- Zuzka, za chuja nie wyjdę. - złapałam się łapczywie za włosy i spojrzałam za okno, a tam... Ptaszek, mały, piękny ptaszek. Siedział na parapecie i patrzył się na mnie. Taki mały, a taki silny. Codziennie musi pokonywać trudności, żeby przeżyć.
Nie to co ja, sram w gacie myśląc, co zaraz będzie.
- To od Ciebie zależy, czy wyjd...
- Patrz ładny co? - Przerwałam jej wypowiedź, lekkim wzrokiem patrząc się na, jeszcze nie przestraszonego ptaszka.
- -dziesz.- dokończyła po chwili zażenowanym głosem. - Roxy! - wydarła mi się nagle do ucha. - Czy Ty mnie w ogóle słuchasz?
Odwróciłam głowę. Faktycznie Jej nie słuchałam, ale no dziewczyna chce dla mnie dobrze, więc się chociaż odwrócę.
- Sorki. - odparłam, biorąc do płuc coraz większą ilość tlenu.
- Nie bądź beksą, nie pokazuj że można tobą pomiatać, jak jakimś śmieciem.
- Ale żeś adekwatnie dobrała słowa. - zaśmiałam się.
- No wiem. - przeczesała włosy, ale potem znowu spojrzeniem wróciła do mnie, na co ja zrobiłam poważną minę.
- Zuzka, wyjdę. Pod warunkiem, że będziesz szła ze mną. - zacisnęłam brwi.
Po cholerę się zgodziłam, żeby z nią gadać. Tak to bym siedziała sobie teraz na kiblu i płakała. Przesiedziała bym tak, do dzwonka na lekcję i po cichutku pobiegła do domu. Nie wychodziła bym z pokoju przez miesiąc, tak żeby to wszystko ucichło.
Jasna cholera.
Złapałam klamkę, na chwilę zatrzymując na niej dłoń. Odchyliłam głowę do tyłu. Zuzia się lekko uśmiechnęła, przez co nawet mi się zrobiło lepiej. Moje oczy wbiły się w wygląd drzwi. Dopiero teraz zauważyłam, że są pomazane tuszem, pomadkami i wszystkim co jest przeciwieństwem chłopców.
Wzięłam głęboki oddech.
- raz, dwa... ZUZIA!!Otworzyłam.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo się stresowałam. To było coś strasznego. Zuzia wyszła od razu po mnie. Złapała mnie za rękę i poszłyśmy przed siebie w lewo korytarzem, prosto do szafek.
Szłam próbując nie patrzeć się na ludzi, którzy o dziwo nie patrzyli się na mnie z pogardą, ale i tak wiedziałam, że każdy już wie.
Oczy leciały mi na podłogę, było ciężko. Bardzo ciężko.- Roxy... Nie patrz się, proszę. - Zuzka zacisnęła bardziej moją dłoń, a ja cicho syknęłam. O co chodzi?
- Czemu? - Z ciekawości spojrzałam się przed siebie. - Kurwa!! - Teraz to ja zacisnęłam jej dłoń.
- Ał. - wyrwała się momentalnie z uścisku.
- Przepraszam. - Nie chciałam Jej zranić, to był odruch.
Nie wiem co zrobić, nie wiem, po prostu kurwa nie wiem. Szłam, patrzyłam się ciągle pod nogi.
Ominę go i będzie dobrze. Musi być. Tak?
- Roxy!! Dobrze Ci ze mną było? - usłyszałam go za plecami, a miałam nadzieję, że jak przejdzie to nic nie powie. - No Roxy... - słyszałam tylko śmiechy za mną. Coś się nagle we mnie zagotowało. Odwróciłam się i pewnym wzrokiem spojrzałam na jego roześmianą twarz.
- Mój pies zrobiłby to lepiej. - Odpowiedziałam. Usłyszałam pogwizdy i klaskanie jego kolegów.
- Niezłe masz gusta. - Zbliżył się. Podszedł do mnie i stał tak przed moją twarzą. - Zobaczymy następnym razem. - szepnął mi do ucha, a ja nie wytrzymałam. Odsunęłam się krok, zrobiłam zamach i z całej siły, walnęłam go pięścią w twarz. To było... Cudowne uczucie. Tak mi ulżyło.
O mój Boże. Ała. Złapałam się za kostkę, lekko ją rozmasowując palcami drugiej ręki. Fakt, bolało przez chwilę, ale samo to, że właśnie dostał od dziewczyny, przy całej szkole. Było nieziemskie.
Noah złapał się za szczękę, wykrzywiając tym samym twarz z bólu. Od razu spojrzał się mnie nienawistnym wzrokiem. Ludzie na korytarzu się zbiegli, nagle byli wokoło nas i z ciekawością patrzyli się na to, co się stało i co się stanie.
- Nie wiesz z kim zadzierasz, puszczalska lafiryndo. - zacisnął wargi.
- Jak mnie nazwałeś?! - coraz bardziej chciałam mu dowalić jeszcze raz, ale było coraz więcej ludzi .
- Co się tutaj dzieje?! - usłyszałam głos dyrektora, przebijającego się przez tłum. - Proszę mi do cholery wytłumaczyć, czemu nie jesteście w klasach?!
Dyrko stanął przede mną i przed Noah, patrząc się na nas, wymieniając nas wzrokiem.
- Panie Dyrektorze. - zaczęłam.
Gdyby nie on, to przysięgam, że przyłożyła bym mu w tą mordę jeszcze raz. Tym razem mocniej.
- Zapraszam do gabinetu! Obydwoje! A wy, rozejść się. Nie ma co oglądać. - Ruszył przed siebie, a ja za nim. Nie wiedziałam, czy idzie też Noah, bo próbowałam nie patrzeć się nigdzie indziej, niż w okolicę moich butów.
*****
Po długiej i bardzo męczącej rozmowie, która trwała dobre dwie godziny lekcyjne, przyszedł czas na powrót do domu.To najgorszy, a za razem jeden z najlepszych dni w moim, jak widać dosyć ciekawym życiu. Dyrko oczywiście zadzwonił do naszych rodziców, to znaczy miał zadziwić, jak wyjdziemy. Czy zadzwonił? Tego dowiem się pewnie jak dojdę do domu. Dziś nie jechałam autobusem, bo chciałam ominąć spojrzenia wszystkich siedzących.
Za to jak szłam, to i tak czułam na sobie oczy wszystkich dookoła. To co, że nawet nie znałam tych ludzi.
***
Weszłam do domu, miałam nadzieję, że nie zastanę mamy.- Roxy?! - usłyszałam.
A jednak...
- Tak?. - zdjęłam buty i ruszyłam do salonu.
- Możesz mi wytłumaczyć, co do jasnej cholery się stało w szkole? I czemu dzwonił do mnie dyrektor? - zmieniła pozycję z leżącej, na siedzącą.
Zazwyczaj interpretacja moja wyglądała tak:
- zero telefonu
- zero komputera
- przez jakiś okres, zero wyjśćTak było rzadko, czyli jakiś raz, jak coś przeskrobałam.
A raz serio przeskrobałam. W pierwszej klasie. Byłam mała i niestabilna. Pobiłam się z koleżanką o lalkę, to była totalna rozpierducha.
Wyrwałam jej sporo włosów, a ona głowę od mojej lalki.
Miałam karę na miesiąc, na wszystko.
Chociaż tego nie żałuję, to jakbym wiedziała, że takie będą skutki... wyrwała bym jej tylko połowę tego, co miałam wtedy po niej w rękach.
CZYTASZ
Stay With Me •||• Noah Centineo 🖤
FanfictionOPOWIADANIE W CZASIE KOREKTY. .One shot. Nie mogę, kurwa nie mogę. Za dużo o nim myślę i trudno jest mi się skupić, na prostych rzeczach. To jak czubkiem swojego języka przeciągnął po mojej szyi, było niesamowite. ~|~|~|~|~|~|~|~|~|~|~|~|~|~|~|~|~...