i poprawił swoje rude włosy.
- Nie. - Spojrzałam w kierunku blondyna i w tym samym czasie nasze oczy spotkały się.

*Drake - czyt. Drejk


Witam wszystkich! ❤
Dopiero zaczynam przygodę z wattpadem, więc z góry przepraszam za wszystkie błędy.
Mam nadzieję, że spodoba wam się to opko!

You're only mine. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz